Tyle Was Tu !

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 6

- Ja bardzo przepraszam. Nie chciałam powiedzieć tego na głos. - zaczęłam się tłumaczyć. Z boku widziałam szczerzących się dwóch Piszczków. W tym momencie najchętniej schowałabym się pod stołem, by nie widzieć wściekłej pani Haliny. 
- To moja sprawa, jak wyglądam. Mam już swoje lata, więc mam prawo mieć kilka kilogramów więcej. - wysyczała pani Piszczek.
- Ma pani rację. - przyznałam - Więc to też moja sprawa, co jem i ile. A jeżeli pani to nie odpowiada, to już jest pani problem.
- Nie tym tonem moja droga. Idź do swojego pokoju, bo zaraz puszczą mi nerwy. - powiedziała.
- Bardzo chętnie. - odpowiedziałam i posłałam jej ironiczny uśmieszek. Zrobiłam sobie parę kanapek, ułożyłam je na talerzyku i ruszyłam do swojego pokoju. Trzasnęłam za sobą drzwiami od pokoju i wyłożyłam się na łóżku kładąc obok talerz z kanapeczkami. 
- Co to za baba? Jeżeli ma jakieś problemy, to niech do specjalisty idzie, a nie mnie się czepia. - myślałam. Z rozmyśleń wyrwała mnie moja ulubiona piosenka - GrubSon- Śpiesz się powoli. Zerwałam się szybko z łóżka i podążyłam na dźwiękiem. Dotarłam do szafy, po czym otworzyłam ją i wyciągnęłam leżącą na samym dole torebkę. Wyszperałam z niej szybko moją komórkę, lecz nie zdążyłam odebrać. 
- Jakiś nieznany numer. Hm, jak to coś ważnego, to zadzwoni jeszcze raz. - pomyślałam. Usadowiłam swój tyłek z powrotem na łóżku i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na facebooka, by zobaczyć co dzieje się u moich znajomych. Nic nowego. Jakieś zdjęcia, wpisy. Przeglądałam tak stronę główną, gdy zobaczyłam troszkę dziwne zdjęcie. Tomek razem z Weroniką, do tego przytulali się. 
- Przecież to przyjaciele. Nic w tym dziwnego. - próbowałam sobie wmówić. Po przejrzeniu mojej stronki, weszłam na skajpaja. Na szczęście dostępna była Weronika, więc połączyłam się z nią. Od razu odebrała. 
- No siema kiepie, co u Was - zapytałam, uśmiechając się przy tym. 
- Sama jesteś kiepem, kiepie - zaśmiała się - Smutno tu nam bez Ciebie, strasznie tęsknimy. - dodała i zrobiła smutną minkę. 
- Mi bez Was też. Dziś pani Halinka znów była bez humorku, już przy śniadaniu się czepiła, a potem kazała mi tu siedzieć. - pokręciłam z niezadowolenia głową. 
- Oj tam. Zobaczysz, będzie dobrze. Musisz się przyzwyczaić. - uśmiechnęła się.
- Taa, zanim się przyzwyczaję, to pani Halinka zdąży mi wszystkie nerwy popsuć. - odpowiedziałam - A gdzie jest Tomek, co u Niego słychać. - zapytałam Weronikę. 
- Jakoś się trzyma, ciągle mówi o Tobie. - zaszły mi oczy łzami - Poczekaj chwilkę, zawołam go. - wstała i po chwili wróciła na miejsce - Teraz jest na mieście z A.. Arkiem - powiedziała niepewnie. 
- Coś się dzieje - zapytałam - Jeżeli Tomek się z kimś umawia, to ja nie mam z tym problemu. - skłamałam. W głębi duszy nie chciałam słyszeć o tym, że Tomek znalazł sobie inną dziewczynę. 
- No przestań. Po prostu zapomniałam imię tego chłopaka. Tomek z żadną dziewczyną się nie spotyka. Możesz być tego pewna. - powiedziała. Czułam, że coś przede mną ukrywa. Arek jej się od dawna podoba, więc na pewno nie zapomniałaby jego imienia. No, ale niech jej będzie.
- Dobra, dobra. - westchnęłam - Ty lepiej zgadnij, z kim mieszkam pod jednym dachem! - wyszczerzyłam swoje wszystkie ząbki.
- Wiesz, że nie lubię w to grać. Mów mi tu szybko. - nalegała. 
- No dobrze. To mała podpowiedź : gra w Borussii Dortmund. - powiedziałam . 
- Czekaj, czekaj. Jak Ty tam masz teraz na nazwisko - zapytała, a ja zignorowałam jej pytanie i szczerzyłam się nadal. - Piszczek?! No co Ty gadasz! Nie żartuj sobie nawet. Nie wierzę Ci. - zaczęła swój lament. 
- Serio. Nawet mogę Ci to udowodnić, jak chcesz. Ale musisz chwilę poczekać. - powiedziałam i wyszłam ze swojego pokoju. Podążyłam na dół, tam spotkałam panią Halinkę. 
- Widziała pani Łukasza - zapytałam. 
- Jest w swoim pokoju. - odpowiedziała chłodno. A ja spojrzałam na nią wymownym wzrokiem. - Ach, no tak. Przecież Ty nie wiesz, który to. Obok Twojego po prawej. - dodała.
- Dziękuję. - weszłam z powrotem na górę, po czym wparowałam do pokoju Łukasza. Nie zastałam go tam, lecz usłyszałam szelest wody.
-  Na pewno się kąpie, więc poczekam na niego - pomyślałam.
Położyłam się na jego łóżku, wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a do Weroniki o treści : 
" Bądź na skajpaju, za jakieś 15 minut. Bo Łukasz się kąpie ;D"

 Szybko dostałam odpowiedź: 
" Jasne, jasne. Ok, będę ;* " . 

Schowałam komórkę do kieszeni i zaczęłam przyglądać się pokojowi. Zauważyłam ramki ze zdjęciami na półce, podeszłam do nich i zaczęłam się im przyglądać. Zaczęłam się śmiać, gdy zobaczyłam zdjęcie młodego Piszczka. Przyglądałam się każdemu zdjęciu bardzo uważnie. Moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Łukasz razem z Marco Reus'em na basenie.
-  Od kąt pamiętam Marco mi się podobał, może będę miała okazje go poznać. Może. - pomyślałam. Położyłam się z powrotem na jego łóżko. Po paru minutach usłyszałam otwierające się drzwi. Łukasz stanął przede mną nagi, sądząc po jego minie, był zaskoczony moja obecnością w jego pokoju. Zaczęłam się śmiać. 
- No nieźle, nieźle. - uśmiechnęłam się i zmierzyłam jego całego - Chętnie dalej bym sobie popatrzyła ale nie mam czasu. Ty też nie. Chodź. - wstałam i pociągnęłam go za rękę w kierunku drzwi. Łukasz zdążył wziąć z szuflady czerwone bokserki i po chwili byliśmy w moim pokoju. 
- Oj młoda, młoda. - westchnął - Masz nikomu nie mówić, że widziałaś mnie nago! - zaczęłam się śmiać.
- Taa, nie spinaj się tak. Nie powiem nikomu, że masz malutkiego. - uśmiechnęłam się. 
- Malutkiego - zapytał zdziwiony - To Ty chyba nie widziałaś....- przerwał i po chwili znów się odezwał - A ile Ty w ogóle masz lat, żeby oceniać mój sprzęt - zapytał.
- Wystarczająco braciszku. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się słodko. 
- Nie ważne. O co chodzi - zapytał. 
- Właśnie gadałam z moją przyjaciółką z domu dziecka i nie chce mi uwierzyć, że mieszkam w tym samy domu co Ty, więc za chwilę się z nią połączę i przytulisz mnie do kamerki czy coś. Rozumiesz - zapytałam i dźgnęłam go w brzuszek. 
- Jasne - odpowiedział. Usiadłam na łóżku, biorąc laptopa na kolana. Łukasz usiadł obok mnie. Połączyłam się z Werką, tak, jak wcześniej szybko odebrała. Chyba odebrała ode mnie nieświadomie, bo to co zobaczyłam po drugiej stronie kamerki totalnie mną wstrząsnęło. 










________________________________________________________________

Ale masakra! Taki o niczym ;c
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Najpierw pracowałam tydzień i nie miałam siły by cokolwiek wymyślić. Tydzień temu napisałam nowy rozdział na telefonie i weszłam z telefonem do wody ;rr Zalany, próbowałam wysuszyć i nic. A, że nie pamiętam co pisałam na tel to musiałam coś innego wymyśleć . . . Zbierałam się do tego przez ostatnie dni i dopiero dziś się zmusiłam. 
Rozdział nie jest zachwycający, ale teraz postaram się o " coś " lepszego. 

Pozdrawiam&całuję. Karinka ; * 

piątek, 19 lipca 2013

WAŻNE !

Od tego poniedziałku zaczęłam pracę. I powiem Wam, że myślałam, że nie będzie tak ciężko ;c Po pracy nie mam siły, aby pisać. Soboty mam tylko wolne, a od niedzieli do piątku muszę zapie*dalać ;rr Dlatego rozdziały będą się pojawiały raz na tydzień lub dwa. Jeżeli chcecie, abym informowała Was o rozdziałach , napiszcie w komentarzach. Przepraszam Was bardzo i chciałabym podziękować za te 1015 wyświetleń. Jesteście kochani ;* <3
Pozdrawiam Was gorąco i miłego leniuchowania na słoneczku ;*

The Versatile Blogger

Dziękuję za nominację do The Versalite Blogger Truskawkowej , Oli , Piszczu26 i marcoasia.16;*

Nominowany użytkownik powinien : 


- podziękować nominującemu 
- ujawnić siedem faktów o sobie
- nominować dzięsięć osób
- poinformować o tym dane osoby 


7 faktów o mnie :

- Uwielbiam jeść marchewki.
- Od września idę do liceum.
- Mam chłopaka, z którym jestem prawie 2 lata.
- Kocham grać w siatkówkę.
- Pracuję prawdopodobnie całe wakacje.
- Nie ruszam się nigdzie bez telefonu, chyba, że do Kościoła.
- Kocham sernik <3

Osoby, które nominuję :

 Kasia Wojciechowska
Ola
Sylwia Reus
Juliana
Liviana Wymyślona
Izaa TarnoŚ
Anna Wielądek
Andżelika16
Camilla
Gabi Reus


POZDRAWIAM <3


niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 5

Zauważyłam w głębi ogrodu wielki basen. 
- Muszą być strasznie bogaci . - powiedziałam do siebie. 
- Masz rację. - usłyszałam i podążyłam wzrokiem za głosem. Na balkonie, obok mojego stał ON. Tak, to był on. - Już sprawdziłaś, czy się obudziłaś - zapytał i wyszczerzył swoje białe ząbki. 
- Tak. To znaczy nie. Ja chyba nadal śnię. - powiedziałam zszokowana. 
- Widzę, że mnie poznajesz. - powiedział i zaśmiał się.
- Czy on sobie ze mnie żartuje?! Jak miałabym go nie poznać? - pomyślałam. - Niee, no co Ty. Wcale. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Karina Janiak, miło mi . - dodałam. Podeszłam do barierki dzielącej nasze balkony i podałam mu rękę. 
- Piszczek. - powiedział Łukasz. 
- Wiem, nie musisz mi się przedstawiać. - powiedziałam kpiąco, a on zaczął się śmiać.
- Chodziło mi o Twoje nazwisko. Już nie jesteś Janiak tylko Piszczek młoda. - powiedział, gdy skończył się śmiać. 
- No tak. Przepraszam, zapomniałam. - powiedziałam speszona.
- Nie zapominaj. Jesteś teraz moją siostrą, a to jest wielki zaszczyt. - powiedział - Chodź na śniadanie. Zdaje się, że właśnie po to przyszłaś do kuchni za nim zobaczyłaś mnie. - zaczął się śmiać - Myślałem, że spadnę z krzesła, jak zobaczyłem Twoją minę, a potem jak uciekasz. - dodał. 
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Ciekawe jak Ty byś się zachował, gdybyś zobaczył w swojej kuchni swojego idola. - powiedziałam i pokazałam mu język. Wróciłam do swojego pokoju, drzwi balkonowe zostawiłam otwarte, aby wpadło trochę świeżego powietrza. Wychodząc z pokoju wpadłam na coś... ogromnego. Spojrzałam w górę i zobaczyłam roześmianego, młodego Piszczka. 
- Co Ty tu robisz - zapytałam - Taranujesz mi wyjście z pokoju. - dodałam. Zignorował moje pytanie. 
- Na prawdę jestem Twoim idolem - zapytał. 
- Widzisz, jaki Cię zaszczyt w tyłek kopnął. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy i poczochrałam go po włosach. 
- No chyba Ciebie maleńka. - odgryzł się Łukasz. 
- Te! Nie pozwalaj sobie. To, że jesteś rozmiarów XXXXXL, to nie znaczy, że masz mnie nazywać " maleńka ". Zrozumiano, Piszczu - zapytałam najpoważniej, jak umiałam. Łukasz otworzył szeroko budzie nie wiedząc, co powiedzieć. Roześmiałam się. - Żartuję. Chodź, bo zaraz umrę z głodu. - powiedziałam i dźgnęłam go w umięśniony brzuszek. Gdy zeszliśmy na dół, Łukasz zaprowadził mnie do jadalni, w której byli już państwo Piszczek.
- I jak, Karinko? Znalazłaś swój pokój - zapytał uśmiechnięty pan Kazimierz, gdy usiedliśmy z Łukaszem do stołu. 
- Tak, dziękuję za pomoc. - odpowiedziałam - Smacznego - dodałam i zaczęłam kosztować to, co miałam na talerzu. 
- Fuuu! Co to ma być - zapytałam odsuwając talerz na bok. 
- Proszę się tak nie wyrażać przy stole. I nie obrażać jedzenia, które starannie zrobiła nam pani Lukomska. - powiedziała do mnie pani Halina. Z boku widziałam chowającego się za serwetką Łukasza, który się śmiał. Pokazałabym mu język, ale widziałam ostre spojrzenia na mnie pani Haliny. 
- Dobrze, przepraszam. - powiedziałam i siedziałam bezczynnie, a mój brzuszek domagał się jedzenia. No to co ja mam jeść - zapytałam w końcu przerywając ciszę.
- Idź do kuchni i wybierz sobie coś, co będziesz jadła. - powiedział pan Kazimierz. Wstałam od stołu. 
- Dziękuję. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Podążyłam do kuchni spragniona jedzenia. Otworzyłam lodówkę. Niby dużo jedzenia, ale nic normalnego, co mogłabym zjeść. Zamknęłam lodówkę, poszperałam troszkę po szafkach. W końcu znalazłam nutellę i chleb. Wzięłam znalezisko i wróciłam do jadalni. Pani Halina ze skwaszoną miną oceniła moje śniadanie, a ja zaczęłam zajadać moje kanapeczki.
- Przecież Ty się roztyjesz od tej czekolady. - warknęła pani Halina- Wystarczy lekko posmarować, a nie nakładać 10 warstw! - dodała. 
- Podała pani swój przykład z tym tyciem - zapytałam. Łukasz i pan Kazimierz zaczęli się śmiać. Tez chciałam to zrobić, ale po minie pani Haliny wywnioskowałam, że chyba przegięłam.
- No to będę kłopoty. - powiedziałam do siebie po cichu. 



