Nazywam się Karina Janiak, od 5 roku życia mieszkam w domu dziecka. Moi rodzice... nawet nie wiem czy mogę tak ich nazwać, oddali mnie. Czasem odwiedza mnie moja babcia, kiedyś powiedziała, że gdyby nie była taka stara, wzięłaby mnie do siebie. Jeszcze nie tak dawno oddałabym wszystko, żeby mieszkać z nią ale teraz, gdy wszystko mam poukładane, wolę TU zostać.
Gdy byłam młodsza pytałam babcię Irenkę o moich " rodziców ", zawsze odpowiadała tak samo: " Wnusiu, Twoi rodzice musieli wyjechać, mieli kłopoty. Nie chcieli narażać Cię na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, dlatego oddali Cię tutaj. Kochali Cię, nadal kochają. Byłaś ich oczkiem w głowie. W prawdzie nie mam z nimi kontaktu ale wiem, że w tamtej chwili była to najlepsza rzecz jaką mogli dla Ciebie zrobić dziecko".
Że co w ogóle?! Najlepsza? - dwa pytania, które mnie dręczyły. Wtedy tego nie rozumiałam będąc 10-latką. A teraz, zbiegiem czasu zdołałam pogodzić się z tym, iż wychowuje mnie sierociniec, a nie mama ani tato ...
___________________________________________________________
Cześć, jest to moje pierwsze opowiadanie , więc liczę na szczere komentarze. Piszcie co myślicie, co Wam nie pasuję, co mogłabym zmienić :) Dam radę z waszą krytyką , więc nie hamujcie się ;D Prolog ? Krótki i nudny jakiś taki ale chciałam na początku przedstawić troszkę życie Kariny. Opowiadanie jest tylko i wyłącznie wybrykiem mojej kiepskiej wyobraźni ;) 1 rozdział pojawi się możliwe , że dzisiaj. Ale następny będzie dopiero w weekend lub w przyszłym tygodniu. Kolejne będą się pojawiały raz na tydzień, z tego względy , gdyż od poniedziałku idę do pracy ;o
No dobrze , nie będę się tak rozpisywała tutaj , bo wyjdzie dłuższe od tamtego u góry ;) Prolog zostawiam Wam , pozdrawiam. Karinka ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz