Tyle Was Tu !

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 20

*** Sara ***


To jest nie do pojęcia. Jak on mógł coś takiego zrobić?! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój chłopak brał w tym udział. Wiedział o wszystkim i nie przemówił Reus'owi do rozumu.
Nie zamierzam ukrywać prawdy przed Kariną. Jest mi najbliższą osobą oprócz Mortiza, więc muszę jej to powiedzieć. Nie pozwolę by dalej odpychała Mario i miała złamane serce. Ona nadal coś do niego czuje i chociaż nie przyznała się mi do tego, to wiem, że tak jest. 
- Marco nie ma? - wyrwał mnie z zamyśleń Lewy, który właśnie wrócił.
- Musiał gdzieś pilnie jechać - powiedział Mo, a ja spiorunowałam go wzrokiem. 
- Sorry chłopaki, ale ja już będę leciała do domu - powiedziałam i pożegnałam się z Robertem. Spojrzałam wymownie na Mo, który siedział i nic nie mówił, po czym ubrałam się i wyszłam z domu. Co za palant - pomyślałam. 
Szłam powoli chodnikiem, gdy usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Pierwsza myśl : zboczeniec. Przestraszyłam się i przyśpieszyłam. 
- Sara, zaczekaj! - usłyszałam głos mojego chłopaka, więc odetchnęłam z ulgą - Przepraszam - powiedział i mocno mnie przytulił, gdy już był przy mnie - Jesteś na mnie zła - zapytał.
- Oczywiście - odepchnęłam go lekko - Czy wy w ogóle myśleliście? 
- Przecież ja nic nie zrobiłem. Marco to mój przyjaciel, zwierzył mi się i już. Nie mam z tym nic wspólnego - dokończył.
- Jak to nie?! Pozwoliłeś mu to zrobić - krzyknęłam. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
- Proszę, nie kłóćmy się przez Marco - powiedział, gdy szedł obok mnie. 
- Powiem o tym Karinie - skwitowałam. Mo nie odzywał się przez chwilę, więc kontynuowałam - I nawet nie próbuj mnie przekonywać do tego, abym zachowała to dla siebie, bo i tak Ci się to nie uda.
- Nie zamierzałem tego robić - powiedział - Zrobisz, jak będziesz chciała - objął mnie ramieniem i w ciszy odprowadził pod mój dom. Pożegnałam go całusem i weszłam do środka zostawiając go przed drzwiami. 


* Następnego dnia *
*** Karina ***



Miałam dziwny sen. Śnił mi się Marco. Sen odzwierciedlał jego prawdziwe oblicze. Przedstawiał go, jako nastolatka. Był bardzo miły i szarmancki w stosunku do dziewczyn. W śnie pojawił się także Mario, jako jego przyjaciel. Dogadywali się świetnie, nie to co teraz. 
Kiedyś, gdy byłam u Mario w mieszkaniu, zauważyłam parę zdjęć Mario i Marco, które były oprawione w ładne ramki. Czyżby Mario i Marco byli kiedyś przyjaciółmi? - zastanawiałam się.
Zeszłam do kuchni, gdzie znalazłam małą karteczkę, na której było napisane :