____________________________________________________________

Nie popisałam się xD Liczę na szczere opinie ;) 
I jeszcze raz chciałam podziękować Andżelice za nominację ;* I wszystkim tym, którzy zostawili po sobie bardzo miłe dla mnie komentarze ;* 

Pozdrawiam, i życzę Wam miłej niedzieli <3

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 4

Zaczęłam się powoli przebudzać. Słońce przedzierało się przez okno. Otworzyłam nagle oczy. Jakie okno? Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.
- Aaa, no tak. Pamiętam, jak Łukasz Piszczek niósł mnie z samochodu do domu. - pomyślałam. Wtuliłam się w miękką poduszkę. 
- To przecież niemożliwe! - powiedziałam na głos. - Musiało mi się to przyśnić. Na pewno, przecież co Łukasz by tu robił - zapytałam samą siebie. Rozejrzałam się po bardzo ładnym pokoju, zauważyłam walizki pod oknem balkonowym. 
- I nawet mam balkon - pisnęłam. Wstałam czyste ciuchy na dzisiejszy, pierwszy dzień w nowym domu. Już chciałam wyruszyć na poszukiwanie łazienki, lecz zauważyłam jakieś drzwi obok szafy. 
- A co to takiego ? - pomyślałam i podeszłam do białych drzwi. - Po co mi dwa wejścia do pokoju? - powiedziałam już na głos. Otworzyłam drzwi, a za nimi zobaczyłam wielką łazienkę z dużą wanną i prysznicem. 
- Jestem w niebie. - powiedziałam sama do siebie i zamknęłam drzwi za sobą. Po bardzoooo długiej kąpieli wróciłam do swojego pokoju. Postanowiłam się rozpakować. Trwało to znacznie krócej niż pakowanie, ale to dobrze, bo gdy skończyłam zaczęło mi burczeć w brzuszku. 
- Jak ja mam tam zejść? Przecież ja się wstydzę. - westchnęłam. Postanowiłam, że poczekam. Może ktoś po mnie przyjdzie. Minęło z 20 minut, ale nic. Nikt nie przyszedł. Poczułam, że jeżeli zaraz czegoś nie zjem to zwymiotuję. Nie wiem czym, ale zwymiotuję. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i wyszłam z pokoju. To, co zobaczyłam zdecydowanie przeszło moje oczekiwania. Dom był bardzo duży, gdybym nie zauważyła schodów, to na pewno nie wiedziałabym gdzie iść. Zeszłam więc schodami na dół. Tam doznałam kolejnego zachwytu. No, ale cóż się dziwić. Przecież tym się zajmują. Rozejrzałam się po domu i spostrzegłam kuchnię. Weszłam do kuchni i dech mi zaparło, gdy zobaczyłam kto w niej jest. Stanęłam wryta na przeciw niego. Złapałam się za głowę. 
- Nie, to niemożliwe. Ja...ja przepraszam. Chyba się jeszcze nie obudziłam. Pójdę to sprawdzić. - powiedziałam, w sumie to plotłam nie wiadomo co. Pobiegłam z powrotem do góry. Na szczycie schodów pojawił się mały problem. Nie wiedziałam, które drzwi są do mojego pokoju. Podeszłam do pierwszych lepszych drzwi i weszłam do środka. 
- Och, bardzo państwa przepraszam. Pomyliłam pokoje. - powiedziałam zawstydzona. Państwo Piszczek oglądali właśnie coś w telewizji. Odwrócili się w moją stronę i zaczęli się ze mnie śmiać. 
- Pierwsze drzwi po lewej stronie wielkiego okna słonko. - powiedział roześmiany pan Piszczek. 
- Bardzo śmieszne. - rzuciłam - Dziękuję . - dodałam i zamknęłam za sobą drzwi. Ogarnęłam, gdzie znajduje się wielkie okno, a potem znalazła swój pokój. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad zaistniałą sytuacją przed chwilą. 
- Ja chyba na prawdę śnię. Przecież to nie możliwe, żeby Łukasz Piszczek, ten Łukasz Piszczek był pod tym samym dachem co ja. - mówiłam sama do siebie. Zawsze to robiłam, gdy byłam sama. Lepiej mi się wtedy myśli. Zwlekłam się z łóżka i wyszłam na balkon. Tak, jak w moim śnie widok był na ogród. Lubiłam kwiaty, a w tym ogrodzie było ich na prawdę wiele. Zauważyłam w głębi ogrodu wielki basen. 
- Muszą być strasznie bogaci . - powiedziałam do siebie. 
- Masz rację. - usłyszałam i podążyłam wzrokiem za głosem. Na balkonie, obok mojego stał ON. Tak, to był on. - Już sprawdziłaś, czy się obudziłaś - zapytał i wyszczerzył swoje białe ząbki. 

 ________________________________________________________________



Przepraszam, ale to jest tylko połowa 4 rozdziału. Myślałam, że zdążę  całość dodać, ale niestety zabrakło mi czasu. Jutro dodam drugą połowę jako 5 rozdział :) 

Pozdrawiam, i miłego weekendu ;* 
 

Liebster Award ;)

To moja pierwsza nominacje, na pierwszym blogu. Nie jestem pewna, czy na nią zasługuję, ale bardzo dziękuję Andżelice za nominację i zapraszam na jej bloga.


Pytania  :

1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat?
3. Co myślisz o transferze Mario Goetze do Bayernu Monachium?
4. Coś byś zrobiła, gdyby do twojego domu zapukał któryś z piłkarzy Borussii Dortmund?
5. Czytasz moje opowiadania?
6. Ulubiony piłkarz?
7. Ulubiony sportowiec? ( nie piłkarz )
8. Ulubiony klub zagraniczny?
9. Ulubiony klub polski?
10. Twoje największe marzenia/marzenia?
11. Messi czy Ronaldo. Uzasadnij swoją odpowiedź.


