Tyle Was Tu !

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 18






***
 Minęły ponad 2 miesiące od wyjazdu Mario. Dużo się przez ten czas zmieniło. Od miesiąca jestem z Jake'iem. Długo zbierał się na to , by wyznać mi co tak na prawdę do mnie czuje. Mimo tego, że dalej nie przestałam myśleć o Mario, zgodziłam się na związek. Może w ten sposób zapomnę o Goetze. Jake jest wspaniały, mam w Nim przyjaciela, a to jest najważniejsze. Mimo tego, że nie jestem do końca pewna, co do niego czuję, to bardzo angażuję się w ten związek. Wiem tyle, że jest dla mnie bardzo ważny.
Z Marco nie rozmawiałam od tamtego wieczoru, gdy mnie nachalnie całował. Oczywiście próbował przeprosić, ale nie zamierzałam mu tego wybaczać. Postąpił chamsko , a tego mu nie zapomnę. Czasami nachodzą mnie wspomnienia rozmowy z Mario, gdy powiedział , że nie może uwierzyć w to, że uwierzyłam Marco. Może nie powinnam mu wierzyć? Ale z drugiej strony, dlaczego Reus miałby okłamywać mnie ... Staram się o tym nie myśleć i Jake mi w tym pomaga.
Nie uwierzycie, ale pani Halinka, jakby się zmieniła. Jest bardziej milsza i mogę z nią normalnie porozmawiać. Sama zaproponowała, aby na święta przyjechała do nas babcia Irenka i nawet po nią pojedzie. Cieszę się, że w końcu udało mi się z nią złapać wspólny język.


** 24 grudnia **
Dziś wigilia, babcia Irenka wypoczywa po podróży w salonie. Pani Halinka wygoniła dwóch Piszczków z domu i pewnie siedzą u Kubusia. A ja razem z nią przygotowujemy różne potrawy i ciasta. Niby przyjemne zajęcia, ale po dwóch dniach stania w kuchni jest to męczące.
Wigilię spędzamy w piątkę, ale na resztę świąt zjeżdża się cała rodzinka Piszczków. Fajnie, że poznam resztę rodziny, ale trochę się tego boję. Bo, co jeżeli im się spodobam? Albo zrobię coś nie tak pod ich obecność...
- Wszystko gotowe, idź się przyszykuj o 18 zaczynamy - powiedziała uśmiechnięta pani Halina. Odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam do swojego pokoju. Była 16, więc miałam sporo czasu. Biorąc laptopa, położyłam się na łóżku.
- O tak, tego mi było trzeba - powiedziałam do siebie. Odpaliłam laptopa i włączyłam sobie Passenger- Let Her Go. W ostatnim czasie bardzo spodobała mi się ta piosenka, lubiłam przy niej zasypiać. Przejrzałam fejsbusia i nie wyłączając piosenki poszłam się wykąpać. Kąpiel zajęła mi zadziwiająco długo, ale potrzebowałam takiego relaksu. Wróciłam do pokoju i wybrałam odpowiednie na dziś ciuchy to pierwsze ;) . Gdy zaczęłam się przebierać, do pokoju wpadł Łukasz.
- Wyjdź - powiedziałam - pukać nie nauczyli - zapytałam lekko zdenerwowana i wróciłam do zakładania spodni, a potem bluzki.
- Nie ubieraj się - zaśmiał się Łukasz i wyłożył się na moim łóżku.
- Zboczeniec. Czego chcesz - zapytałam.
- Mam problem, chyba się zakochałem.
- Taa , chyba we mnie - wyśmiałam go.
- Nie żartuje.
- Ale ja mam już chłopaka - śmiałam się pod nosem.
- Nie chodzi o Ciebie Ty durniu mały - rzucił we mnie poduszką.
- Ej, już coś Ci mówiłam na temat mojego wzrostu - oburzyłam się.
- Sorry, ale na prawdę mam problem.
- No dobra, zakochałeś się, i w czym problem - spojrzałam na niego.
- W tym, że to żona Klopp'a - wtf?, pomyślałam.
- Jaja sobie robisz - zapytałam poważnie, chociaż chciałam się śmiać.
- Noo - zaczął się śmiać.
- Jaka ciota ! Już myślałam, że serio mówisz - rzuciłam w niego poduszką, za co dostałam dwa razy mocniej. Zabiję go kiedyś, pomyślałam, gdy spadłam przez niego z łóżka.
- A tak na serio, to mam coś dla Ciebie - wyciągnął z kieszeni pudełko - Do tego jest jeszcze list, ale to nie jest odpowiednia pora, abym Ci go dał.
- To od Ciebie - zapytałam i wzięłam od niego swój prezent.
-  Prawie 18, zaraz widzę Cię na dole - zignorował moje pytanie, poczochrał moje włosy i wyszedł. Otworzyłam pudełko i wyjęłam z niego piękny zegarek , nie zastanawiając się długo nałożyłam go na nadgarstek. Pobiegłam szybko do łazienki i doprowadziłam się do porządku. Gdy zeszłam na dół, wszyscy byli już w jadalni i czekali na mnie. Odmówiliśmy modlitwę, podzieliliśmy się opłatkiem i wszyscy zajęliśmy się kosztowaniem potraw. Przy kolacji pan Kazimierz poruszył temat mojej babci. Zaproponował staruszce zamieszkanie tu w Dortmundzie razem z nami. Ale niestety nie zgodziła się. Powiedziała, że całe życie spędziła w Polsce, więc tam też chce je dokończyć. Trochę zabolały mnie jej słowa, bo w głębi duszy wiedziałam, że dużo jej nie pozostało.
Po kolacji rozpakowaliśmy swoje prezenty, a potem wzięłam prezenty dla Jake i jego rodziców i poszłam do niego. Drzwi otworzył mi tato Jake, Garry. Przywitał mnie z uśmiechem i zaprowadził do całej rodziny. Złożyłam wszystkim życzenia, a potem wręczyłam im prezenty. Gdy poszliśmy z Jake'iem do jego pokoju otrzymałam swój prezent . Podziękowałam mu namiętnym pocałunkiem. Obejrzeliśmy końcówkę Kevina i poszliśmy na bardzo długi spacer po Dortmundzie. W pewnych momentach żałowałam, że nie jestem teraz z Mario tylko z Jake'iem, ale szybko to przechodziło. Trzymając się za rękę podziwialiśmy piękno Dortmundu. Lubiłam przyglądać się wystrojonym światełkami i innymi dekoracjami domom. Czułam wtedy tą magię świąt. 
- Jakie plany na Sylwestra - zapytał Jake przedzierając się przez mój natłok myśli. 
- Aa , no tak . Zapomniałam Ci powiedzieć, a w sumie to zapytać. Bo Łukasz dał mi dwa zaproszenia na ich imprezę. Będą wszyscy z Borussii, no Sara też będzie, bo chodzi z tym nieszczęsnym Mo. Pójdziemy? - spojrzałam na niego. 
- W sumie, to dlaczego nie - uśmiechnął się i ucałował mój policzek. Lubiłam spędzać czas z chłopcami. Niektórzy rzeczywiście zachowywali się, jak jakieś gwiazdy ale reszta była na prawdę spoko, więc ucieszyłam się na samą myśl o Sylwestrze z nimi, no i z moim chłopakiem. 
Wracaliśmy już do domu Jake'a, kiedy zadzwonił mój telefon. 
- Co jest - zapytałam, gdy tylko odebrałam połączenie od Łukasza i dałam na głośnomówiący. 
- Wybieram się Lewego na małą imprezkę, jedziesz ze mną? Jeżeli tak, to rodzice już ci pozwolili, bo pytałem. To, jak? 
Spojrzałam pytająco na Jake'a, a on w odpowiedzi uśmiechnął się i pocałował, co znaczyło " tak ". 
- Mogę jechać, podjedziesz po mnie do Jake ? 
- Zaraz będę młoda - i rozłączył się. Przytuliłam się do Jake'a. Przy nim czułam się bezpieczna i komuś potrzebna.
- Jesteś kochany - pocałowałam go namiętnie, a on to odwzajemnił. 
- Wiem - odpowiedział i wyszczerzył ząbki, gdy skończyliśmy okazywać sobie czułości. 
- I do tego taki skromny - zaczęliśmy się razem śmiać. Po chwili podjechał Łukasz, więc musiałam pożegnać się z moim ukochanym. 
- Wesołych Świąt, słonko - pocałował mnie w usta i mocno przytulił. 
- Do jutra - uśmiechnęłam się jeszcze i weszłam do auta. 
- Nie za dużo tych czułości - zapytał Łukasz - Chyba za młoda jesteś jeszcze. 
- Serio? - spojrzałam na niego kpiąco - Wiem, że mieliśmy zapomnieć o tamtym incydencie, no ale bez przesady braciszku - poklepałam go po ramieniu. 
- Nie wiem, o czym Ty mówisz. 
- Jasne, pewnie codziennie masturbujesz się wspominając tamtą noc - zaśmiałam się. 
- Chyba mówisz o sobie - pokazał mi język, a ja zaczęłam się śmiać. 
- Głupiutki jesteś, wiesz - poczochrałam jego włosy. 
- Ale i tak Cię pociągam. 
- Daleko jeszcze? Bo widzę, że zaczynasz jeszcze gorsze głupoty gadać. 
- A co, może tak nie jest - zapytał. 
- Niee. Sorry, ale wolę młodszych - odpowiedziałam, a Łukasz zajechał pod dom Lewego.
- I tak wiem, że kłamiesz - klepnął mnie w tyłek, gdy byliśmy przed drzwiami Roberta, za co wylądował w zaspie, a ja uciekłam szybko do domu. Rozebrałam się i przywitałam z wszystkimi. 
- A gdzie masz Łukasza - zapytał Mats, a za mną stanął przemoczony i zmarznięty Łukasz. Wszystkie oczy spojrzały na mnie. 
- Zasłużył sobie - powiedziałam i wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili straciłam z oczu Łukasza. Pewnie Lewy dał mu jakieś ciuchy i poszedł się przebrać, pomyślałam. Dosiadłam się do Cathy, dziewczyny Hummels'a i wypiłam z nią po piwku. Fajna z niej dziewczyna, z początku myślałam, że to jakaś wielka damusia, ale jest całkiem spoko. Nawet umówiłyśmy się na zakupy przed imprezą sylwestrową.  Mats wziął ją do tańca, więc zostałam sama. Lecz nie na długo, Lewy widząc mnie samą, wtrynił swoją dupę obok mojej. 
- Co tak sama siedzisz - zapytał i objął mnie ręką, był już trochę podpity. 
- Hummels porwał mi Cathy , więc zostałam sama - uśmiechnęłam się - a gdzie Twoja Ania?
- Nie wiem, zerwaliśmy jakieś 3 tyg. temu - powiedział. 
- Ouu , przepraszam. Łukasz mi nic nie mówił, nie wiedziałam - zaczęłam się tłumaczyć. 
- Nic się nie stało. Płakać po niej nie będę, znajdę sobie inną. Mam już chyba kandydatkę - puścił do mnie oczko. 
- Mam chłopaka, więc musisz szukać gdzieś indziej Lewusiu - upiłam łyka piwa. 
- Ściana nie chłopak, da się przestawić - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać. 
- Raczej chłopak nie ściana. Ale nie ważne, chodź zatańczyć - wstaliśmy z kanapy i poszliśmy w dancing. 
Godzinę później zjawiła się Sara z Mo, więc miałam towarzystwo do końca imprezy. Do domu wróciliśmy z Łukaszem po 3, oczywiście taksówką, bo ten ciołek musiał się upić. 


***


 Poznałam mniej więcej całą rodzinę Piszczków. Bardzo mili z nich ludzie. Niestety trafiła się jedna osoba, przez którą zrobiło się mniej sympatycznie. Mianowicie Jola - kuzynka Łukasza była dość wredna dla mnie. Od samego jej przyjazdu coś jej nie pasowało w mojej osobie. Puszczałam uwagi dotyczące moich ciuchów, czy wyglądu. Oczywiście, gdy byłyśmy same. Przy rodzinie udawała bardzo miłą. 
Jednak dzisiaj, w Drugi Dzień Świąt, przy kolacji niechcący trąciłam szklankę z sokiem i wylałam na nią. Zaczęłam przepraszać, ale ona się wściekła i zaczęła obrażać przy wszystkich wypominając to, że rodzice mnie nie chcieli, i żebym wracała skąd przyszłam. Wstałam  od stołu przepraszając moją nową rodzinę i pobiegłam do swojego pokoju, po czym zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Położyłam się na łóżku i łzy zaczęły spływać na poduszkę. Było mi strasznie przykro. Pierwszy raz ktoś powiedział mi prosto w oczy, że rodzice mnie nie chcą. Nawet, gdy sama sobie to wmawiałam to nie było to tak bolesne, jak teraz wypowiedziane to przez moją super nową kuzynkę. Słyszałam podniesione głosy z dołu na Jolkę. 
- Bardzo dobrze jej tak, gówniara głupia - pomyślałam. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Nie chciałam z nikim rozmawiać w takim stanie. Rozmazana, czerwone oczy... 
Jednak pukanie nie ustawało, więc zmuszona podeszłam do drzwi i otworzyłam je. 
- Mogę wejść - zapytał nie kto inny niż Łukasz. 