" Pojechaliśmy z babcią Irenką do cioci. Łukasz jest u Amelki. Nie spal nam domu ! :) 
Piszczkowie " 
Zaśmiałam się pod nosem, wyrzuciłam kartkę i zabrałam się za robienie herbaty i kanapek. Gdy skończyłam wzięłam swoje śniadanko i wyłożyłam się na kanapie w salonie. Włączyłam TV i zaczęłam konsumować pyszne kanapki. Skacząc po kanałach trafiłam na program o piłkarzach. Akurat mówili o Lewandowskim więc dałam głośniej. Głównym tematem było jego rozstanie z Anką. Wymyślili, że Robertowi znudziła się narzeczona i znalazł sobie młodszą. Nie mają już czego wymyślać, pomyślałam. 
Oglądałam znudzona ten program, aż do momentu, gdy usłyszałam i zobaczyłam Mario. Wywiad głównie był o tym, jak mu jest w nowym klubie i takie tam. Jednak w końcu padło pytanie, czy piłkarz poznał w Monachium jakąś dziewczynę, na co Mario odpowiedział : " Moja wybranka jest w Dortmundzie". Od razu zrobiło mi się gorąco. Czyżby Niemiec mówił o mnie? Nieeee, na pewno nie...
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Ociągając się wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. 
- Cathy - zapytałam zdziwiona. 
- No ładnie, młoda - powiedziała - Zapomniałaś, że dziś idziemy na zakupy?
- O, Boże ! Przepraszam, nie dawno wstałam, więc wiesz... - zaprosiłam ją do środka, a sama pobiegłam na górę. Szybko wybrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Po 15 minutach zeszłam na dół gotowa na shoping. Ubrałam buty, ciepłą kurtkę i co najważniejsze wzięłam torebkę. Wyszłyśmy zamykając drzwi na klucz, które schowałam pod żabą stojącą na schodku.
Samochodem Cathy udałyśmy się prosto do centrum handlowego, gdzie wybierałyśmy sukienki na Sylwestra.
- Z kim przyjdziesz - zapytała Cathy, gdy przymierzałam, którąś z kolei suknię. 
- Z Jakiem, moim chłopakiem - odpowiedziałam i wyszłam, aby pokazać się w " cudzie ". 
- Bierzesz ją ! Jest idealna - ucieszyła się i zaczęła mną obracać - To Ty masz chłopaka? Myślałam, że Ty coś z naszym Mariusiem kręcisz.
- Mario to tylko kolego - skłamałam i weszłam z powrotem do przymierzalni. Przebrana w swoje ciuchy wyszłam do Cathy, która też już wybrała sukienkę. Zapłaciłyśmy całkiem sporo i ruszyłyśmy szukać odpowiednich butów i innych dodatków. 
- Patrz - pokazałam mi swoją dłoń, na której znajdował się piękny pierścionek - Mats przedwczoraj mi się oświadczył - pisnęłyśmy obydwie. 
- Śliczny! Gratuluję, kochana - przytuliłam ją - Musimy to uczcić wielkim ciastkiem - wskazałam na kawiarenkę obok, której przechodziłyśmy. Weszłyśmy i zajęłyśmy miejsca przy wolnym stoliku.
- Jak przytyję, to Ty razem ze mną będziesz się odchudzać - zagroziła mi przyszła Pani Hummels. 
- Dobra, dobra. Nie marudź, tylko jedz - powiedziałam, gdy kelnerka przyniosła nam nasze serniki - A właśnie, zastanawialiście się już nad datą ślubu - zapytałam i wypchałam buzię sernikiem. 
- Myśleliśmy nad czerwcem. Weź się wytrzyj. Wyglądasz, jak jakieś nienajedzone dziecko - powiedziała i zaczęła się ze mnie śmiać. Gdy zobaczyłam się w lusterku, także do niej dołączyłam. 
Gdy obkupiłyśmy się we wszystko zadzwonił do mnie Łukasz.
- Halo - powiedziałam, gdy odebrałam. 
- Gdzie Ty kurwa jesteś - wydarł się na mnie, więc się rozłączyłam. 
- Kto to - zapytała Cathy zdziwiona moim zachowaniem. 
- Mój kochany braciszek, o znów dzwoni - uśmiechnęłam się do Cathy - Słucham Cię - powiedziałam milutko do słuchawki. 
- Możesz się do chuja nie rozłączać, jak do Ciebie kurwa dzwonie - darł się jeszcze gorzej niż wcześniej, więc znów się rozłączyłam.
- Dlaczego się z nim rozłączasz - zapytała rozbawiona tą sytuacją.