Odpowiedzi : 

1. Karina ;)
2. 31 sierpnia kończę 16 lat.
3. Z jednej strony cieszy mnie to. Mario chce dalej się rozwijać i okej.. Dobrze wiedział, że fani Borussii znienawidzą go za to, ale zdecydował się na odejście do największego wroga BvB. Z drugiej strony nie mogę się przyzwyczaić, że Mario już nie gra w moim ulubionym klubie. No i okłamał nas wszystkich, mówiąc w wywiadzie, że nigdy nie odejdzie z Borussii. xD 
4. Najprawdopodobniej zaczęłabym piszczeć ;d
5. Oczywiście ;) 
6. Marco Reus , Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski <3
7. Bartosz Kurek
8. Borussia Dortmund 
9. WKS Śląsk Wrocław
10. Zdać maturę za trzy lata. 
11. Nie lubię żadnego z nich.  

Dziękuję także Majce za nominację ;*

PYTANIA :

 
1. Bez jakiej rzeczy nie ruszasz się z domu?
2. Wolisz psy czy koty?
3. Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
4. W Miłości i na Wojnie wszystkie chwyty dozwolone? PRAWDA czy FAŁSZ?
5. Wolisz miasto czy wieś?
6. Masz jakieś zwierzątko?
7. Czy twoje najbliższe osoby wiedzą, że prowadzisz bloga? 
8. Twoje motto życiowe? 
9. Do czego/kogo masz największą słabość?
10. Najmilsza rzecz, jaka cię dotąd spotkała?
11.  Zakochałaś się kiedyś w jakimś chłopaku, który nie wiedział o twoim istnieniu?


ODPOWIEDZI :

1. Bez komórki. 
2. Psy <3
3. Czytając opowiadania WildChild pomyślałam, ze tez bym tak chciała ; d No i jakoś tak wyszło ; )
4. FAŁSZ.
5. Miastoo .
6. Niueee ;c
7. Mniej więcej.
8. -
9. Do mojej siostry xD
10. Kolega wyznał mi, że dziewczynę taką, jak ja to tylko ze świecą szukać. :>
11. A bo to raz ; D

 Moje nominacje :

1. http://tam-czeka-ich-wiecznosc.blogspot.com/
2. http://bvblovestoryyyy.blogspot.com/ 
3.  http://two-different-worlds-story.blogspot.com/
4.  http://rozabezkolcow-bvb.blogspot.com/
5.  http://marioioliwia.blogspot.com/
6.  http://love-you-so-much-ever.blogspot.com/
7.  http://rozne-swiaty-ona-i-on.blogspot.com/
8.  http://przeznaczenia.blogspot.com/
9.  http://marco-kamila-bvb.blogspot.com/
10.  http://wiezienswojegotalentu.blogspot.com/
11.  http://zagubionawswoimswiecie.blogspot.com/


1. Jak masz na imię ? 
2. Ile masz lat ? 
3. W jakim województwie mieszkasz ? 
4. Od kiedy prowadzisz bloga ? 
5. Do jakiej szkoły idziesz po wakacjach ? 
6. Twój ulubiony piłkarz polski? 
7. Twój ulubiony piłkarz zagraniczny ?
8. Ulubiony smak lodów ? 
9. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje ? 
10. Marco Reus czy Mario Goetze ? 
11. Czytasz mojego bloga ? 

