Tyle Was Tu !

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 20

*** Sara ***


To jest nie do pojęcia. Jak on mógł coś takiego zrobić?! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój chłopak brał w tym udział. Wiedział o wszystkim i nie przemówił Reus'owi do rozumu.
Nie zamierzam ukrywać prawdy przed Kariną. Jest mi najbliższą osobą oprócz Mortiza, więc muszę jej to powiedzieć. Nie pozwolę by dalej odpychała Mario i miała złamane serce. Ona nadal coś do niego czuje i chociaż nie przyznała się mi do tego, to wiem, że tak jest. 
- Marco nie ma? - wyrwał mnie z zamyśleń Lewy, który właśnie wrócił.
- Musiał gdzieś pilnie jechać - powiedział Mo, a ja spiorunowałam go wzrokiem. 
- Sorry chłopaki, ale ja już będę leciała do domu - powiedziałam i pożegnałam się z Robertem. Spojrzałam wymownie na Mo, który siedział i nic nie mówił, po czym ubrałam się i wyszłam z domu. Co za palant - pomyślałam. 
Szłam powoli chodnikiem, gdy usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Pierwsza myśl : zboczeniec. Przestraszyłam się i przyśpieszyłam. 
- Sara, zaczekaj! - usłyszałam głos mojego chłopaka, więc odetchnęłam z ulgą - Przepraszam - powiedział i mocno mnie przytulił, gdy już był przy mnie - Jesteś na mnie zła - zapytał.
- Oczywiście - odepchnęłam go lekko - Czy wy w ogóle myśleliście? 
- Przecież ja nic nie zrobiłem. Marco to mój przyjaciel, zwierzył mi się i już. Nie mam z tym nic wspólnego - dokończył.
- Jak to nie?! Pozwoliłeś mu to zrobić - krzyknęłam. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
- Proszę, nie kłóćmy się przez Marco - powiedział, gdy szedł obok mnie. 
- Powiem o tym Karinie - skwitowałam. Mo nie odzywał się przez chwilę, więc kontynuowałam - I nawet nie próbuj mnie przekonywać do tego, abym zachowała to dla siebie, bo i tak Ci się to nie uda.
- Nie zamierzałem tego robić - powiedział - Zrobisz, jak będziesz chciała - objął mnie ramieniem i w ciszy odprowadził pod mój dom. Pożegnałam go całusem i weszłam do środka zostawiając go przed drzwiami. 


* Następnego dnia *
*** Karina ***



Miałam dziwny sen. Śnił mi się Marco. Sen odzwierciedlał jego prawdziwe oblicze. Przedstawiał go, jako nastolatka. Był bardzo miły i szarmancki w stosunku do dziewczyn. W śnie pojawił się także Mario, jako jego przyjaciel. Dogadywali się świetnie, nie to co teraz. 
Kiedyś, gdy byłam u Mario w mieszkaniu, zauważyłam parę zdjęć Mario i Marco, które były oprawione w ładne ramki. Czyżby Mario i Marco byli kiedyś przyjaciółmi? - zastanawiałam się.
Zeszłam do kuchni, gdzie znalazłam małą karteczkę, na której było napisane :

" Pojechaliśmy z babcią Irenką do cioci. Łukasz jest u Amelki. Nie spal nam domu ! :) 
Piszczkowie " 
Zaśmiałam się pod nosem, wyrzuciłam kartkę i zabrałam się za robienie herbaty i kanapek. Gdy skończyłam wzięłam swoje śniadanko i wyłożyłam się na kanapie w salonie. Włączyłam TV i zaczęłam konsumować pyszne kanapki. Skacząc po kanałach trafiłam na program o piłkarzach. Akurat mówili o Lewandowskim więc dałam głośniej. Głównym tematem było jego rozstanie z Anką. Wymyślili, że Robertowi znudziła się narzeczona i znalazł sobie młodszą. Nie mają już czego wymyślać, pomyślałam. 
Oglądałam znudzona ten program, aż do momentu, gdy usłyszałam i zobaczyłam Mario. Wywiad głównie był o tym, jak mu jest w nowym klubie i takie tam. Jednak w końcu padło pytanie, czy piłkarz poznał w Monachium jakąś dziewczynę, na co Mario odpowiedział : " Moja wybranka jest w Dortmundzie". Od razu zrobiło mi się gorąco. Czyżby Niemiec mówił o mnie? Nieeee, na pewno nie...
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Ociągając się wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. 
- Cathy - zapytałam zdziwiona. 
- No ładnie, młoda - powiedziała - Zapomniałaś, że dziś idziemy na zakupy?
- O, Boże ! Przepraszam, nie dawno wstałam, więc wiesz... - zaprosiłam ją do środka, a sama pobiegłam na górę. Szybko wybrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Po 15 minutach zeszłam na dół gotowa na shoping. Ubrałam buty, ciepłą kurtkę i co najważniejsze wzięłam torebkę. Wyszłyśmy zamykając drzwi na klucz, które schowałam pod żabą stojącą na schodku.
Samochodem Cathy udałyśmy się prosto do centrum handlowego, gdzie wybierałyśmy sukienki na Sylwestra.
- Z kim przyjdziesz - zapytała Cathy, gdy przymierzałam, którąś z kolei suknię. 
- Z Jakiem, moim chłopakiem - odpowiedziałam i wyszłam, aby pokazać się w " cudzie ". 
- Bierzesz ją ! Jest idealna - ucieszyła się i zaczęła mną obracać - To Ty masz chłopaka? Myślałam, że Ty coś z naszym Mariusiem kręcisz.
- Mario to tylko kolego - skłamałam i weszłam z powrotem do przymierzalni. Przebrana w swoje ciuchy wyszłam do Cathy, która też już wybrała sukienkę. Zapłaciłyśmy całkiem sporo i ruszyłyśmy szukać odpowiednich butów i innych dodatków. 
- Patrz - pokazałam mi swoją dłoń, na której znajdował się piękny pierścionek - Mats przedwczoraj mi się oświadczył - pisnęłyśmy obydwie. 
- Śliczny! Gratuluję, kochana - przytuliłam ją - Musimy to uczcić wielkim ciastkiem - wskazałam na kawiarenkę obok, której przechodziłyśmy. Weszłyśmy i zajęłyśmy miejsca przy wolnym stoliku.
- Jak przytyję, to Ty razem ze mną będziesz się odchudzać - zagroziła mi przyszła Pani Hummels. 
- Dobra, dobra. Nie marudź, tylko jedz - powiedziałam, gdy kelnerka przyniosła nam nasze serniki - A właśnie, zastanawialiście się już nad datą ślubu - zapytałam i wypchałam buzię sernikiem. 
- Myśleliśmy nad czerwcem. Weź się wytrzyj. Wyglądasz, jak jakieś nienajedzone dziecko - powiedziała i zaczęła się ze mnie śmiać. Gdy zobaczyłam się w lusterku, także do niej dołączyłam. 
Gdy obkupiłyśmy się we wszystko zadzwonił do mnie Łukasz.
- Halo - powiedziałam, gdy odebrałam. 
- Gdzie Ty kurwa jesteś - wydarł się na mnie, więc się rozłączyłam. 
- Kto to - zapytała Cathy zdziwiona moim zachowaniem. 
- Mój kochany braciszek, o znów dzwoni - uśmiechnęłam się do Cathy - Słucham Cię - powiedziałam milutko do słuchawki. 
- Możesz się do chuja nie rozłączać, jak do Ciebie kurwa dzwonie - darł się jeszcze gorzej niż wcześniej, więc znów się rozłączyłam.
- Dlaczego się z nim rozłączasz - zapytała rozbawiona tą sytuacją.
- Bo drze się zamiast normalnie zapytać, gdzie jestem.
- Teraz jeszcze bardziej się wkurzy - zaśmiała się. 
- To ma lipę. Klucze się ze sobą nosi, a nie... 
Zapakowałyśmy nasze zakupy do auta i ruszyłyśmy w stronę mojego domu.
- Dziękuję za miły dzień. Widzimy się jutro na imprezie - pożegnałam się buziakiem w policzek, po czym wzięłam swoje torby i wyszłam z auta. Weszłam na podwórko zamykając za sobą furtkę. 
- No, w końcu ! - krzyknął Łukasz - Gdzie Ty byłaś? My tu prawie zamarzliśmy!
- My? - przyjrzałam się postaci, która stała obok drzwi. Na Amelię, to mi nie wyglądała. Dopiero, gdy podeszłam bliżej ujrzałam stojącego z ponurą miną Mario. Świetnie! Jeszcze jego mi tu teraz brakowało, pomyślałam.
- Trzeba było wziąć swoje klucze, ciołku - powiedziałam, gdy fala szoku minęła. Postawiłam torby na ziemię i wyciągnęłam klucze z pod żaby. 
- Nie mogłaś przez telefon powiedzieć, że tu klucze zostawiłaś - wydarł się na mnie Łukasz.
- Gdybyś nie darł do mnie tej swojej mordy, to pewnie bym Ci powiedziała - skomentowałam otwierając drzwi. Wzięłam swoje torby i weszłam do środka nie patrząc na nich. 
- Może grzeczniej smarkulo - powiedział wściekły Piszczek.
- Przestań - uspokajał go Goetze. 
Byłam w szoku... Łukasz nigdy się , tak do mnie nie odzywał. Spojrzałam krótko na niego, rozebrałam się i ruszyłam w stronę schodów. 
- Przesadziłeś - rzuciłam tylko i po chwili byłam już u siebie w pokoju. 
Nie wiedziałam, co o tym wszystkim mam myśleć. No dobra... Może powinnam była mu powiedzieć o tych kluczach i się nie rozłączać. No , ale po cholerę od samego początku się darł... Może sobie być wkurwiony, na co sobie tam chce. Ale to nie jest powód, by być takim dla mnie. 
Do tego Mario... Co on tu właściwie robi? I co, ja mam teraz z nim normalnie gadać, czy co? Bo nie rozumiem... Po obejrzanym wywiadzie dziś w TV nie miałam czasu by o tym pomyśleć. A teraz wracam do domu i on tu jest, WTF?! 
" Moja wybranka jest w Dortmundzie " - przypomniały mi się jego słowa. Ciekawe o kogo mu chodziło...
- Proszę - powiedziałam, gdy usłyszałam pukanie. W drzwiach stanął Goetze - Czego chcesz?
- Yyy, dzwonił pan Kazimierz i mówił , że nie wrócą dziś na noc. Kazał Ci przekazać tą informację - powiedział nieśmiało.
- Spoko - powiedziałam i schowałam nową sukienkę do szafy. Nie słysząc zamykających się drzwi, spojrzałam w tamtą stronę - Coś jeszcze - zapytałam dalej stojącego w tym samym miejscu Mario, który lekko się uśmiechnął. 
- Taak, chciałem... - nie skończył mówić, gdyż zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Jaka, więc odebrałam.
- Hej misiu - przywitałam się. Spojrzałam w tym samym czasie na Mario, który posmutniał i właśnie zamykał drzwi od mojego pokoju. 
- Co Ty na to - usłyszałam.
- Przepraszam, możesz powtórzyć - zapytałam lekko zirytowana. 
- Pytałem, czy mogę do Ciebie wpaść .
- Ale, że teraz - zapytałam. Taaa, jeszcze jego tu dziś nie było... Łukasz, Mario i jeszcze Jake w jednym domu. Nie pojebało mnie ...
- No tak. Chyba, że nie chcesz to nie nalegam - powiedział chyba zawiedziony.
- Chcę. Przyjdź po mnie i pójdziemy na łyżwy, okej?
- Zaraz będę - powiedział radośnie i się rozłączył. 
Przebrałam się szybko, poprawiłam makijaż i związałam włosy w niedbałego koka. Usłyszałam kolejny raz tego dnia, dzwonek do drzwi, więc wzięłam kasę i komórkę i schowałam do kieszeni w spodniach. Zgasiłam światło w pokoju i szybko zeszłam na dół. Niestety już ktoś zdążył otworzyć Jake'owi drzwi. 
- Hej - podeszłam do Jaka i pocałowałam go w usta - Widzę, że już poznałeś Mario. 