- Bo drze się zamiast normalnie zapytać, gdzie jestem.
- Teraz jeszcze bardziej się wkurzy - zaśmiała się. 
- To ma lipę. Klucze się ze sobą nosi, a nie... 
Zapakowałyśmy nasze zakupy do auta i ruszyłyśmy w stronę mojego domu.
- Dziękuję za miły dzień. Widzimy się jutro na imprezie - pożegnałam się buziakiem w policzek, po czym wzięłam swoje torby i wyszłam z auta. Weszłam na podwórko zamykając za sobą furtkę. 
- No, w końcu ! - krzyknął Łukasz - Gdzie Ty byłaś? My tu prawie zamarzliśmy!
- My? - przyjrzałam się postaci, która stała obok drzwi. Na Amelię, to mi nie wyglądała. Dopiero, gdy podeszłam bliżej ujrzałam stojącego z ponurą miną Mario. Świetnie! Jeszcze jego mi tu teraz brakowało, pomyślałam.
- Trzeba było wziąć swoje klucze, ciołku - powiedziałam, gdy fala szoku minęła. Postawiłam torby na ziemię i wyciągnęłam klucze z pod żaby. 
- Nie mogłaś przez telefon powiedzieć, że tu klucze zostawiłaś - wydarł się na mnie Łukasz.
- Gdybyś nie darł do mnie tej swojej mordy, to pewnie bym Ci powiedziała - skomentowałam otwierając drzwi. Wzięłam swoje torby i weszłam do środka nie patrząc na nich. 
- Może grzeczniej smarkulo - powiedział wściekły Piszczek.
- Przestań - uspokajał go Goetze. 
Byłam w szoku... Łukasz nigdy się , tak do mnie nie odzywał. Spojrzałam krótko na niego, rozebrałam się i ruszyłam w stronę schodów. 
- Przesadziłeś - rzuciłam tylko i po chwili byłam już u siebie w pokoju. 
Nie wiedziałam, co o tym wszystkim mam myśleć. No dobra... Może powinnam była mu powiedzieć o tych kluczach i się nie rozłączać. No , ale po cholerę od samego początku się darł... Może sobie być wkurwiony, na co sobie tam chce. Ale to nie jest powód, by być takim dla mnie. 
Do tego Mario... Co on tu właściwie robi? I co, ja mam teraz z nim normalnie gadać, czy co? Bo nie rozumiem... Po obejrzanym wywiadzie dziś w TV nie miałam czasu by o tym pomyśleć. A teraz wracam do domu i on tu jest, WTF?! 
" Moja wybranka jest w Dortmundzie " - przypomniały mi się jego słowa. Ciekawe o kogo mu chodziło...
- Proszę - powiedziałam, gdy usłyszałam pukanie. W drzwiach stanął Goetze - Czego chcesz?
- Yyy, dzwonił pan Kazimierz i mówił , że nie wrócą dziś na noc. Kazał Ci przekazać tą informację - powiedział nieśmiało.
- Spoko - powiedziałam i schowałam nową sukienkę do szafy. Nie słysząc zamykających się drzwi, spojrzałam w tamtą stronę - Coś jeszcze - zapytałam dalej stojącego w tym samym miejscu Mario, który lekko się uśmiechnął. 
- Taak, chciałem... - nie skończył mówić, gdyż zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Jaka, więc odebrałam.
- Hej misiu - przywitałam się. Spojrzałam w tym samym czasie na Mario, który posmutniał i właśnie zamykał drzwi od mojego pokoju. 
- Co Ty na to - usłyszałam.
- Przepraszam, możesz powtórzyć - zapytałam lekko zirytowana. 
- Pytałem, czy mogę do Ciebie wpaść .
- Ale, że teraz - zapytałam. Taaa, jeszcze jego tu dziś nie było... Łukasz, Mario i jeszcze Jake w jednym domu. Nie pojebało mnie ...
- No tak. Chyba, że nie chcesz to nie nalegam - powiedział chyba zawiedziony.
- Chcę. Przyjdź po mnie i pójdziemy na łyżwy, okej?
- Zaraz będę - powiedział radośnie i się rozłączył. 
Przebrałam się szybko, poprawiłam makijaż i związałam włosy w niedbałego koka. Usłyszałam kolejny raz tego dnia, dzwonek do drzwi, więc wzięłam kasę i komórkę i schowałam do kieszeni w spodniach. Zgasiłam światło w pokoju i szybko zeszłam na dół. Niestety już ktoś zdążył otworzyć Jake'owi drzwi. 
- Hej - podeszłam do Jaka i pocałowałam go w usta - Widzę, że już poznałeś Mario. 