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 3

Nastał poranek, od razu po przebudzeniu zerknęłam na komórkę, aby sprawdzić, która godzina. 
- Boziu, dopiero 6, a ja już się obudziłam. - pomyślałam. To chyba przez ten strach przed poznaniem się z rodziną Piszczków i nowym miejsce. Jak ja się tam odnajdę? Gdybym miała mieszkać gdzieś w Polsce, no to ok. Ale Niemcy? Nic nie wiem o tym kraju, oprócz tego, że mają tam świetną drużynę piłkarską. I do tego mój niemiecki... Dla mnie każde zdanie wypowiedziane w tym języku brzmi jak rozkaz. Dużo pytań nasuwało mi się na myśl.
Popatrzyłam na zdjęcia, które stały na półce. Mimowolnie się uśmiechnęłam, chociaż wcale nie czułam się szczęśliwa. Byłam przygnębiona tym wszystkim. Wiem, że moja przyjaźń z Weroniką przetrwa. Będziemy pisały na facebook'u i rozmawiały na skajpaju, ale co z Tomkiem? Ponoć związki na odległość długo nie przetrwają. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek jeszcze się zobaczymy. Poczułam napływające łzy do oczu. Skarciłam się za to w myślach i przypomniałam sobie słowa koleżanki: " Trzeba być twardkim, a nie miętkim " i od razu się roześmiałam. Wyszłam z pod kołdry i poszłam wziąć szybki prysznic. Po przyjściu do pokoju, zauważyłam, że jest już 7:10, więc postanowiłam za chwilkę obudzić Weronikę. Spakowałam resztę swoich rzeczy. Sprawdziłam pod łóżkiem, w szafie i biurku, ale nic nie znalazłam. 
- Wygląda na to, że o niczym nie zapomniałam. - westchnęłam. Schowałam do torby podręcznej książkę, poduszeczkę i okulary. Tak, tak noszę okulary, ale tylko do czytania. Misia posadziłam na walizkach. Jak wcześniej pomyślałam, tak teraz zrobiłam. Rzuciłam się na Werkę, krzycząc: - Aaaa ! Goni mnie potwór! Werka ratuj ! - wrzeszczałam i szarpałam przy tym moją przyjaciółkę. Nagle poczułam, jak Werka przewraca się na plecy, a ja po chwili doznaje bliskiego zbliżenia z czarno-żółtym dywanem. Kupiłyśmy go za pierwsze pieniądze, które zdołałyśmy odłożyć. 
- Czy Ty oszalałaś dziewczyno - zapytała i spojrzała na zegarek - Zaraz Cię chyba zamorduję! Tak wcześnie, a Ty mnie budzisz? I to w taki sposób, że prawie zawału dostałam?! - teraz to już się wydarła. Zrobiłam minkę smutnego szczeniaczka.
- Oj dobra. Chodź tu do mnie. - powiedziała i poklepała po łóżku obok siebie. - Gdyby nie to, że dzisiaj wyjeżdżasz, jutro zrobiłabym Ci taką samą pobudkę, albo jeszcze gorszą. - zaśmiała się, a ja wskoczyłam pod kołderkę obok niej. Napisałam szybko sms'a do Tomka, żeby szybko przyszedł do naszego pokoju. Po chwili leżeliśmy w moim łóżko ze mną w środku. 
- Nie chcę wyjeżdżać. Nie chcę zostawiać Was tutaj. - powiedziałam po kilku minutowej ciszy.
- To nie jest koncert życzeń młoda damo. - usłyszałam znany mi już szorstki głos pani Piszczek. Szybko usiadłam i spojrzałam w stronę drzwi, w których stała. 
- Chyba powinno się pukać. - wycedziłam nagle i spostrzegłam jej skwaszoną minę.
- Nie tym tonem moja droga. - powiedziała, posłała mi zimne spojrzenie. Zaraz za nią stanął pan Kazimierz, który szturchnął swoją żonę łokciem. 
- Co za wredne babsko. I ja mam z nią mieszkać? - pomyślałam. 
Przyjechaliśmy wcześniej, bo pani Śmielik powiedziała, że masz babcię. I pomyśleliśmy, że będziesz chciała się z nią pożegnać przed wyjazdem. - powiedział z uśmiechem na twarzy pan Piszczek. 
- Przynajmniej On jakiś rześki jest. - pomyślałam. No tak! Babcia Irenka. Całkiem o Niej zapomniałam przez to wszystko. Przecież jest moją jedyną rodziną, a ja przez ten czas nie pomyślałam o niej ani razu.
- Tak, oczywiście. Za 20 minut będę gotowa. - powiedziałam. 
- Dobrze, będziemy czekać na dole. - powiedział pan Piszczek, po czym wyszedł wraz ze swoją żoną. Popatrzyłam na moich przyjaciół i zaczęłam płakać.
- To Ci się mamusia udała. - skomentowała moja przyjaciółka. Spostrzegłam, jak Tomek posyła Weronice znaczące spojrzenie. A potem spojrzał na mnie. 
- Nie płać maleńka. Powinnaś się cieszyć, że w końcu się stąd wynosisz. - powiedział mój chłopak. - Będziesz miała tam ludzi, którzy będą Cię kochali i wspierali. A co najważniejsze będziesz miała rodzinę i dom. Każdy z nas o tym marzy, a to przydarzyło się właśnie Tobie. Poznasz nowych ludzi, być może się zakochasz. - dodał, zauważyłam, jak oczka mu się zeszkliły. 
- Nie mów tak. Nie chcę w nikim innym się zakochiwać! - powiedziałam dość głośno i rozpłakałam się, jak małe dziecko. - Tylko z Tobą chcę być, z nikim innym. - dodałam zapłakanym głosem. Tomek ujął moją twarz w swoje ręce. Kątem oka zobaczyłam Werkę wychodzącą z pokoju. 
- Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham, ten prawie rok z Tobą był czymś naprawdę wyjątkowym. Nigdy o Tobie nie zapomnę. Szansa na to, że się kiedykolwiek spotkamy jest marna, a sama dobrze wiesz, że związki na odległość nie trwają zbyt długo. Dlatego chcę dać Ci wolność. - powiedział, a po jego policzkach tak jak i moich popłynęły gorzkie łzy. 
- Nie chcę wolności, chcę Ciebie. Będziemy pisać, dzwonić. Wiem, że to nie to samo co spotykanie się, ale chcę utrzymywać z Tobą kontakt. Może nam się uda. - powiedziałam, aby przekonać jego, jak i siebie. Dobrze wiem, jak to się skończy. Po prostu chcę czuć, że ktoś mnie kocha i tęskni. - Masz opiekować się Weroniką kotku. - dodałam i pocałowałam go w mokre usta. - Pamiętaj, że Cię kocham i nigdy nie przestanę. Chociażby nie wiem, jak daleko od siebie będziemy, zawsze będziesz miał specjalny pokoik w moim serduszku. - po tych słowach ściągnęłam naszyjnik, który kiedyś dostałam od babci Irenki. 
- Nie mogę tego przyjąć, wiem ile on dla Ciebie znaczy. - powiedział. 
- Właśnie dlatego chcę Ci go dać. Na pamiątkę naszej miłości. - powiedziałam i zapięłam naszyjnik na jego szyi. - Nie zapomnij o mnie . - złożyłam pocałunek na jego karku. 
- Ej! O Tobie nie da się zapomnieć skarbie. - powiedział i pocałował mnie czule i namiętnie. - A teraz już chodź. Czekają na Ciebie nowi rodzice. - powiedział odrywając się od moich ust. Skrzywiłam się na myśl o mojej nowej mamie. 
Przytuliłam się do Tomka, a potem wzięliśmy moje rzeczy. Sprawdziłam czy niczego nie zapomniałam i zeszliśmy na dół. Byli tam wszyscy, dosłownie. Pożegnałam się z każdym z osobna, na końcu mocno wycałowałam Tomka i Weronikę. Nie obyło się bez łez. Gdy wychodziliśmy zauważyłam moją malutką staruszkę. 
- Babciuu ! - krzyknęłam, podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. - Nie musiałaś się fatygować. Państwo Piszczek miało mnie do Ciebie zawieść. - dodałam. 
- Oj dziecko. Nic się nie stało, a spacerek dobrze mi zrobił. - powiedziała i wcisnęła do moje ręki jakąś kopertę. - Otwórz, gdy będziesz już w swoim nowym domu skarbie. - dodała. 
- Dobrze babciu. Będę za Tobą strasznie tęskniła. Kto mi będzie piekł mojego ulubionego sernika. - zapytałam - Pamiętaj, że masz na siebie uważać. - spojrzałam na moich nowych rodziców. - Na mnie już czas, kocham Cię babciu . - przytuliłam ją najmocniej, jak umiałam. 
- Uważaj na siebie złotko. - usłyszałam, gdy wsiadałam już do samochodu. Popatrzyłam ostatni raz na moich bliskich, a potem zniknęli za zakrętem. Z oczu poleciały mi łzy. Zapięłam pasy i wtuliłam się w mojego misia. Podziwiałam jeszcze przez jakąś godzinę krajobrazy Polski, a potem udało mi się zasnąć. Wydawało mi się, że śpię wieczność, ale po przetarciu oczu zauważyłam znak, który oznaczał, że właśnie przekroczyliśmy granicę. Poczułam bóle w pęcherzu. 
- Przepraszam. Przewiduje pan jakiś postój - zapytałam . - Muszę skorzystać z toalety, no i nic jeszcze dzisiaj nie jadłam. - dodałam . 
- A wytrzymasz 10 minut - zapytał. - Niedaleko jest tu taka mała restauracja. - powiedział. 
- Tak , jasne. Wytrzymam. - powiedziałam. - Przynajmniej spróbuję, jak nie to popuszczę ale co to takiego. - dodałam i zaśmiałam się. 
- O widzę , że humor Ci się poprawił. Bardzo dobrze. - powiedział i uśmiechnął się do mnie w lusterku. Odwzajemniłam tylko jego uśmiech i już nic się nie odezwałam. Po 30 minutowym postoju, ruszyliśmy w drogę. Pani Halina całą drogę nic się nie odzywała, dlatego chciałam pierwsza przełamać między nami lody. 
- Czym się pani zajmuje pani Halinko - zapytałam najmilej, jak umiałam . Chyba lekko się zdziwiła moją ciekawością, bo przez chwilę nic nie odpowiadała. 
- Razem z mężem mamy firmę. Zajmujemy się projektowaniem domów, ogrodów i takich różnych rzeczy. - powiedziała już znacznie milszym głosem niż do tej pory. Rozmawiałyśmy jeszcze trochę. Stwierdziłam, że chyba nie jest taka zła, ja mi się wydawało. Przytulona do misia przyglądałam się przez okno samochodu, mijające nas wioski, aż w końcu zasnęłam. 