___________________________________________________________


Jednym słowem masakra ! -,- 
Nie wyszedł, tak jak chciałam i w ogóle jest o niczym i do dupy i krótki pewnie z błędami , więc PRZEPRASZM  ; c 
No , ale zostawiam do opinii Wam , misiaki ! ;*
Jeżeli macie jakieś pytania to tu : 
http://ask.fm/KarinaKopertowska
Miłego czytania ! :D

CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!!



Pozdrawiam, Karinka<3

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 19

Łukasz był coraz bliżej moich ust. Z początku wydawało mi się, że sama tego chce. Jednak w odpowiednim momencie przypomniałam sobie o Jake'u i przerwałam tą chwilę. 
- Przestań Łukasz - odepchnęłam go od siebie - To, co stało się tamtego wieczoru nie może się więcej powtórzyć! Myślałam, że zanotowałeś to sobie w tym swoim małym móżdżku. 
- Myślałem, że tego chcesz - powiedział cicho. 
- Wiesz czego chce- prawie wykrzyczałam - Chce zapomnieć o tamtej nocy i mieć z Tobą normalne relacje ! Czy tak trudno to zrozumieć?! 
- Ciszej, rodzice już pewnie śpią - próbował mnie uspokoić - Już więcej się to nie powtórzy, obiecuję - powiedział ze skruszoną miną. 
- Mam nadzieję, a teraz wyjdź, bo chcę iść spać - wskazałam na drzwi. Łukasz wstał i mówiąc krótkie " przepraszam " opuścił mój pokój. 
Co za palant, pomyślałam. Byłam wkurzona za równo na niego, jak i na siebie. Na niego za to, co chciał zrobić, a na siebie za to, że tak ostro zareagowałam. Ale mam nadzieję, że moje lekkie nakrzyczenie na niego uświadomi mu, że jestem tylko jego siostrą i tak powinien mnie traktować. 
Poszłam wziąć szybki prysznic i już po chwili leżałam pod kołdrą. Gdy już zasypiałam usłyszałam dzwoniący telefon. Niechętnie się podniosłam i spojrzałam na ekran, dzwonił Jake.
- Halo - powiedziałam, gdy odebrałam. 
- Obudziłem Cię - zapytał.
- Noo, trochę - zaśmiałam się - Coś się stało - zapytałam. 
- Chciałem Ci powiedzieć, że nie spotkamy się jutro, bo muszę jechać z rodzicami do babci - powiedział niezadowolony. 
- Okeej, to umówię się z Sarą. Dawno się nie widziałyśmy - powiedziałam. 
- To dobrze. Pozdrów ją ode mnie. Muszę już kończyć, bo jest późno.
- Masz rację , ucałuj babcię. Dobranoc - powiedziałam. 
- Kocham Cię myszko - pożegnał się i rozłączył. Na szczęście nie musiałam mówić mu " ja Ciebie też ". Oczywiście kocham go, ale nie tak, jak on mnie... Nie chcę go okłamywać, ale też nie chce go ranić. Przy nim zapominam o swoich problemach, o Mario. Jest wspaniałym chłopakiem. Szkoda tylko, że ja nigdy nie będę taką dziewczyną dla Niego. 
Rano obudził mnie pan Kaziu całując w czoło. Mały gest, a tak cieszy. Jestem zadowolona z tego, że Piszczkowie mnie zaadoptowali. Nie tylko dlatego, że mieszkam w Dortmundzie i poznałam Borussen, ale też dlatego, że Piszczkowie to przyjemni ludzie. I nawet pani Halinka okazała się inna, niż z początku się wydawało. Mam wielkie szczęście być częścią rodziny Piszczek. 
- Chodź na śniadanie młoda - powiedział pan Kazimierz, na słowo " młoda " spojrzałam na niego zmieszana - No co - zapytał i zaśmiał się. 
- Nic, nic - uśmiechnęłam się - Za chwilkę zejdę.
Pan Piszczek wyszedł z mojego pokoju, a ja wyszłam z łóżka i poszłam się ogarnąć. Po skończonej, porannej toalecie zeszłam do jadalni. 
- Dzień dobry - podeszłam do babci i ucałowałam ją w policzek, po czym usiadłam obok niej - Łukasza nie ma- zapytałam, gdy zobaczyłam, że jego miejsce jest puste. 
- Tak, dzisiaj miał wcześniej trening - dziwne, z tego co mi mówił to dopiero treningi ma po nowym roku. No , ale nie będę wnikała...
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, a potem zabrałam babcię Irenkę na krótki spacer do sklepu, gdyż pani Halince zabrakło galaretek. 
Idąc dużo rozmawiałyśmy, między innymi namawiałam babcię, by jednak zamieszkała z nami. Lecz niestety moje próby poszły na marne. Jak babcia się uprze, to nie da rady do niczego jej przekonać. W drodze powrotnej, zauważyłam parkujący pod naszym domem samochód Łukasza. Wysiadł z niego on i jakaś kobieta. Kobieta? - zdziwiłam się. Pośpieszyłam trochę babcię i po chwili byłyśmy w ciepłym domu. Wchodząc do kuchni zauważyłam wystrojoną blondynkę, a za nią stał Łukasz, który ją obejmował. Wow, pomyślałam. 
- Kupiłam galaretki - powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie. 
- Hej młoda, chciałbym Ci przedstawić moją dziewczynę Amelię - podeszłam do niej i podałam jej rękę. 
- Miło mi Cię poznać, Karina - uśmiechnęłam się. Mimo miłej buźki coś mi w niej nie pasowało. 
- Mi również - powiedziała. Łukasz ciągle na mnie spoglądał, co trochę mnie nurtowało. Dziwne, że jeszcze wczoraj chciał mnie pocałować, a już dzisiaj ma dziewczynę. Ale w sumie to jego sprawa, nie będę się tym przejmować. Gdy poszłam do góry, zadzwoniłam do Sary i umówiłam się z nią na 14 w pizzerii. Była 12, więc chwilę posiedziałam w internecie przeglądając facebook'a i fotkę. Chwilę przed 13 wybrałam ciuchy i poszłam się wykąpać. 
Równo o 13.50 zeszłam na dół. 
- Wychodzisz gdzieś - zapytała pani Halinka, gdy ubierałam kurtkę - Nie czekasz na obiad? 
- Niee, umówiłam się z Sarą na pizzę - uśmiechnęłam się. 
- To my Cię podwieziemy - pojawili się nagle Amelia i Łukasz. 
- Nie trzeba, nie chcę robić kłopotu - powiedziałam. 
- Ale to chyba żaden kłopot - powiedziała blondynka i spojrzała na mojego brata.
- No jasne, już się ubieramy i Cię podrzucimy - powiedział - Pakuj się do auta - rzucił mi kluczyki. 
- Sam się pakuj - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. Otworzyłam sobie auto i zasiadłam wygodnie na tylnym siedzeniu. 