___________________________________________________________


Jednym słowem masakra ! -,- 
Nie wyszedł, tak jak chciałam i w ogóle jest o niczym i do dupy i krótki pewnie z błędami , więc PRZEPRASZM  ; c 
No , ale zostawiam do opinii Wam , misiaki ! ;*
Jeżeli macie jakieś pytania to tu : 
http://ask.fm/KarinaKopertowska
Miłego czytania ! :D

CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!!



Pozdrawiam, Karinka<3

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 19

Łukasz był coraz bliżej moich ust. Z początku wydawało mi się, że sama tego chce. Jednak w odpowiednim momencie przypomniałam sobie o Jake'u i przerwałam tą chwilę. 
- Przestań Łukasz - odepchnęłam go od siebie - To, co stało się tamtego wieczoru nie może się więcej powtórzyć! Myślałam, że zanotowałeś to sobie w tym swoim małym móżdżku. 
- Myślałem, że tego chcesz - powiedział cicho. 
- Wiesz czego chce- prawie wykrzyczałam - Chce zapomnieć o tamtej nocy i mieć z Tobą normalne relacje ! Czy tak trudno to zrozumieć?! 
- Ciszej, rodzice już pewnie śpią - próbował mnie uspokoić - Już więcej się to nie powtórzy, obiecuję - powiedział ze skruszoną miną. 
- Mam nadzieję, a teraz wyjdź, bo chcę iść spać - wskazałam na drzwi. Łukasz wstał i mówiąc krótkie " przepraszam " opuścił mój pokój. 
Co za palant, pomyślałam. Byłam wkurzona za równo na niego, jak i na siebie. Na niego za to, co chciał zrobić, a na siebie za to, że tak ostro zareagowałam. Ale mam nadzieję, że moje lekkie nakrzyczenie na niego uświadomi mu, że jestem tylko jego siostrą i tak powinien mnie traktować. 
Poszłam wziąć szybki prysznic i już po chwili leżałam pod kołdrą. Gdy już zasypiałam usłyszałam dzwoniący telefon. Niechętnie się podniosłam i spojrzałam na ekran, dzwonił Jake.
- Halo - powiedziałam, gdy odebrałam. 
- Obudziłem Cię - zapytał.
- Noo, trochę - zaśmiałam się - Coś się stało - zapytałam. 
- Chciałem Ci powiedzieć, że nie spotkamy się jutro, bo muszę jechać z rodzicami do babci - powiedział niezadowolony. 
- Okeej, to umówię się z Sarą. Dawno się nie widziałyśmy - powiedziałam. 
- To dobrze. Pozdrów ją ode mnie. Muszę już kończyć, bo jest późno.
- Masz rację , ucałuj babcię. Dobranoc - powiedziałam. 
- Kocham Cię myszko - pożegnał się i rozłączył. Na szczęście nie musiałam mówić mu " ja Ciebie też ". Oczywiście kocham go, ale nie tak, jak on mnie... Nie chcę go okłamywać, ale też nie chce go ranić. Przy nim zapominam o swoich problemach, o Mario. Jest wspaniałym chłopakiem. Szkoda tylko, że ja nigdy nie będę taką dziewczyną dla Niego. 
Rano obudził mnie pan Kaziu całując w czoło. Mały gest, a tak cieszy. Jestem zadowolona z tego, że Piszczkowie mnie zaadoptowali. Nie tylko dlatego, że mieszkam w Dortmundzie i poznałam Borussen, ale też dlatego, że Piszczkowie to przyjemni ludzie. I nawet pani Halinka okazała się inna, niż z początku się wydawało. Mam wielkie szczęście być częścią rodziny Piszczek. 