_____________________________________________________________


Masakra, masakra, masakra xD
Chyba mój zły humor, przelałam na ten rozdział . Przepraszam ;c 

Dziękuję za wszystkie komentarze pod pierwszymi rozdziałami :) Jest mi niezmiernie miło, gdy czytam Wasze komentarze, opinie. :) 
Miłego jeszcze dnia i wieczoru ; d
Pozdrawiam ;*

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 2

- Że co kurwa?! - pomyślałam, gdy tylko usłyszałam " wkrótce Piszczek ". - Przez tyle lat nikt nie chciał mnie adoptować i teraz, gdy mam już wybraną szkołę, wspaniałego chłopaka, przyjaciół i co najważniejsze za dwa lata kończę 18 lat, zjawiło się jakieś państwo Piszczek i chcą mnie do swojej rodziny! - myślałam.
Pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. 
- Dlaczego akurat teraz? - mówiłam sama do siebie. Nie wiem, czy mam być szczęśliwa z tego powodu, przecież każde inne dziecko na moim miejsce skakałoby z radości. Z jednej strony tak jest, ale z drugiej jest mi smutno. Przecież będę musiała zostawić dotychczasowe życie, a co najważniejsze Tomka i Weronikę. W tej samej chwili poczułam pojedyncze  łzy na moich policzkach. Wtuliłam się w mojego wielkiego misia, którego dostałam od Tomka na nasze pół roku razem. Zawsze wypłakuje swoje smutki w jego mięciutki brzusio.
Zasnęłam, śnił mi się wielki dom, mój własny pokój z widokiem na ogród. Byłam tam szczęśliwa, lecz nie dano mi tam być długo. Poczułam jak ktoś mną potrząsa i widzę jak oddalam się od tego wspaniałego miejsca, by powrócić do rzeczywistości, do starego pokoju, w którym ściany ozdobione są plakatami Borussii Dortmund. Otworzyłam oczy i zobaczyłam panią Śmielik krzyczącą do mnie, abym wstała. Niechętnie przetarłam oczy i usiadłam na łóżku.
- O co chodzi? - spojrzałam na nią czerwonymi od łez oczami.
- Spełnienia marzeń maleńka. - powiedziała i ucałowała mnie. - Mam dla Ciebie prezent. Poczekaj chwileczkę. - zawołała kogoś za drzwiami i po chwili weszła do pokoju z prawdopodobnie moimi nowymi rodzicami. - Karinko, skarbie, poznaj proszę państwo Piszczek. - powiedziała. Podeszli do mnie uśmiechnięci, ale widać było stres na ich twarzach.
- Dzień dobry, nazywam się Karina Janiak. - odwzajemniłam ich uśmiechy, chociaż z mojej strony nie był to do końca szczery uśmiech. W głębi duszy nie chciałam stąd wyjeżdżać, ale kogo to obchodzi... 
- Miło nam w końcu Cię poznać. Ja jestem Halina, a to mój mąż Kazimierz. Jak się domyślasz, a może i nie. Od jutra zamieszkasz z nami. Adopcja już załatwiona od tej pory będziesz nosiła nasze nazwisko. - powiedziała. Aż się skrzywiłam, gdy usłyszałam jakim tonem do mnie mówi. 
- Co ja jakimś psem jestem, czy kotem? Strasznie sztywni są i ja mam z nimi mieszkać? To już wolę tu zostać. - pomyślałam. 
Chyba rozszyfrowali moją nieobecną twarz, ponieważ  z  moich rozmyśleń wyrwał mnie miły głos pana Kazimierza.
- Och, przepraszam za żonę. Jesteśmy bardzo zdenerwowani tą rozmową. Od zawsze chcieliśmy mieć córkę, no ale żonę urodziła syna i zajęliśmy się jego wykształceniem. A teraz jest już troszkę  za późno na małe dziecko. Dlatego postawiliśmy na adopcję. Chcemy abyś była częścią naszej rodziny i zamieszkała z nami w Dortmundzie. - powiedział mój... tato?
Patrzyłam na nich zdezorientowana i nie wiedziałam co mogę powiedzieć. To wszystko stało się tak szybko. Już jutro ma mnie tu nie być. Będę w Dortmundzie. O matko! Przecież to daleko. Oznacza to koniec z Tomkiem i Weroniką. Na tę myśl naszły mi łzy do oczu, lecz nie uroniłam ani jednej. Nie chciałam przy nich płakać. Przecież powinnam być szczęśliwa w tej chwili. Spojrzałam na nich, czekali na moją jakąkolwiek odpowiedź. 
- Ale ja znam tylko podstawowy nimiecki. - powiedziałam z ogromną gulą w gardle. Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
- Ależ nie ma problemu. - powiedział pan Kazimierz. - Załatwimy Ci korepetycję. 
- A jak z Twoim angielskim? - dodała jego żona. 
- Celująco. - odpowiedziałam już bardziej odważniej. 
- To bardzo dobrze młoda damo. - powiedziała moja mama? Na tę myśl skrzywiłam się. Coś mnie do niej nie przekonywało. Twarz z pozoru miała miłą i łagodną. Ale sposób w jaki do mnie mówiła odtrącał od niej.
- Więc ja może zacznę się pakować. Chcę spędzić ostatni dzień z przyjaciółmi. - powiedziałam smutno. 
- Dobrze, masz rację. Jutro przyjedziemy po Ciebie o 9 rano. - powiedział pan Kazimierz. - Czeka nas długa droga do domu. - dodał.
Gdy wyszli nie wiedziałam od czego zacząć. Nie sądziłam, że ktoś mnie zaadoptuje. Byłam na to przygotowana jeszcze jakieś 3 lata temu. Potem stwierdziłam, że nie ma sensu łudzić się, że ktoś się mną zainteresuje.
Wyciągnęłam walizki i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Po około godzinie czasu stwierdziłam, że już wszystko spakowane. Zostały tylko podręczne rzeczy, które spakuję jutro rano. Położyłam się na łóżku i zapatrzyłam się na plakat BvB przyklejony na suficie. 
- Ciekawe, czy uda mi się spotkać piłkarzy Borussii, albo obejrzeć ich mecz na stadionie. - pomyślałam. 
Odkąd pamiętam oglądam mecze piłki nożnej, chociaż sama gram w siatkówkę. Moimi idolami są Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski. Teraz może będę miała okazję ich zobaczyć na żywo. 
Wyciągnęłam telefon z pod poduszki, aby sprawdzić, która jest godzina. Zbliżała się 12:00, czyli zostało mi tylko 21 godzin. 
Zebrałam się z łóżka, ustawiłam walizki w kącie za drzwiami, po czym wyszłam z pokoju i udałam się na boisko z tyłu ośrodka. Tak jak myślałam wyszczy tu byli. Zauważyłam siedzących pod koszem moich znajomych. Poczłapałam do nich i usiadłam między Tomkiem a Weroniką. Spuściłam głowę na dół nie wiedząc jak zacząć rozmowę.
- Jutro wyjeżdżam. - powiedziałam w końcu.
- Wiemy. - odezwał się Tomek. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Wszyscy o tym wiem już jakoś od tygodnia. - dodał. 
- To czemu mi o tym nie powiedzieliście?! - wydarłam się. Wstałam szybko z miejsca i spojrzałam na nich przez łzy. - Miałabym więcej czasu na nacieszenie się Wami i tym miejscem. A teraz? Dowiedziałam się o tym przed chwilą, a już jutro wyjeżdżam! Ja.. ja nie dam rady. - wydukałam ostatnie zdanie i ze łzami spływającymi po policzkach zaczęłam biec, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z ich strony. 
Dobiegłam do mojego ulubionego miejsca w ogrodzie. Przychodzę tu, aby pomyśleć. Tak jak teraz. Jedno pytanie chodziło mi po głowie: Dlaczego mi nie powiedzieli?
- Nie obchodzi mnie to, że Piszczkowie chcieli sami mi o tym powiedzieć! Są moimi przyjaciółmi i powinni to zrobić. - pomyślałam i uroniłam kolejne łzy. 
- Co ja w ogóle robię?! zamiast spędzić te ostatnie godziny z nimi, ja siedzę i użalam się nie wiadomo nad czym. - powiedziałam zła na siebie. Pobiegłam z powrotem do nich. Gdy stanęłam przed nimi lekko zdyszana, zaczekałam, aż mój oddech się ustabilizuje. 
- Przepraszam Was. Nie powinnam tak na Was naskoczyć. - powiedziałam i przytuliłam ich oboje. - Jest to mój ostatni dzień tutaj. Chciałabym go spędzić z Wami, bez żadnych smutków. Na łzy bedzie czas jutro. - przetarłam mokre od łez policzki i uśmiechnęłam się . 
- Nic się nie stało. Masz prawo być zła. W końcu wszyscy wiedzieli oprócz Ciebie. - powiedziała moja przyjaciółka. 
- No, ale teraz chodźmy pograć w siatę skarbie. - powiedział Tomek i wziął mnie na ręce, jak małego bejbiczka. Oplotłam rękami jego szyję i juz po chwili byliśmy na boisku do gry w siatkówkę. 
I tak zleciał nam cały dzień. Na graniu i wygłupianiu się. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy, by rano powitać nowy dzień i nowych rodziców. 