***


- Jak tam u Ciebie i Mo - zapytałam, gdy siedziałyśmy razem z Sarą w pizzerii i opychałyśmy się pizzą. 
- Wspaniale - rozmarzyła się moja przyjaciółka - Myślałam, że zabawi się mną i rzuci od razu. Ale jednak okazał się tym wyjątkowym facetem. Powiedział mi, że chyba za nim nie przepadasz - spojrzała na mnie pytająco. 
- Oj , to nie jest tak, że go nie lubię. Po prostu wydaje mi się, że on i Marco coś ukrywają przede mną - powiedziałam i napiłam się coli. 
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale postaram się dowiedzieć coś na ten temat - uśmiechnęła się - Mo mówił mi, że będziecie z Jake'iem spędzać z nami sylwestra. Wytańczymy się w końcu ! 
- No pewnie, nawet nie musiałam Jake długo namawiać - wyszczerzyłam swoje ząbki. Gdy siedziałyśmy chwilę w ciszy postanowiłam powiedzieć Sarze o wczorajszym wieczorze z Łukaszem. Była zdziwiona tym, co jej powiedziałam. 
- Ale to jeszcze nic ! Dzisiaj przychodzę z babcią ze sklepu, wchodzę do kuchni, a tam Łukasz z takim plastikiem , że głowa boli! - zaśmiałam się - Przedstawił mi ją, jako swoją dziewczynę.
- Taaaa, żartujesz - nie dowierzała - Serio? 
- No nie kurde, na niby - przewróciłam oczami. 
- Nie jesteś zazdrosna - zapytała, a ja zakrztusiłam się kawałkiem pizzy, który miałam w buzi - Spokojnie , nie uduś się - zaczęła się śmiać. 
- Dlaczego miałabym być zazdrosna - zapytałam, gdy się ogarnęłam. 
- No nie wiem... Tak tylko pytam - stwierdziła, a ja pokręciłam głową. 
- Łukasz jest moim bratem i chcę dla niego, jak najlepiej - uśmiechnęłam się szczerze. 
- Dobra, dobra. I tak wiem swoje - skwitowała Sara. 
- A Ty głupia jesteś , małpo - wystawiłam jej język. 
Gd zjadłyśmy swoją pizzę, udałyśmy się do domu Mortiza, gdyż Sara obiecała, że go dziś odwiedzi. Weszłyśmy do środka, gdzie zastałyśmy grających w fifę Mo i Lewego. Przywitałyśmy się z nimi i zaległyśmy na kanapie. Chłopcy namawiali nas do zagrania z nimi, więc się zgodziłyśmy. 
- Ja biorę Borussię - krzyknęłam, jako pierwsza.
- A ja Real - powiedziała Sara. 
- To ja nie gram - powiedział obrażony Mo i usiadł dalej. 
- To ja też - zawtórował mu Robert - Karinko , chcesz coś do picia - zapytał się w naszym ojczystym języku. 
- Może być sok - powiedziałam, tak samo i się zaśmiałam, gdyż zobaczyłam zmieszane miny Sary i Mo. Lewy się zaśmiał i poszedł chyba do kuchni. Po chwili wrócił z sokiem i szklankami. 
- Podoba Ci się mój dom - zapytał Lewy.
- To my nie jesteśmy w domu Mortiza - zapytałam zdziwiona i w tym samym czasie strzeliłam gola Sarze - Jestę mistrzę - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. 
- Brawo - przybiliśmy sobie piątki - Przecież byłaś już tu, na imprezie ostatnio - dodał i zaczął się śmiać pewnie z mojej zmieszanej miny. 
- Aaa, no tak ! - krzyknęłam - Już pamiętam, okej okej. Nie śmiej się, zapomniałam o tym - wytknęłam do niego język. Zamieniłam się z Mo miejscami i teraz on grał razem z Sarą. Usiadłam na bujanym fotelu i napiłam się soku. 
- Nie wiesz, kiedy Mario przyjeżdża - zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. 
- A skąd ja mam to wiedzieć - odparłam po chwili. 
- Wydawało mi się, że utrzymujecie ze sobą kontakt... Przed jego transferem dużo mi opowiadał o Tobie, więc myślałem, że się przyjaźnicie lub jest coś więcej między Wami - nadal rozmawialiśmy po polsku. 
- Bo tak było, ale się zepsuło w pewnym momencie i nie chcę do tego wracać - uśmiechnęłam się - A jak chcesz wiedzieć to pewnie Łukasz wie. Praktycznie codziennie z nim gada...
- Spoko, ale jeśli będziesz chciała pogadać to wal śmiało - poczochrał moje włosy. Właśnie w tym momencie polubiłam Roberta. Z początku myślałam, że jest strasznie zarozumiały i podrywacz z niego. Ale teraz widzę, że mogę mieć w nim oparcie. 
- A jak u Ciebie Lewusku - spytałam. 
- Powiem Ci, że znacznie lepiej. Poznałem fajną dziewczynę, Klarę i jest też polką. Siostra Mats'a ją przyprowadziła na moją imprezę i tak ją poznałem. Na razie tylko się spotykamy, ale mam nadzieję, że wyjdzie coś z tego - zwierzył mi się. 
- To świetnie! - uśmiechnęłam się - Nie warto marnować życia na wspominaniu i użalaniu się nad sobą.
- I tu się z Tobą zgodzę , młoda - pokręciłam głową z niezadowolenia i spojrzałam na zegarek - Odwieźć Cię do domu - zapytał. 
- Nie chcę robić problemu, zadzwonię po Łukasza - odpowiedziałam i wyciągnęłam telefon. 
- Ale to żaden problem - zabrał mi telefon - Odwiozę Karinę i zaraz będę. Nie seksić się tutaj.
Pożegnałam się z Sarą i Mo i poszłam się ubrać. Wychodząc z domu Lewego wpadłam na kogoś.
- Uważaj, jak chodzisz - powiedziałam , gdy spojrzałam na uśmiechniętego Reus'a.
- Sory - tylko tyle zdążył powiedzieć, bo wyminęłam go i podeszłam do auta. Czekałam chwilę na Roberta, który witał się z Marco. Lewy otworzył mi drzwi i już po chwili byliśmy w drodze do mojego domu. 
- Macie jakąś spine z Marco - zapytał Robert.
- Myśli, że może mieć każdą - skwitowałam, dając mu do zrozumienia, że nie chce o Nim rozmawiać. 
- Zrobił Ci coś? Ale ma po pysku - chyba się wkurzył. 
- Niee, nic mi nie zrobił.
- Na pewno ? 
- Tak, na pewno. Uspokój się - dałam mu mięczaka w ramie. 
- Ale, jakby coś Ci zrobił to mów od razu - ciągnął dalej Lewy. 
- Dobrze , dobrze wujku - zaśmiałam się. 
- Czy wyglądam na Twojego wujka - zapytał - No dobra, jest to 9 lat różnicy ale nie przesadzajmy. 
- O matko ! Ale Ty stary jesteś, z kim ja się zadaje - powiedziałam drastycznie i pokręciłam głową. 
- Z gwiazdą Bundesligi, więc mordka w kubeł i ciesz się z tego - znów poczochrał moją grzywkę. 
- Jeszcze raz dotkniesz moich włosów, a pożałujesz - zagroziłam i poprawiłam grzywkę. 
- Jakoś się Ciebie nie boję Karinko.
- Szkoda, bo powinieneś - zrobiłam szyderczą minkę - Dzięki za podwiezienie - powiedziałam, gdy podjechaliśmy pod mój dom. Przybiłam mu żółwika i wyszłam z auta. 