- Chodź na śniadanie młoda - powiedział pan Kazimierz, na słowo " młoda " spojrzałam na niego zmieszana - No co - zapytał i zaśmiał się. 
- Nic, nic - uśmiechnęłam się - Za chwilkę zejdę.
Pan Piszczek wyszedł z mojego pokoju, a ja wyszłam z łóżka i poszłam się ogarnąć. Po skończonej, porannej toalecie zeszłam do jadalni. 
- Dzień dobry - podeszłam do babci i ucałowałam ją w policzek, po czym usiadłam obok niej - Łukasza nie ma- zapytałam, gdy zobaczyłam, że jego miejsce jest puste. 
- Tak, dzisiaj miał wcześniej trening - dziwne, z tego co mi mówił to dopiero treningi ma po nowym roku. No , ale nie będę wnikała...
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, a potem zabrałam babcię Irenkę na krótki spacer do sklepu, gdyż pani Halince zabrakło galaretek. 
Idąc dużo rozmawiałyśmy, między innymi namawiałam babcię, by jednak zamieszkała z nami. Lecz niestety moje próby poszły na marne. Jak babcia się uprze, to nie da rady do niczego jej przekonać. W drodze powrotnej, zauważyłam parkujący pod naszym domem samochód Łukasza. Wysiadł z niego on i jakaś kobieta. Kobieta? - zdziwiłam się. Pośpieszyłam trochę babcię i po chwili byłyśmy w ciepłym domu. Wchodząc do kuchni zauważyłam wystrojoną blondynkę, a za nią stał Łukasz, który ją obejmował. Wow, pomyślałam. 
- Kupiłam galaretki - powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie. 
- Hej młoda, chciałbym Ci przedstawić moją dziewczynę Amelię - podeszłam do niej i podałam jej rękę. 
- Miło mi Cię poznać, Karina - uśmiechnęłam się. Mimo miłej buźki coś mi w niej nie pasowało. 
- Mi również - powiedziała. Łukasz ciągle na mnie spoglądał, co trochę mnie nurtowało. Dziwne, że jeszcze wczoraj chciał mnie pocałować, a już dzisiaj ma dziewczynę. Ale w sumie to jego sprawa, nie będę się tym przejmować. Gdy poszłam do góry, zadzwoniłam do Sary i umówiłam się z nią na 14 w pizzerii. Była 12, więc chwilę posiedziałam w internecie przeglądając facebook'a i fotkę. Chwilę przed 13 wybrałam ciuchy i poszłam się wykąpać. 
Równo o 13.50 zeszłam na dół. 
- Wychodzisz gdzieś - zapytała pani Halinka, gdy ubierałam kurtkę - Nie czekasz na obiad? 
- Niee, umówiłam się z Sarą na pizzę - uśmiechnęłam się. 
- To my Cię podwieziemy - pojawili się nagle Amelia i Łukasz. 
- Nie trzeba, nie chcę robić kłopotu - powiedziałam. 
- Ale to chyba żaden kłopot - powiedziała blondynka i spojrzała na mojego brata.
- No jasne, już się ubieramy i Cię podrzucimy - powiedział - Pakuj się do auta - rzucił mi kluczyki. 
- Sam się pakuj - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. Otworzyłam sobie auto i zasiadłam wygodnie na tylnym siedzeniu. 