__________________________________________________________

Mam nadzieję , że nie zasnęliście przy tym rozdziale ;) Proszę o szczere komentarze pod rozdziałem. Jestem w trakcie pisania 3 rozdziału i mam nadzieję, że niedługo się tu pojawi. Chyba , że wena mnie zawiedzie ;xx Oby nie ; D
Pozdrawiam , Karinka :*

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 1

- 31 sierpnia! Tak, to już dzisiaj. - pomyślałam, gdy tylko przetarłam zaspane oczy. Moje 16 urodziny, tak długo na nie czekałam. Nie ważne, że oznacza to koniec wakacji, które i tak nie należały do najlepszych. Odkąd jestem w domu dziecka nic nie jest fajnego w wakacjach. Wolę chodzić do szkoły, lubię się uczyć. Nie jestem żadnym " kujonem ", po prostu na 8 godzin zapominam o swoich " rodzicach " i dlaczego to akurat mnie musiało się to stać, więc cieszę się, że za dwa dni zacznie się nowo rok szkolny w nowej szkole. Ale nie tylko dlatego obudziłam się tego dnia z uśmiechem na twarzy. Parę tygodni temu pani Śmielik - pracownica w domu dziecka oznajmiła mi, iż w moje 16 urodziny dostanę najlepszy prezent, jakie dziecko z sierocińca może dostać. Jestem ciekawa co to takiego. Może jakiś super, ekstra, wypasiony telefon komórkowy? Długo mogłabym myśleć nad tym co to może być. 

Nie leniuchując długo w łóżku wstałam, wzięłam z szafy wybrane starannie na ten upragniony dzień ubrania i poszłam po cichutku się wykąpać. 
Tutaj, w sierocińcu nie możemy kąpać się rano, tylko wieczorem. Dlatego zawszę muszę się skradać na paluszkach. Po 20 minutowym relaksie w gorącej wodzie - ubrana i uczesana w niedbałego koka oraz z lekkim tuszem na rzęsach - udałam się najciszej jak mogłam mojego pokoju. Wyłożyłam się z powrotem na zaścielonym łózku. Po chwili rozmyślania, usłyszałam przeciągliwe ziewanie mojej współlokatorki Weroniki.
- Już wykąpana? - popatrzyłam na jej zaspaną twarz.
- Jak zawsze - odpowiedziałam z uśmiechem na mordce. 
Dziewczyna wygramoliła się z łóżka, wyszperała coś w swojej szafce i położyła się obok mnie.
- Wszystkiego najlepszego moja Ty HOT 16 ! - mocno mnie uścisnęła, po czym zapięła mi na nadgarstku złotą bransoletkę z wisiorkiem, na którym był napis " Friends forever ". Gdy to przeczytałam od razu ją przytuliłam.
- Dziękuję kochana. Nie musiałaś. - powiedziałam i wyszczerzyłam swoje wszystkie ząbki.
- Ale chciałam. Chcę abyś zawsze  mnie pamiętała w trudnych dla Ciebie chwilach, gdy mnie nie będzie przy Tobie. Gdy spojrzysz na tą bransoletkę od razu pojawi się na Twojej twarzy uśmiech. Tak jak teraz Karinko.
- Dlaczego mówisz tak jakbyśmy miały się rozstać? - popatrzyłam na nią niepewnym wzrokiem, po czym dodałam. - Nie wybieram się nigdzie. 
Po tych słowach, Weronika odwróciła głowę w stronę okna, wydawało mi się , że nad czymś usilnie myślała. 
- Po prostu chcę abyś widziała, że na zawsze będziesz moją najlepszą przyjaciółką. - teraz spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. 
- Kocham Cię. - odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam ją mocno.
Weronika jest moją najlepszą przyjaciółką odkąd pamiętam. Trafiła tutaj trzy lata po mnie, gdy miała zaledwie 8 lat. Od razu się polubiłyśmy. Może dlatego, że obie lubiłyśmy kucyka Pony i laleczki Barbie, a zwłaszcza Kena. To ona pierwsza wiedziała o mojej miesiączce w szóstej klasie, o pierwszych zauroczeniach, pocałunkach i... W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę . - odpowiedziałyśmy, a po chwili ujrzałyśmy przystojnego bruneta o zielonych oczach. 
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - pocałował mnie czule w usta i wręczył bukiet róż. - 16 róż dla Ciebie w Twoje szesnaste urodziny.
- To ja Was zostawię samych gołąbeczki. - posłałam jej wdzięczny uśmiech, a potem widziałam tylko zamykające się drzwi.
Spojrzałam mojemu chłopakowi w oczy.
- Dziękuję. -przeczesałam ręką jego gęste włosy i złożyłam pocałunek na jego ustach. Mimo tego, że się uśmiechnął wydawał się jakiś smutny. - Co się dzieje? Wydajesz się jakiś smutny.
- Nie. Nic się nie dzieje. Będzie mi Ciebie brakowało. - ostatnie słowa wypowiedział tak cicho. że ledwie je usłyszałam. 
- Że co? Dlaczego tak mówisz? W zasadzie WY mówicie. Najpierw Werka rano, teraz Ty. Tomek, o co chodzi? - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem czekając na odpowiedź.
- Dowiesz się w swoim czasie maleńka. - po tych słowach przyciągnął mnie do siebie i przytulił tak mocno jakby robił to ostatni raz. Po chwili ujął moją twarz w ręce, spojrzał mi w oczy i pocałował tak namiętnie, że myślałam , że zaraz odlecę. Nogi mi się ugięły, czułam jak opieram całe swoje ciało na nim. Oderwał usta od moich, popatrzyłam na niego zmieszanym wzrokiem, a On tylko uśmiechnął się cwaniacko. Uderzyłam go lekko w ramię i zaśmiałam się. 
- To nie moja wina, że tak na mnie działasz miśku. - położyłam się na łóżku i poklepałam po łóżku obok siebie, licząc na to , że zajmie miejsce obok mnie. Jednak chyba się przeliczyłam, bo stał w tym samym miejscu co minute temu.
- Mam coś jeszcze dla Ciebie myszko. - nawet nie spostrzegłam, gdy wyszedł z pokoju, a po chwili znów w nim był. Położył się obok mnie i podał mi ramkę. Niby zwykła ramka ale , gdy zobaczyłam zdjęcie, na którym jesteśmy razem uśmiechnięci i przytuleni do siebie od razu wywołało to na mojej twarzy szczęśliwy i szczery uśmiech. 
Zdjęcie było zrobione 8 września, po tym jak poprosił mnie abym została Jego dziewczyną.
- Jest to najlepszy prezent jaki mógłbyś mi dać. - przytuliłam się do jego ramienia i już po sekundzie poczułam jak się unoszę do góry, by po chwili leżeć na Nim. - Kocham Cię jak nikogo innego. Obiecaj , że tak już będzie zawsze.
- Obiecuję maleńka. Nie ważne jak byś daleko ode mnie była zawsze będę Cię kochał. - pocałował mnie w czółko i dodał. - Chodźmy na śniadanko, już Ci w brzuszku burczy głodomorku.
Roześmiałam się. Owszem bardzo lubię jeść i nie przejmuję się tym, że mogę przytyć. Chociaż nic takiego się nie dzieje. Mogłabym jeść cały czas i ani grama nie przybiorę na wadze.
- Masz rację, nie jadłam już 10 godzin! To jest straszne! - roześmiał się razem ze mną. 
Po chwili byliśmy już na stołówce, od razu poczułam zapach świeżego pieczywa i musiałam się pilnować, aby ślinka nie wyleciała mi z buzi. Zasiedliśmy do stolika, przy którym siedziała Weronika z kilkoma innymi naszymi przyjaciółmi.
- Cześć Wam, sto lat Karinko. - wymieniłam się ze wszystkimi buziaczkami w policzek i usiadłam obok mojego chłopaka. 
Jedliśmy śniadanie w miłej atmosferze, dostałam od kolegów po małej różyczce i znów pojawiły się słowa typu: " Będziemy za Tobą tęsknić ". Nie chciałam wnikać o co im chodzi, bo wciąż miałam w głowie słowa Tomka: " Dowiesz się w swoim czasie " .
Po śniadaniu, gdy przechodziłam obok gabinetu pani Śmielik, usłyszałam rozmowę. Nigdy nie podsłuchiwałam, ale coś mi podpowiadało, że muszę to teraz zrobić. Stanęłam za uchylonymi lekko drzwiami i wsłuchałam się w rozmowę. 
- Tak, Karina jeszcze nic nie wie o adopcji, państwo sami chcieli to zrobić, więc uszanowaliśmy to. - usłyszałam głos pani Śmielik i jakiś inny .
- To dobrze, bardzo się cieszymy, że Karina Janiak ,  a wkrótce Piszczek dowie się o tym od Nas.