* Marco *


Zjebałem sprawę, mogłem nie być taki nachalny. Przecież dobrze wiedziałem, że ona taka nie jest. A i tak to zrobiłem. Pewnie już nigdy z nią normalnie nie pogadam. 
Wiem, że źle zrobiłem kłamiąc o Mario, ale dostał w końcu nauczkę. Nie zadziera się z Marco Reus'em! I pomyśleć, że kiedyś byliśmy, jak bracie....
Gdy wpadła dziś na mnie myślałem, że moje serce wybuchnie. Wydawała się taka krucha i niewinna. I pewnie teraz nieszczęśliwa przeze mnie. No ale przecież ma Jake, który na nią nie zasługuje... Ale niee, nie mogę w ten sposób o niej myśleć. Jest tylko kolejną laską, którą chciałem zaliczyć, pomyślałem. 
- Nad czym tak dumasz - wyrwał mnie z zamyśleń mój przyjaciel Mo.
- A tak tylko się zamyśliłem - powiedziałem i machnąłem ręką.
- Mnie nie oszukasz Reus - i miał racje, nigdy nie potrafiłem kłamać. Dlatego też dziwię się, że z taką łatwością poszło z młodą. 
- Pogadamy, jak będziemy sami - spojrzałem na grającą Sarę. 
- Mów teraz, Sara nikomu nic nie powie. Prawda, kochanie - zwrócił się do niej, na co ona tylko kiwnęła głową na " tak ".
Opowiedziałem Mo i w sumie też Sarze, o tym jak wpadła na mnie Karina i jak zachowuje się w stosunku do mnie po tym co jej zrobiłem. 
- Dobrze, że nie wie, że to o Mario wszystko wymyśliłeś - powiedział Mo, a ja w tamtym momencie chciałem go zabić. 
- Mo! Nie przy Sarze ! To miała być tajemnica - krzyknąłem na niego. 
- Jakie kłamstwo o Mario - zapytałam Sara, gdy podeszła do nas. 
- Nie ważne - powiedziałem i zwróciłem się do Mo - Wielkie dzięki. 
- Sorry, stary. Wymsknęło mi się - powiedział ze skwaszoną miną Mortiz. 
- Czyli to kłamstwo ?  Wiedziałam. Reus, czy Ty czasem myślisz? Wiesz, co zrobiłeś? Ona go pokochała, a Ty to zniszczyłeś, bo co?! Bo chciałeś iść z nią do łóżka, czy Ciebie do końca popierdoliło? Mario teraz jest w Monachium i pewnie nadal nie wie, dlaczego Karina była na niego taka wściekła! A wszystko to przez Twoją głupotę! Dobrze Karina mówiła, że coś ukrywasz ! - dokończyła swój monolog. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć... Więc po prostu wstałem i opuściłem dom Lewego. 
Pierwszy raz, ktoś powiedział mi prawdę prosto w oczy i do tego w taki sposób. Być może zraniłem przy tym Karinę, ale Mario nie żałuje wcale...






_______________________________________________________________

Krótki i taki trochę bleee xD Ale nie dam rady nic więcej dziś wymyślić. Mam nadzieję, że na następny nie będziecie musieli tyle czekać. 
Rozdział zostawiam Wam i myślę, że pojawi się pod nim tyle samo komentarzy, co pod 18 ;) Jestem na prawdę Wam wdzięczna , za to , że czytacie moje wypociny i do tego je komentujecie ! ;D Uwielbiam Was <3 Cieszę się, że również anonimki komentują ;) Oby tak dalej :D 
Proszę Was, abyście zostawiały linki do swoich opowiadań, bo nie jestem wstanie sama tego ogarnąć ;) Za duuużo, znacznie za duużo dziewczyny piszecie ! ;) Dlatego przepraszam, że czasem nie zdążę skomentować, ale czytam wszystko ! ;) 
Miłego czytania ! 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!!  


 
Przedstawiam, Wam mojego męża Marco Reusa ♥♥♥♥♥♥♥♥
 
 

marcohan Źródło:

 
 
 
Pozdrawiam, Karinka <3

 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 18






***
 Minęły ponad 2 miesiące od wyjazdu Mario. Dużo się przez ten czas zmieniło. Od miesiąca jestem z Jake'iem. Długo zbierał się na to , by wyznać mi co tak na prawdę do mnie czuje. Mimo tego, że dalej nie przestałam myśleć o Mario, zgodziłam się na związek. Może w ten sposób zapomnę o Goetze. Jake jest wspaniały, mam w Nim przyjaciela, a to jest najważniejsze. Mimo tego, że nie jestem do końca pewna, co do niego czuję, to bardzo angażuję się w ten związek. Wiem tyle, że jest dla mnie bardzo ważny.
Z Marco nie rozmawiałam od tamtego wieczoru, gdy mnie nachalnie całował. Oczywiście próbował przeprosić, ale nie zamierzałam mu tego wybaczać. Postąpił chamsko , a tego mu nie zapomnę. Czasami nachodzą mnie wspomnienia rozmowy z Mario, gdy powiedział , że nie może uwierzyć w to, że uwierzyłam Marco. Może nie powinnam mu wierzyć? Ale z drugiej strony, dlaczego Reus miałby okłamywać mnie ... Staram się o tym nie myśleć i Jake mi w tym pomaga.
Nie uwierzycie, ale pani Halinka, jakby się zmieniła. Jest bardziej milsza i mogę z nią normalnie porozmawiać. Sama zaproponowała, aby na święta przyjechała do nas babcia Irenka i nawet po nią pojedzie. Cieszę się, że w końcu udało mi się z nią złapać wspólny język.