***


- Jak tam u Ciebie i Mo - zapytałam, gdy siedziałyśmy razem z Sarą w pizzerii i opychałyśmy się pizzą. 
- Wspaniale - rozmarzyła się moja przyjaciółka - Myślałam, że zabawi się mną i rzuci od razu. Ale jednak okazał się tym wyjątkowym facetem. Powiedział mi, że chyba za nim nie przepadasz - spojrzała na mnie pytająco. 
- Oj , to nie jest tak, że go nie lubię. Po prostu wydaje mi się, że on i Marco coś ukrywają przede mną - powiedziałam i napiłam się coli. 
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale postaram się dowiedzieć coś na ten temat - uśmiechnęła się - Mo mówił mi, że będziecie z Jake'iem spędzać z nami sylwestra. Wytańczymy się w końcu ! 
- No pewnie, nawet nie musiałam Jake długo namawiać - wyszczerzyłam swoje ząbki. Gdy siedziałyśmy chwilę w ciszy postanowiłam powiedzieć Sarze o wczorajszym wieczorze z Łukaszem. Była zdziwiona tym, co jej powiedziałam. 
- Ale to jeszcze nic ! Dzisiaj przychodzę z babcią ze sklepu, wchodzę do kuchni, a tam Łukasz z takim plastikiem , że głowa boli! - zaśmiałam się - Przedstawił mi ją, jako swoją dziewczynę.
- Taaaa, żartujesz - nie dowierzała - Serio? 
- No nie kurde, na niby - przewróciłam oczami. 
- Nie jesteś zazdrosna - zapytała, a ja zakrztusiłam się kawałkiem pizzy, który miałam w buzi - Spokojnie , nie uduś się - zaczęła się śmiać. 
- Dlaczego miałabym być zazdrosna - zapytałam, gdy się ogarnęłam. 
- No nie wiem... Tak tylko pytam - stwierdziła, a ja pokręciłam głową. 
- Łukasz jest moim bratem i chcę dla niego, jak najlepiej - uśmiechnęłam się szczerze. 
- Dobra, dobra. I tak wiem swoje - skwitowała Sara. 
- A Ty głupia jesteś , małpo - wystawiłam jej język. 
Gd zjadłyśmy swoją pizzę, udałyśmy się do domu Mortiza, gdyż Sara obiecała, że go dziś odwiedzi. Weszłyśmy do środka, gdzie zastałyśmy grających w fifę Mo i Lewego. Przywitałyśmy się z nimi i zaległyśmy na kanapie. Chłopcy namawiali nas do zagrania z nimi, więc się zgodziłyśmy. 
- Ja biorę Borussię - krzyknęłam, jako pierwsza.
- A ja Real - powiedziała Sara. 
- To ja nie gram - powiedział obrażony Mo i usiadł dalej. 
- To ja też - zawtórował mu Robert - Karinko , chcesz coś do picia - zapytał się w naszym ojczystym języku. 
- Może być sok - powiedziałam, tak samo i się zaśmiałam, gdyż zobaczyłam zmieszane miny Sary i Mo. Lewy się zaśmiał i poszedł chyba do kuchni. Po chwili wrócił z sokiem i szklankami. 
- Podoba Ci się mój dom - zapytał Lewy.
- To my nie jesteśmy w domu Mortiza - zapytałam zdziwiona i w tym samym czasie strzeliłam gola Sarze - Jestę mistrzę - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. 
- Brawo - przybiliśmy sobie piątki - Przecież byłaś już tu, na imprezie ostatnio - dodał i zaczął się śmiać pewnie z mojej zmieszanej miny. 
- Aaa, no tak ! - krzyknęłam - Już pamiętam, okej okej. Nie śmiej się, zapomniałam o tym - wytknęłam do niego język. Zamieniłam się z Mo miejscami i teraz on grał razem z Sarą. Usiadłam na bujanym fotelu i napiłam się soku. 