_____________________________________________________________

Dodaję teraz , ponieważ zaraz jadę nad wodę opalić się troszkę i nie będę miała później czasu. Rozdział zostawiam Wam. I Ci , którzy czytają proszę o rozgłoszenie o moim blogu . Byłabym bardzo wdzięczna :) Aaa i jeszcze jedno , rozdziały mogą być takie ? Czy może wolicie krótsze lub dłuższe ? ;d Czekam na komentarze ;) Kolejny rozdział .. niedługo ;) 
Miłego dnia , pozdrawiam . Karinka ;* 

Prolog .

Nazywam się Karina Janiak, od 5 roku życia mieszkam w domu dziecka. Moi rodzice... nawet nie wiem czy mogę tak ich nazwać, oddali mnie. Czasem odwiedza mnie moja babcia, kiedyś powiedziała, że gdyby nie była taka stara, wzięłaby mnie do siebie. Jeszcze nie tak dawno oddałabym wszystko, żeby mieszkać z nią ale teraz, gdy wszystko mam poukładane, wolę TU zostać.
Gdy byłam młodsza pytałam babcię Irenkę o moich " rodziców ",  zawsze odpowiadała tak samo: " Wnusiu, Twoi rodzice musieli wyjechać, mieli kłopoty. Nie chcieli narażać Cię na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, dlatego oddali Cię tutaj. Kochali Cię, nadal kochają. Byłaś ich oczkiem w głowie. W prawdzie nie mam z nimi kontaktu ale wiem, że w tamtej chwili była to najlepsza rzecz jaką mogli dla Ciebie zrobić dziecko". 
Że co w ogóle?! Najlepsza? - dwa pytania, które mnie dręczyły. Wtedy tego nie rozumiałam będąc 10-latką. A teraz, zbiegiem czasu zdołałam pogodzić się z tym, iż wychowuje mnie sierociniec, a nie mama ani tato ... 




___________________________________________________________

Cześć, jest to moje pierwsze opowiadanie , więc liczę na szczere komentarze. Piszcie co myślicie, co Wam nie pasuję, co mogłabym zmienić :) Dam radę z waszą krytyką , więc nie hamujcie się ;D Prolog ? Krótki i nudny jakiś taki ale chciałam na początku przedstawić troszkę życie Kariny. Opowiadanie jest tylko i wyłącznie wybrykiem mojej kiepskiej wyobraźni ;) 1 rozdział pojawi się możliwe , że dzisiaj. Ale następny będzie dopiero w weekend lub w przyszłym tygodniu. Kolejne będą się pojawiały raz na tydzień, z tego względy , gdyż od poniedziałku idę do pracy ;o 
No dobrze , nie będę się tak rozpisywała tutaj , bo wyjdzie dłuższe od tamtego u góry ;) Prolog zostawiam Wam , pozdrawiam. Karinka ;*

poniedziałek, 8 lipca 2013

Bohaterowie :)

Karina Janiak- 16 lat , mieszka w Polsce. Wkrótce będzie należała do rodziny Piszczków. Lubi dobrą zabawę , jest miła ale umie się odgryźć kiedy trzeba. Wychował ją sierociniec. Od dziecka kibicuje znanemu klubowi piłkarskiemu Borussii Dortmund.

• Łukasz Piszczek - Ma 25 lat. Lubi imprezować z przyjaciółmi Marco, Mario , Kubą , Lewym i Mo .

• Halina i Kazimierz Piszczkowie - rodzice Łukasza i niedługo także Kariny.

• Weronika Matuszak - 16 lat, najlepsza przyjaciółka Kariny odkąd trafiła do domu dziecka.

• Tomasz Bednarczyk - chłopak Kariny , ma 17 lat . Tak jak Karina i Weronika , jest w domu dziecka.


 • Marco Reus - ma 21 lat, gra w Borussi Dortmund. Po zdradzie jego byłej dziewczyny Caro, zaczął zabawiać się dziewczynami. Pozna na swojej drodze kogoś wyjątkowego.






• Mario Götze - ma 19 lat, od niedawna gra w Borussii Dortmund. Pomimo swojego młodego wieku, jest bardzo dojrzały. Możliwe, że to urzeknie w nim Karine ;)


Inni bohaterowie będą się pojawiać podczas pisania opowiadania ;)