** 24 grudnia **
Dziś wigilia, babcia Irenka wypoczywa po podróży w salonie. Pani Halinka wygoniła dwóch Piszczków z domu i pewnie siedzą u Kubusia. A ja razem z nią przygotowujemy różne potrawy i ciasta. Niby przyjemne zajęcia, ale po dwóch dniach stania w kuchni jest to męczące.
Wigilię spędzamy w piątkę, ale na resztę świąt zjeżdża się cała rodzinka Piszczków. Fajnie, że poznam resztę rodziny, ale trochę się tego boję. Bo, co jeżeli im się spodobam? Albo zrobię coś nie tak pod ich obecność...
- Wszystko gotowe, idź się przyszykuj o 18 zaczynamy - powiedziała uśmiechnięta pani Halina. Odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam do swojego pokoju. Była 16, więc miałam sporo czasu. Biorąc laptopa, położyłam się na łóżku.
- O tak, tego mi było trzeba - powiedziałam do siebie. Odpaliłam laptopa i włączyłam sobie Passenger- Let Her Go. W ostatnim czasie bardzo spodobała mi się ta piosenka, lubiłam przy niej zasypiać. Przejrzałam fejsbusia i nie wyłączając piosenki poszłam się wykąpać. Kąpiel zajęła mi zadziwiająco długo, ale potrzebowałam takiego relaksu. Wróciłam do pokoju i wybrałam odpowiednie na dziś ciuchy to pierwsze ;) . Gdy zaczęłam się przebierać, do pokoju wpadł Łukasz.
- Wyjdź - powiedziałam - pukać nie nauczyli - zapytałam lekko zdenerwowana i wróciłam do zakładania spodni, a potem bluzki.
- Nie ubieraj się - zaśmiał się Łukasz i wyłożył się na moim łóżku.
- Zboczeniec. Czego chcesz - zapytałam.
- Mam problem, chyba się zakochałem.
- Taa , chyba we mnie - wyśmiałam go.
- Nie żartuje.
- Ale ja mam już chłopaka - śmiałam się pod nosem.
- Nie chodzi o Ciebie Ty durniu mały - rzucił we mnie poduszką.
- Ej, już coś Ci mówiłam na temat mojego wzrostu - oburzyłam się.
- Sorry, ale na prawdę mam problem.
- No dobra, zakochałeś się, i w czym problem - spojrzałam na niego.
- W tym, że to żona Klopp'a - wtf?, pomyślałam.
- Jaja sobie robisz - zapytałam poważnie, chociaż chciałam się śmiać.
- Noo - zaczął się śmiać.
- Jaka ciota ! Już myślałam, że serio mówisz - rzuciłam w niego poduszką, za co dostałam dwa razy mocniej. Zabiję go kiedyś, pomyślałam, gdy spadłam przez niego z łóżka.
- A tak na serio, to mam coś dla Ciebie - wyciągnął z kieszeni pudełko - Do tego jest jeszcze list, ale to nie jest odpowiednia pora, abym Ci go dał.
- To od Ciebie - zapytałam i wzięłam od niego swój prezent.
-  Prawie 18, zaraz widzę Cię na dole - zignorował moje pytanie, poczochrał moje włosy i wyszedł. Otworzyłam pudełko i wyjęłam z niego piękny zegarek , nie zastanawiając się długo nałożyłam go na nadgarstek. Pobiegłam szybko do łazienki i doprowadziłam się do porządku. Gdy zeszłam na dół, wszyscy byli już w jadalni i czekali na mnie. Odmówiliśmy modlitwę, podzieliliśmy się opłatkiem i wszyscy zajęliśmy się kosztowaniem potraw. Przy kolacji pan Kazimierz poruszył temat mojej babci. Zaproponował staruszce zamieszkanie tu w Dortmundzie razem z nami. Ale niestety nie zgodziła się. Powiedziała, że całe życie spędziła w Polsce, więc tam też chce je dokończyć. Trochę zabolały mnie jej słowa, bo w głębi duszy wiedziałam, że dużo jej nie pozostało.
Po kolacji rozpakowaliśmy swoje prezenty, a potem wzięłam prezenty dla Jake i jego rodziców i poszłam do niego. Drzwi otworzył mi tato Jake, Garry. Przywitał mnie z uśmiechem i zaprowadził do całej rodziny. Złożyłam wszystkim życzenia, a potem wręczyłam im prezenty. Gdy poszliśmy z Jake'iem do jego pokoju otrzymałam swój prezent . Podziękowałam mu namiętnym pocałunkiem. Obejrzeliśmy końcówkę Kevina i poszliśmy na bardzo długi spacer po Dortmundzie. W pewnych momentach żałowałam, że nie jestem teraz z Mario tylko z Jake'iem, ale szybko to przechodziło. Trzymając się za rękę podziwialiśmy piękno Dortmundu. Lubiłam przyglądać się wystrojonym światełkami i innymi dekoracjami domom. Czułam wtedy tą magię świąt. 
- Jakie plany na Sylwestra - zapytał Jake przedzierając się przez mój natłok myśli. 
- Aa , no tak . Zapomniałam Ci powiedzieć, a w sumie to zapytać. Bo Łukasz dał mi dwa zaproszenia na ich imprezę. Będą wszyscy z Borussii, no Sara też będzie, bo chodzi z tym nieszczęsnym Mo. Pójdziemy? - spojrzałam na niego. 
- W sumie, to dlaczego nie - uśmiechnął się i ucałował mój policzek. Lubiłam spędzać czas z chłopcami. Niektórzy rzeczywiście zachowywali się, jak jakieś gwiazdy ale reszta była na prawdę spoko, więc ucieszyłam się na samą myśl o Sylwestrze z nimi, no i z moim chłopakiem. 
Wracaliśmy już do domu Jake'a, kiedy zadzwonił mój telefon. 
- Co jest - zapytałam, gdy tylko odebrałam połączenie od Łukasza i dałam na głośnomówiący. 
- Wybieram się Lewego na małą imprezkę, jedziesz ze mną? Jeżeli tak, to rodzice już ci pozwolili, bo pytałem. To, jak? 
Spojrzałam pytająco na Jake'a, a on w odpowiedzi uśmiechnął się i pocałował, co znaczyło " tak ". 
- Mogę jechać, podjedziesz po mnie do Jake ? 
- Zaraz będę młoda - i rozłączył się. Przytuliłam się do Jake'a. Przy nim czułam się bezpieczna i komuś potrzebna.
- Jesteś kochany - pocałowałam go namiętnie, a on to odwzajemnił. 
- Wiem - odpowiedział i wyszczerzył ząbki, gdy skończyliśmy okazywać sobie czułości. 
- I do tego taki skromny - zaczęliśmy się razem śmiać. Po chwili podjechał Łukasz, więc musiałam pożegnać się z moim ukochanym. 
- Wesołych Świąt, słonko - pocałował mnie w usta i mocno przytulił. 
- Do jutra - uśmiechnęłam się jeszcze i weszłam do auta. 
- Nie za dużo tych czułości - zapytał Łukasz - Chyba za młoda jesteś jeszcze. 
- Serio? - spojrzałam na niego kpiąco - Wiem, że mieliśmy zapomnieć o tamtym incydencie, no ale bez przesady braciszku - poklepałam go po ramieniu. 
- Nie wiem, o czym Ty mówisz. 
- Jasne, pewnie codziennie masturbujesz się wspominając tamtą noc - zaśmiałam się. 
- Chyba mówisz o sobie - pokazał mi język, a ja zaczęłam się śmiać. 
- Głupiutki jesteś, wiesz - poczochrałam jego włosy. 
- Ale i tak Cię pociągam. 
- Daleko jeszcze? Bo widzę, że zaczynasz jeszcze gorsze głupoty gadać. 
- A co, może tak nie jest - zapytał. 
- Niee. Sorry, ale wolę młodszych - odpowiedziałam, a Łukasz zajechał pod dom Lewego.
- I tak wiem, że kłamiesz - klepnął mnie w tyłek, gdy byliśmy przed drzwiami Roberta, za co wylądował w zaspie, a ja uciekłam szybko do domu. Rozebrałam się i przywitałam z wszystkimi. 
- A gdzie masz Łukasza - zapytał Mats, a za mną stanął przemoczony i zmarznięty Łukasz. Wszystkie oczy spojrzały na mnie. 
- Zasłużył sobie - powiedziałam i wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili straciłam z oczu Łukasza. Pewnie Lewy dał mu jakieś ciuchy i poszedł się przebrać, pomyślałam. Dosiadłam się do Cathy, dziewczyny Hummels'a i wypiłam z nią po piwku. Fajna z niej dziewczyna, z początku myślałam, że to jakaś wielka damusia, ale jest całkiem spoko. Nawet umówiłyśmy się na zakupy przed imprezą sylwestrową.  Mats wziął ją do tańca, więc zostałam sama. Lecz nie na długo, Lewy widząc mnie samą, wtrynił swoją dupę obok mojej. 
- Co tak sama siedzisz - zapytał i objął mnie ręką, był już trochę podpity. 
- Hummels porwał mi Cathy , więc zostałam sama - uśmiechnęłam się - a gdzie Twoja Ania?
- Nie wiem, zerwaliśmy jakieś 3 tyg. temu - powiedział. 
- Ouu , przepraszam. Łukasz mi nic nie mówił, nie wiedziałam - zaczęłam się tłumaczyć. 
- Nic się nie stało. Płakać po niej nie będę, znajdę sobie inną. Mam już chyba kandydatkę - puścił do mnie oczko. 
- Mam chłopaka, więc musisz szukać gdzieś indziej Lewusiu - upiłam łyka piwa. 
- Ściana nie chłopak, da się przestawić - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać. 
- Raczej chłopak nie ściana. Ale nie ważne, chodź zatańczyć - wstaliśmy z kanapy i poszliśmy w dancing. 
Godzinę później zjawiła się Sara z Mo, więc miałam towarzystwo do końca imprezy. Do domu wróciliśmy z Łukaszem po 3, oczywiście taksówką, bo ten ciołek musiał się upić. 