- Nie wiesz, kiedy Mario przyjeżdża - zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. 
- A skąd ja mam to wiedzieć - odparłam po chwili. 
- Wydawało mi się, że utrzymujecie ze sobą kontakt... Przed jego transferem dużo mi opowiadał o Tobie, więc myślałem, że się przyjaźnicie lub jest coś więcej między Wami - nadal rozmawialiśmy po polsku. 
- Bo tak było, ale się zepsuło w pewnym momencie i nie chcę do tego wracać - uśmiechnęłam się - A jak chcesz wiedzieć to pewnie Łukasz wie. Praktycznie codziennie z nim gada...
- Spoko, ale jeśli będziesz chciała pogadać to wal śmiało - poczochrał moje włosy. Właśnie w tym momencie polubiłam Roberta. Z początku myślałam, że jest strasznie zarozumiały i podrywacz z niego. Ale teraz widzę, że mogę mieć w nim oparcie. 
- A jak u Ciebie Lewusku - spytałam. 
- Powiem Ci, że znacznie lepiej. Poznałem fajną dziewczynę, Klarę i jest też polką. Siostra Mats'a ją przyprowadziła na moją imprezę i tak ją poznałem. Na razie tylko się spotykamy, ale mam nadzieję, że wyjdzie coś z tego - zwierzył mi się. 
- To świetnie! - uśmiechnęłam się - Nie warto marnować życia na wspominaniu i użalaniu się nad sobą.
- I tu się z Tobą zgodzę , młoda - pokręciłam głową z niezadowolenia i spojrzałam na zegarek - Odwieźć Cię do domu - zapytał. 
- Nie chcę robić problemu, zadzwonię po Łukasza - odpowiedziałam i wyciągnęłam telefon. 
- Ale to żaden problem - zabrał mi telefon - Odwiozę Karinę i zaraz będę. Nie seksić się tutaj.
Pożegnałam się z Sarą i Mo i poszłam się ubrać. Wychodząc z domu Lewego wpadłam na kogoś.
- Uważaj, jak chodzisz - powiedziałam , gdy spojrzałam na uśmiechniętego Reus'a.
- Sory - tylko tyle zdążył powiedzieć, bo wyminęłam go i podeszłam do auta. Czekałam chwilę na Roberta, który witał się z Marco. Lewy otworzył mi drzwi i już po chwili byliśmy w drodze do mojego domu. 
- Macie jakąś spine z Marco - zapytał Robert.
- Myśli, że może mieć każdą - skwitowałam, dając mu do zrozumienia, że nie chce o Nim rozmawiać. 
- Zrobił Ci coś? Ale ma po pysku - chyba się wkurzył. 
- Niee, nic mi nie zrobił.
- Na pewno ? 
- Tak, na pewno. Uspokój się - dałam mu mięczaka w ramie. 
- Ale, jakby coś Ci zrobił to mów od razu - ciągnął dalej Lewy. 
- Dobrze , dobrze wujku - zaśmiałam się. 
- Czy wyglądam na Twojego wujka - zapytał - No dobra, jest to 9 lat różnicy ale nie przesadzajmy. 
- O matko ! Ale Ty stary jesteś, z kim ja się zadaje - powiedziałam drastycznie i pokręciłam głową. 
- Z gwiazdą Bundesligi, więc mordka w kubeł i ciesz się z tego - znów poczochrał moją grzywkę. 
- Jeszcze raz dotkniesz moich włosów, a pożałujesz - zagroziłam i poprawiłam grzywkę. 
- Jakoś się Ciebie nie boję Karinko.
- Szkoda, bo powinieneś - zrobiłam szyderczą minkę - Dzięki za podwiezienie - powiedziałam, gdy podjechaliśmy pod mój dom. Przybiłam mu żółwika i wyszłam z auta. 