***


 Poznałam mniej więcej całą rodzinę Piszczków. Bardzo mili z nich ludzie. Niestety trafiła się jedna osoba, przez którą zrobiło się mniej sympatycznie. Mianowicie Jola - kuzynka Łukasza była dość wredna dla mnie. Od samego jej przyjazdu coś jej nie pasowało w mojej osobie. Puszczałam uwagi dotyczące moich ciuchów, czy wyglądu. Oczywiście, gdy byłyśmy same. Przy rodzinie udawała bardzo miłą. 
Jednak dzisiaj, w Drugi Dzień Świąt, przy kolacji niechcący trąciłam szklankę z sokiem i wylałam na nią. Zaczęłam przepraszać, ale ona się wściekła i zaczęła obrażać przy wszystkich wypominając to, że rodzice mnie nie chcieli, i żebym wracała skąd przyszłam. Wstałam  od stołu przepraszając moją nową rodzinę i pobiegłam do swojego pokoju, po czym zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Położyłam się na łóżku i łzy zaczęły spływać na poduszkę. Było mi strasznie przykro. Pierwszy raz ktoś powiedział mi prosto w oczy, że rodzice mnie nie chcą. Nawet, gdy sama sobie to wmawiałam to nie było to tak bolesne, jak teraz wypowiedziane to przez moją super nową kuzynkę. Słyszałam podniesione głosy z dołu na Jolkę. 
- Bardzo dobrze jej tak, gówniara głupia - pomyślałam. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chciałam z nikim rozmawiać w takim stanie. Rozmazana, czerwone oczy... 
Jednak pukanie nie ustawało, więc zmuszona podeszłam do drzwi i otworzyłam je. 
- Mogę wejść - zapytał nie kto inny niż Łukasz. 
- Jeśli musisz - odwróciłam się i położyłam z powrotem - Tylko zamknij na klucz - dodałam i wtuliłam twarz w poduszkę, Łukasz przekręcił klucz i usiadł na łóżku. 
- Chciałem Cię bardzo przeprosić za...
- Nie musisz. To nie Twoja wina, że masz niewychowaną kuzynkę - wtrąciłam mu się w zdanie. 
- Wiem, że bardzo zabolały Cię jej słowa, ale nie przejmuj się nimi. Gówno wie o Twojej przeszłości. Ważne, że teraz masz mnie i rodziców - powiedział. Podniosłam się i mocno go przytuliłam. 
- Dziękuję - powiedziałam mu do ucha, a on jeszcze mocniej mnie do siebie docisnął - Ejejej, bo mnie udusisz - zaśmiałam się, a on razem ze mną. 
- Weź ogarnij twarz, bo wyglądasz strasznie - nabijał się Piszczek. 
- Pff, dzięki - powiedziałam i wstałam - Myślałam, że w każdym stanie Ci się podobam.
- Przecież żartowałam - złapał mnie za rękę i pociągnął, tak, że wylądowałam na nim prawie go całując. 
- Spadaj, już za późno - uszczypnęłam go w brzuch, wstałam z niego i szybko pobiegłam do łazienki. O Boże! - tylko to przyszło mi na myśl, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Na prawdę strasznie wyglądałam. Tusz rozmazany na całej twarzy, co za wstyd ! 
Nalałam na wacik mleczka i doprowadziłam twarz do porządku. Gdy wyszłam Łukasz zaproponował mi mały spacer. Nie myśląc długo zgodziłam się. Ubrałam się ciepło i po chwili byłam gotowa do wyjścia. Gdy zeszłam na dół zaczęłam się rozglądać za całą rodziną. Lecz po krótkim poszukiwaniu, okazało się , że nikogo nie ma. 
- Pojechali do wujka Henryka - powiedział Piszczek, który zjawił się nagle nie wiadomo skąd. 
- Wystraszyłeś mnie - walnęłam go w ramię, po czym wyszłam na zewnątrz - Brrrr, jest tak zimno , a Tobie zachciało się na spacerek - trzęsłam się cała, gdy szliśmy jedną z uliczek. 
- Mogę Cię rozgrzać - poruszał zachęcająco brwiami. 
- Ciągnij się - pokazałam mu język - Nie zapominaj, że mam chłopaka, Ty jesteś moim bratem, i że kocham Mario - powiedziałam bez zastanowienia. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co przed chwilą powiedziałam. Spojrzałam na Łukasza i sądząc po jego minie, był trochę zdzwiniony. 
- To dlaczego jesteś z Jake'iem - zapytał przerywając niezręczną dla mnie ciszę. 
- Bo chcę zapomnieć o Mario - spuściłam głowę w dół. 
- Wykorzystujesz go ! - wydarł się. 
- Cichoo, wcale nie wykorzystuję. On mnie kocha, ja jego też tyle, że na swój sposób. On jest szczęśliwy, ja mniej więcej też, więc jest super - powiedziałam. 
- Tak sobie wmawiaj. 
- Oj przestań. Jest dobrze, tak jak jest - usłyszałam tylko ciche " mhm " ze strony Łukasza, a już po chwili leżałam na plecach cała w śniegu. 
- Zabiję Cię - krzyknęłam i podniosłam się, a Łukasz zaczął uciekać, więc ja za nim. Niestety nie dane mi było daleko dobiec w moich zajebiście śliskich butach. Poślizgnęłam się i wylądowałam dupą na lodzie, na co głośno pisnęłam. Łukasz momentalnie znalazł się przy mnie i zamiast mi pomóc to ten praktycznie sikał ze śmiechu. 
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Pomógłbyś mi , a nie. Taki z Ciebie braciszek - obraziłam się. 
- No przepraszam - zaczął mówić, lecz znów zaczął się głośno śmiać. 
- Długo jeszcze ? Ten lód nie jest gorący, bo jakbyś nie zauważył to JEST LÓD! Po za tym dupa mnie boli przez Ciebie. 
- Przeze mnie? Taa , jak zwykle wszystko na mnie - trochę spoważniał, po czym pomógł mi wstać. 
- Auuu - złapałam się za swój obolały tyłek. 
- Może masażyk - zapytał z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. 
- Jak zaraz dostaniesz kopa w dupe, to nie wiem, czy dalej będziesz się tak głupio uśmiechał - skwitowałam i ruszyłam w stronę naszego domu. 
- Przecież to nie moja wina, że nie umiesz biegać - powiedział, gdy znalazł się obok mnie. 
- Nie pogarszaj swojej sytuacji braciszku. 
- W ogóle nie znasz się na żartach ! - udał obrażonego. 
Postanowiłam nie odzywać się już nic. Do końca drogi powrotnej żadne z nas się więcej nie odezwało. Ja szłam z obolałym tyłkiem, a Łukasz nie chciał bardziej mnie denerwować. 
Gdy byliśmy w domu poszłam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę i poszłam się wykąpać. Po skończonej kąpieli wróciłam do pokoju. Biorąc laptopa i gasząc światło wpełzłam pod kołdrę. Poszukałam w internecie jakiegoś filmu i włączyłam go. Po 10 minutach, gdy zaczął się film do mojego pokoju wszedł Łukasz. 
- Jak tyłek - zapytał i postawił na stolik dwa kubki z gorącą czekoladą i chipsy paprykowe. 
- Dalej boli - skrzywiłam się i zrobiłam miejsce obok siebie. 
- Już nie jesteś zła - zapytał zdziwiony i usadowił się obok mnie. 
- Przecież to nie Twoja wina głupku, odwaliło mnie. Przepraszam - uśmiechnęłam się otrzymując to samo od Łukasza. 
- Co oglądamy? 
- Jakiś nowy horror znalazłam - powiedziałam i upiłam łyka czekolady, po czym otworzyłam paczkę moich ulubionych chipsów i zaczęliśmy je konsumować. 
Oczywiście film okazał się bardzo, bardzo straszny dlatego Łukasz objął mnie swoim ramieniem, tak, że mogłam chować twarz w jego umięśnionym torsie, co bardzo mi się podobało. Wiem, że to mój brat, ale to co stało się między nami zmieniło nasze relacje brat-siostra. I choćbym bardzo chciała o tym zapomnieć, to nie dam rady... 
Łukasz zaczął bawić się moim włosami, za co oberwał, bo nie lubię , gdy ktoś dotyka moich włosów. Położyłam laptopa na nogach Łukasza, by zmienić pozycję na bardziej leżącą, gdyż nie było mi zbytnio wygodnie w poprzedniej. Łukasz zrobił to samo kładąc laptopa na stolik. Był jeszcze bliżej mnie, jego ciało dotykało mojego. Wziął z powrotem laptopa i dalej oglądaliśmy film. Nagle Łukasz obrócił twarz do mojej i powoli zmniejszał odległość między naszymi ustami....














_______________________________________________________


Jestem straszna, za co bardzo Was przepraszam.  
Pogubiłam się i straciłam całkowicie wenę, wplątałam się w coś, czego nie chciałam i nie wiem, jak to teraz odkręcić ;c 
Myślę nad zawieszeniem tego bloga, aż do momentu, gdy coś wymyślę lepszego. 
Pisałam ten rozdział ponad tydzień i wyszło, co wyszło ;/ Właśnie go skończyłam i nie chce mi się poprawiać błędów, gdyż jutro szkoła i trzeba iść spać ! ; x 
Dziękuję za 10 tyś. wyświetleń ! Jesteście cudowni ;) Mam nadzieję, że nie opuścicie mnie ;> 
Następny? Nie wiem kiedy, postaram się coś wymyślić , ale nic nie obiecuję ;) 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!



Pozdrawiam, Karinka ! <3
 




 

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 17


***


W domu Mario była cała drużyna BvB. No może prawie cała, nie było Marco. Przywitałam się z wszystkimi i zajęłam wolne miejsce obok Łukasza. 
- Po co mnie tu przywiozłeś - zapytałam cicho. 
- Ponieważ Mario mnie o to poprosił - wyznał. Spojrzałam na niego pytająco, ale nic więcej nie udało mi się z niego wyciągnąć. 
Choć minęło zaledwie 30 minut od kąt tu przyszliśmy, ja już miałam dosyć. Ciągle przypominały mi się sytuacje, które zaistniały tej nocy. Mario, Marco no i Łukasz... Mimo, że wylądowałam w łóżku z Łukaszem, to pocałunek z Mario najwięcej zajmuje w moich myślach. Odstawiłam swój napój na stolik i poszłam na górę, bo tam była łazienka. Gdy już miałam do niej wejść zauważyłam otwarte drzwi do jakiegoś pokoju. Wiem, że nie powinnam , lecz ciekawość wzięła górę.  Po chwili byłam w pokoju i zamknęłam za sobą delikatnie drzwi. Jak się wydawało była to sypialnia Mario. Wszędzie były porozrzucane ciuchy i różne inne rzeczy. Najbardziej zdziwiły mnie walizki leżące obok łóżka, jedna była już cała wypełniona ubraniami Mario. Wybiera się gdzieś, pomyślałam. W tej samej chwili usłyszałam otwierające się za mną drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w nich Goetze'go. 
- Co Ty tutaj robisz - zapytał zdziwiony moją obecnością w jego pokoju. 
- Wyjeżdżasz? - zignorowałam jego pytanie i wskazałam na walizki - W sumie to nie ważne, nie obchodzi mnie to - dodałam i nie zwracając na niego uwagi wyminęłam go w drzwiach i zeszłam na dół. Wszyscy świetnie się bawili, Hummels zaczął ostro wywijać ze swoją dziewczyną. Chyba za dużo alkoholu, pomyślałam. 
- Co tam, młoda - zapytał Mo, który pojawił się nagle. 
- Wszystko w porządku - skłamałam, gdyż nie mam do niego zaufania. Coś mi w nim nie pasuje, to samo odczucie mam od pewnego czasu do Marco... - A co u Ciebie, gdzie masz Marco - zapytałam. 
- Na pewno? Nie wydaje mi się, żeby było okej. Coś się stało - zapytał, po czym dodał - Marco nie został zaproszony.
- Wydaje Ci się, po prostu boli mnie trochę głowa. Trzyma mnie chyba jeszcze od wczorajszej imprezy - zaśmiałam się, aby uwierzył w moje słowa. W sumie to nie dziwię się, że Mario nie zaprosił Marco. Z tego co zauważyłam to nie mieli najlepszych relacji, myślałam. 
Na moje szczęście porwał mnie do tańca Kubuś, którego bardzo polubiłam. Kiedy jeszcze byłam w domu dziecka, razem z Piszczkiem byli moimi ulubionymi piłkarzami. A teraz, gdy ich poznałam okazali się jeszcze wspanialsi. Pomijając wczorajszą noc... 
Tańczyłam z Błaszczykowskim parę piosenek, gdy nagle muzyka ucichła i pojawił się właściciel domu.
- Kochani - zaczął Mario - nie wszyscy o tym wiedzą. Dlatego urządziłem tą imprezę. W sumie to imprezę pożegnalną - spojrzałam na niego zdziwiona - Przeprowadzam się do Monachium i od 21 listopada będę grał w Bayernie.
Wszyscy Ci, którzy nie wiedzieli byli bardzo zszokowani tym, co właśnie ogłosił Goetze. Niektórzy życzyli mu powodzenia, a inni, w sumie tylko ja, nie mogłam w to uwierzyć. Nagle, jakby coś we mnie pękło i aby nie pokazać tego przy wszystkim, wyszłam z mieszkania. Udałam się na tyły domu Mario i usiadłam na huśtawce, koło której leżały zabawki dla psa. Ciekawe po co mu je, przecież on nie ma psa, pomyślałam. 
Podwinęłam nogi pod brodę i patrzyłam się w jeden punkt, a z moich oczu zaczęły płynąć pojedyncze łzy. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Chociaż mocno mnie zranił, to nie potrafię o nim zapomnieć. Być może będzie lepiej, gdy wyjedzie. Być może...
- Dlaczego tutaj siedzisz? Zamarzniesz - rozpoznałam ten głos - Chodź do środka - Nie spojrzałam na niego, wiedziałam, że, gdy to zrobię rozkleję się jeszcze bardziej. Więc próbowałam nie zwracać na niego uwagi. Dopiero gdy usiadł obok mnie, poczułam tą bliskość między nami. Dlaczego on tak na mnie działa, zapytałam się w myślach. 
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła. Ale to nie było tak, wysłuchaj mnie chociaż przez chwilę - dodał. 
- Nie mam zamiaru słuchać Twoich kłamstw - wstałam i już miałam odejść, gdy Mario mocno mnie przytulił. Z początku nie chciałam tego, ale po chwili moje ręce powędrowały wokół jego szyi, a głowę oparłam na jego ramieniu i rozpłakałam się, jak małe dziecko. Na co Mario jeszcze mocniej mnie do siebie docisnął. Trwaliśmy w takim uścisku dość długo, kiedy się uspokoiłam i uwolniłam z jego objęć, spojrzałam w jego oczy. 
- Nigdy Ci tego nie wybaczę - powiedziałam i odeszłam zostawiając go samego. W mieszkaniu odnalazłam Piszczka, kiedy mnie zobaczył bez żadnych pytań i pożegnań, ubrał się i zabrał mnie do domu. 
- Wiedziałeś - zapytałam i spojrzałam na niego. 
- A czy to coś Ci pomoże - odpowiedział pytaniem. 
- Odpowiedz. 
- Jesteśmy przyjaciółmi, dziwne by było gdyby mi nie powiedział - powiedział.
- Od kiedy o tym wiesz - zapytałam . 
- Po tym, jak pokłóciliście się u nas w domu, powiedział mi, że zgodzi się na transfer do Bayernu.
O nic więcej nie pytałam. Czyli, że to niby moja wina? Przeze mnie Łukasz straci swojego jednego z najlepszych przyjaciół, a Borussia takiego piłkarza... Nie potrzebnie zgadzałam się na randkę, nie potrzebnie prosiłam go o ten wyjazd do Polski. Gdyby nie ja, wszystko było by w najlepszym porządku. Z moim rozmyśleń wyrwał mnie głos Łukasza. 
- Już stoimy pod domem dobre 5 minut, może w końcu ruszysz dupe i wyjdziesz z auta - zapytał. 


** Poniedziałek **


Czyli było to moje pożegnanie z Mario. Może tak będzie lepiej dla mnie. Nie będę żyła w obawie, że mogę gdzieś go spotkać. Mam nadzieję, że uda mi się o nim zapomnieć, myślałam, gdy jechałam autobusem do szkoły. Dziś jechałam sama, gdyż mam na trzecią lekcje, a Jake i Daniel normalnie na 8.00. Gdy wysiadłam z autobusu, od razu ruszyłam do szkoły. Tam, przy samym wejściu dopadła mnie Sara. 
- Słyszałam o transferze Mario do Bayernu - zaczęła.
- Nie chcę o nim gadać. Lepiej powiedz mi co u Ciebie słychać - chciałam zmienić temat. 
- Nie zgadniesz kogo wczoraj poznałam na kręgielni - prawie wykrzyczała z zadowolenia. 
- Nialla Horana - zapytałam i wyszczerzyłam ząbki, gdyż obie uwielbiałyśmy 1D. 
- Chciałabym, ale nie - powiedziała.
- Więc kogo - zapytałam. 
- Na pewno go znasz. Umówiłam się z nim dziś na pizze i kino, więc musisz iść ze mną. 
- Taaa, już biegnę. Wy się zajmiecie sobą, a ja będę siedziała i patrzyła na Was, jak jakaś idiotka. Nie, dzięki - skwitowałam. 
- Pomyślałam o tym, On zabierze ze sobą swojego przyjaciela, więc nie będziesz idiotką, cioto. 
- No nie wiem, zastanowię się - po tych słowach usłyszałyśmy dzwonek na lekcje, więc udałyśmy się do klasy. Lekcje minęły nam strasznie szybko. Pod koniec ostatniej lekcji zgodziłam się na wyjście z Sarą i jej prawie nowym chłopakiem. 
Gdy czekałam na autobus zauważyłam, że jakieś trzy blondi uważnie mi się przyglądają. 
- Coś nie tak - podeszłam do nich i zapytałam lekko zirytowana.
- Ty jesteś tą siostrą Łukasza Piszczka - zapytała jedna z nich. 
- Możliwe, a co ?
- Słyszałyśmy, że na ostatniej imprezie w klubie ostro dałaś czadu z Mario - wszystkie trzy zaczęły się śmiać, a we mnie narastała złość. 
- Że co?! Skąd to wiecie - wydarłam się. 
- Również mamy przyjaciół w Borussii, a Twój ukochany nie umie trzymać języka za zębami - zaśmiały mi się prosto w twarz, po czym odeszły. Na szczęście zauważyłam Jake zbliżającego się w moją stronę. Nie czekając długo podbiegłam i wtuliłam się w niego. Z moich oczu zaczęły płynąć gorzkie łzy. Nie mogłam uwierzyć, że Mario po raz kolejny może coś takiego zrobić. 
Gdy odsunęłam się od Jake, opowiedziałam mu o zaistniałej sytuacji z przed kilku minut. Tak samo, jak ja strasznie się wściekł i postanowił odwiedzić Goetze'go. 
- Nigdzie nie pójdziesz. Po za tym z tego co wiem od Łukasza to dziś rano wyjechał do Monachium - powiedziałam. 
- Jaki frajer z niego - krzyknął Jake - jak można być takim debilem i rozgadywać takie rzeczy... 
- Przestań się nakręcać - próbowałam go uspokoić, choć sama byłam wkurzona - Chodź, nasz autobus przyjechał. 
Jake usiadł obok mnie w autobusie i objął mnie. Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela. Choć czasem wydawało mi się, że czuje coś więcej do mnie niż przyjaźń. Miałam nadzieję, że tylko mi się to wydaje. W drodze do domu powiedziałam mu o tym, że idę z Sarą na jej randkę. 
- To dobrze, przynajmniej nie będziesz siedziała sama w swoim pokoju i płakała w poduszkę - pstryknął mnie w nosek. 
- Skąd to wiesz - zapytałam i oboje się zaśmialiśmy. 
- Już trochę Cię znam i wiem, że baaaaardzo lubisz płakać.
- Ejj ! Nie prawda, tylko czasem i, gdy mam powód - pokazałam mu język - O której masz dzisiaj trening - zapytałam.
- O 18 i kończę o 20, a co? 
- Mhm. Z Sarą jestem umówiona na 16.30, więc po jej randce wpadnę zobaczyć, jak grasz - uśmiechnęłam się. 
- Chcesz zobaczyć mnie takiego spoconego, czy jak biegam bez koszulki - zapytał i wyszczerzył swoje białe ząbki. 
- Bardziej spoconego. Uwielbiam ten smród spoconego mężczyzny - powiedziałam sarkastycznie i zaczęliśmy się śmiać. Autobus zatrzymał się na naszym przystanku, więc ruszyliśmy zadki z siedzeń i wyszliśmy. 
- To do później - pocałowałam go w policzek i skierowałam się w stronę swojego domu.
Dziwne, ale w domu byli wszyscy mieszkańcy. Rozebrałam się, zaniosłam torbę do swojego pokoju i wróciłam na dół. 
- Jesteśmy w jadalni, Karinko - usłyszałam pana Kazimierza, więc poszłam tam i usiadłam na swoim krześle. 
- Dzień dobry - przywitałam się - Co dziś jemy? Jestem strasznie głodna - uśmiechnęłam się. 
- Pizzę - powiedziała uśmiechnięta pani Halina.
- Coś się pani stało - zapytałam zdziwiona, z boku widziałam, jak Łukasz się śmieje.
- Niee, dlaczego - dalej się uśmiechała, coś było z nią nie tak, pomyślałam - Dzwonił Twój wychowawca i Cię bardzo chwalił - dodała. Więc stąd takie nastawienie do mnie...
-  Dlatego mamy dla Ciebie prezent - wtrącił się pan Kazimierz i wyciągnął z pod stołu jakieś pudełko, po czym mi je wręczył. 
- Na prawdę nie trzeba było - uśmiechnęłam się zakłopotana - nie przywykłam do dostawania prezentów za moje oceny. W sierocińcu, pani Śmielik robiła mi za to dodatkowy kubek gorącej czekolady - dodałam i otworzyłam pudełko. W nim był nowiuśki telefon!
- Dziękuję Wam bardzo - wstałam od stołu i przytuliłam panią Halinkę i pana Kazimierza. 
- A ja to co - zapytał ze smutną miną Łukasz. Już chciałam powiedzieć, że po sobocie powinno mu wystarczyć, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Chyba to zauważył i roześmiał się, jak głupi. 
- Mogę dziś wyjść z Sarą i jej prawie nowym chłopakiem - zapytałam, gdy skończyliśmy jeść. 
- Prawie nowym chłopakiem - zapytał pan Kaziu i uśmiechnął się. 
- No tak, poznała go ostatnio i chce, żebym poszła z nią. To, jak? Mogę iść? Nie wrócę zbyt późno - zrobiłam swoją minkę.
- No dobrze, ale masz być najpóźniej o 22 - zgodziła się pani Halina. 
- Dziękuję Wam, to ja już pójdę do swojego pokoju. Muszę jeszcze lekcje odrobić przed wyjściem - powiedziałam i popędziłam do góry. 