* Marco *


Zjebałem sprawę, mogłem nie być taki nachalny. Przecież dobrze wiedziałem, że ona taka nie jest. A i tak to zrobiłem. Pewnie już nigdy z nią normalnie nie pogadam. 
Wiem, że źle zrobiłem kłamiąc o Mario, ale dostał w końcu nauczkę. Nie zadziera się z Marco Reus'em! I pomyśleć, że kiedyś byliśmy, jak bracie....
Gdy wpadła dziś na mnie myślałem, że moje serce wybuchnie. Wydawała się taka krucha i niewinna. I pewnie teraz nieszczęśliwa przeze mnie. No ale przecież ma Jake, który na nią nie zasługuje... Ale niee, nie mogę w ten sposób o niej myśleć. Jest tylko kolejną laską, którą chciałem zaliczyć, pomyślałem. 
- Nad czym tak dumasz - wyrwał mnie z zamyśleń mój przyjaciel Mo.
- A tak tylko się zamyśliłem - powiedziałem i machnąłem ręką.
- Mnie nie oszukasz Reus - i miał racje, nigdy nie potrafiłem kłamać. Dlatego też dziwię się, że z taką łatwością poszło z młodą. 
- Pogadamy, jak będziemy sami - spojrzałem na grającą Sarę. 
- Mów teraz, Sara nikomu nic nie powie. Prawda, kochanie - zwrócił się do niej, na co ona tylko kiwnęła głową na " tak ".
Opowiedziałem Mo i w sumie też Sarze, o tym jak wpadła na mnie Karina i jak zachowuje się w stosunku do mnie po tym co jej zrobiłem. 
- Dobrze, że nie wie, że to o Mario wszystko wymyśliłeś - powiedział Mo, a ja w tamtym momencie chciałem go zabić. 
- Mo! Nie przy Sarze ! To miała być tajemnica - krzyknąłem na niego. 
- Jakie kłamstwo o Mario - zapytałam Sara, gdy podeszła do nas. 
- Nie ważne - powiedziałem i zwróciłem się do Mo - Wielkie dzięki. 
- Sorry, stary. Wymsknęło mi się - powiedział ze skwaszoną miną Mortiz. 
- Czyli to kłamstwo ?  Wiedziałam. Reus, czy Ty czasem myślisz? Wiesz, co zrobiłeś? Ona go pokochała, a Ty to zniszczyłeś, bo co?! Bo chciałeś iść z nią do łóżka, czy Ciebie do końca popierdoliło? Mario teraz jest w Monachium i pewnie nadal nie wie, dlaczego Karina była na niego taka wściekła! A wszystko to przez Twoją głupotę! Dobrze Karina mówiła, że coś ukrywasz ! - dokończyła swój monolog. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć... Więc po prostu wstałem i opuściłem dom Lewego. 
Pierwszy raz, ktoś powiedział mi prawdę prosto w oczy i do tego w taki sposób. Być może zraniłem przy tym Karinę, ale Mario nie żałuje wcale...






_______________________________________________________________

Krótki i taki trochę bleee xD Ale nie dam rady nic więcej dziś wymyślić. Mam nadzieję, że na następny nie będziecie musieli tyle czekać. 
Rozdział zostawiam Wam i myślę, że pojawi się pod nim tyle samo komentarzy, co pod 18 ;) Jestem na prawdę Wam wdzięczna , za to , że czytacie moje wypociny i do tego je komentujecie ! ;D Uwielbiam Was <3 Cieszę się, że również anonimki komentują ;) Oby tak dalej :D 
Proszę Was, abyście zostawiały linki do swoich opowiadań, bo nie jestem wstanie sama tego ogarnąć ;) Za duuużo, znacznie za duużo dziewczyny piszecie ! ;) Dlatego przepraszam, że czasem nie zdążę skomentować, ale czytam wszystko ! ;) 
Miłego czytania ! 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!!  


 
Przedstawiam, Wam mojego męża Marco Reusa ♥♥♥♥♥♥♥♥
 
 

marcohan Źródło:

 
 
 
Pozdrawiam, Karinka <3