***


- Mo? - zdziwiłam się, gdy zobaczyłam go z moją przyjaciółką. 
- Nie powiedziałaś jej - zwrócił się do Sary. 
- Chciałam jej zrobić niespodziankę - odpowiedziała mu. 
- Udało Ci się - wtrąciłam się w ich rozmowę - Czyżby ten Twój przyjaciel, to Reus - zapytałam i wskazałam palcem na zbliżającego się do nas Marco. 
- Siema Mo - przybili sobie żółwika - hej Sara, miło mi Ciebie poznać - przywitał się z nią - cześć piękna - pocałował mnie w policzek. 
- Już czuję tę miłość - powiedział Mo, na co ja cicho prychnęłam pod nosem. 
- To co, na jaki film idziemy - zapytała Sara. 
- Może jakiś horror - powiedział Mo i spojrzał na nas. Nienawidzę horrorów, ale dobrze wiem, że Sara je uwielbia, więc nie będę się odzywała. W końcu to jej randka. Nikt nie zgłosił sprzeciwów, więc chłopcy poszli kupić bilety, a ja z moją blondynką zaopatrzyłyśmy się w popcorn i colę. 
Praktycznie przez cały film zakrywałam oczy lub pisałam sms'ki z Jake'iem. Kątem oka zauważyłam, że Marco czytał moje wiadomości, więc zwróciłam mu uwagę. 
Niestety Jake zaczynał już trening, więc pozostało mi tylko zakrywanie oczu. Po około 20 minutach film się skończył, więc poszliśmy na pizzę. Dziwnie czułam się przy Marco, być może dlatego, że w ostatnią sobotę całowałam się z nim. I chociaż było to spontaniczne i pod wpływem alkoholu, chyba wziął to wszystko na poważnie. 
- O czym tak myślisz - zapytał Reus. 
- O niczym ważnym - w sumie to nie skłamałam - Wiecie, ja będę już lecieć. Jest już trochę późno - wstałam ze swojego miejsca i ubrałam kurtkę - Trzymajcie się, do jutra Sara - pożegnałam się i wyszłam. Chciałam iść w kierunku hali sportowej, gdzie Jake ma trening, ale niestety usłyszałam otwierające się drzwi i krzyk Marco. 
- Poczekaj, odprowadzę Cię - podbiegł do mnie. 
- Nie trzeba, jestem już wystarczająco duża by móc iść sama. Po za tym nie idę do domu - powiedziałam. 
- Ale ja nalegam. Skoro nie idziesz do domu, to gdzie - zapytał. 
- Do Jake, na jego trening. 
- To odprowadzę Cię tam, nie daj się prosić - błagał. Jaki pajac z niego, ja uciekłam stamtąd, żeby nie siedzieć z nim, a ten się doczepił, pomyślałam. 
- No dobrze - zgodziłam się niechętnie i ruszyliśmy w stronę hali sportowej. 
Rozmawialiśmy trochę, ponieważ rozmowa zbytnio się nie kleiła. 
- Dzięki za odprowadzenie - uśmiechnęłam się. 
- Nie ma sprawy - odwzajemnił i zbliżył się do mnie. 
- Co Ty robisz - zapytałam zdziwiona i chciałam się odsunąć, lecz on przywarł do mojego ciała i zaczął całować. Próbowałam się oderwać od niego, ale jego ręce były silniejsze. 
- Pojebało Cię - wykrzyczałam i strzeliłam mu liścia w twarz, gdy w końcu mnie puścił. Wbiegłam do środka i szybko odnalazłam salę, w której Jake miał trening. Usiadłam na jednej z ławeczek oszołomiona tym co stało się przed chwilą. Czekałam tylko, aż skończy się trening i będę mogła porozmawiać z Jake'iem. Sprawdziłam godzinę, było chwilę przed 20, więc trening za chwilę powinien się skończyć. I tak było, Jake poszedł się szybko wykąpać i po 20 minutach szliśmy w stronę naszej ulicy. Postanowiłam nie mówić mu o Marco, nie chciałam z nim dzisiaj o tym rozmawiać. W pewnym momencie Jake objął mnie swoim ramieniem, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. 
- Dobrze mieć takiego przyjaciela, jak Ty - powiedziałam - Gadałeś może z Danielem - zapytałam. 
- Nie za bardzo, tyle co w klasie: masz zadanie, czy coś. Tak to nie - troszkę posmutniał. 
- Niedługo mu przejdzie i znów do nas wróci - przytuliłam go. 
- A Ty, jak tam? Rozmawiałaś z Łukaszem - zapytał. 
- Tak, wyjaśniliśmy sobie to i stwierdziliśmy, że najlepiej o tym zapomnieć...
- No i bardzo dobrze - rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, aż w końcu zaszliśmy pod mój dom. 
- Śpij dobrze - powiedział i ucałował delikatnie mój policzek. 
- Wzajemnie - uśmiechnęłam się i weszłam do środka. 









_________________________________________________________


Booże, jaki straszny jest ten rozdział ! ;/ 
No ale nic. Oddaję go Wam do oceny ;)  Miał być dopiero na weekend, ale przyjaciółka bardzo mnie o niego prosiła wcześniej , więc jest ;D 
Dziękuję za ponad 9 tyś. wyświetleń i 22 obserwatorów ;)
 
 Kolejny rozdział za 15 kom ;) 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!! 


Pozdrawiam, Karinka <3