- Jeśli musisz - odwróciłam się i położyłam z powrotem - Tylko zamknij na klucz - dodałam i wtuliłam twarz w poduszkę, Łukasz przekręcił klucz i usiadł na łóżku. 
- Chciałem Cię bardzo przeprosić za...
- Nie musisz. To nie Twoja wina, że masz niewychowaną kuzynkę - wtrąciłam mu się w zdanie. 
- Wiem, że bardzo zabolały Cię jej słowa, ale nie przejmuj się nimi. Gówno wie o Twojej przeszłości. Ważne, że teraz masz mnie i rodziców - powiedział. Podniosłam się i mocno go przytuliłam. 
- Dziękuję - powiedziałam mu do ucha, a on jeszcze mocniej mnie do siebie docisnął - Ejejej, bo mnie udusisz - zaśmiałam się, a on razem ze mną. 
- Weź ogarnij twarz, bo wyglądasz strasznie - nabijał się Piszczek. 
- Pff, dzięki - powiedziałam i wstałam - Myślałam, że w każdym stanie Ci się podobam.
- Przecież żartowałam - złapał mnie za rękę i pociągnął, tak, że wylądowałam na nim prawie go całując. 
- Spadaj, już za późno - uszczypnęłam go w brzuch, wstałam z niego i szybko pobiegłam do łazienki. O Boże! - tylko to przyszło mi na myśl, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Na prawdę strasznie wyglądałam. Tusz rozmazany na całej twarzy, co za wstyd ! 
Nalałam na wacik mleczka i doprowadziłam twarz do porządku. Gdy wyszłam Łukasz zaproponował mi mały spacer. Nie myśląc długo zgodziłam się. Ubrałam się ciepło i po chwili byłam gotowa do wyjścia. Gdy zeszłam na dół zaczęłam się rozglądać za całą rodziną. Lecz po krótkim poszukiwaniu, okazało się , że nikogo nie ma. 
- Pojechali do wujka Henryka - powiedział Piszczek, który zjawił się nagle nie wiadomo skąd. 
- Wystraszyłeś mnie - walnęłam go w ramię, po czym wyszłam na zewnątrz - Brrrr, jest tak zimno , a Tobie zachciało się na spacerek - trzęsłam się cała, gdy szliśmy jedną z uliczek. 
- Mogę Cię rozgrzać - poruszał zachęcająco brwiami. 
- Ciągnij się - pokazałam mu język - Nie zapominaj, że mam chłopaka, Ty jesteś moim bratem, i że kocham Mario - powiedziałam bez zastanowienia. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co przed chwilą powiedziałam. Spojrzałam na Łukasza i sądząc po jego minie, był trochę zdzwiniony. 
- To dlaczego jesteś z Jake'iem - zapytał przerywając niezręczną dla mnie ciszę. 
- Bo chcę zapomnieć o Mario - spuściłam głowę w dół. 
- Wykorzystujesz go ! - wydarł się. 
- Cichoo, wcale nie wykorzystuję. On mnie kocha, ja jego też tyle, że na swój sposób. On jest szczęśliwy, ja mniej więcej też, więc jest super - powiedziałam. 
- Tak sobie wmawiaj. 
- Oj przestań. Jest dobrze, tak jak jest - usłyszałam tylko ciche " mhm " ze strony Łukasza, a już po chwili leżałam na plecach cała w śniegu. 
- Zabiję Cię - krzyknęłam i podniosłam się, a Łukasz zaczął uciekać, więc ja za nim. Niestety nie dane mi było daleko dobiec w moich zajebiście śliskich butach. Poślizgnęłam się i wylądowałam dupą na lodzie, na co głośno pisnęłam. Łukasz momentalnie znalazł się przy mnie i zamiast mi pomóc to ten praktycznie sikał ze śmiechu. 
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Pomógłbyś mi , a nie. Taki z Ciebie braciszek - obraziłam się. 
- No przepraszam - zaczął mówić, lecz znów zaczął się głośno śmiać. 
- Długo jeszcze ? Ten lód nie jest gorący, bo jakbyś nie zauważył to JEST LÓD! Po za tym dupa mnie boli przez Ciebie. 
- Przeze mnie? Taa , jak zwykle wszystko na mnie - trochę spoważniał, po czym pomógł mi wstać. 
- Auuu - złapałam się za swój obolały tyłek. 
- Może masażyk - zapytał z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. 
- Jak zaraz dostaniesz kopa w dupe, to nie wiem, czy dalej będziesz się tak głupio uśmiechał - skwitowałam i ruszyłam w stronę naszego domu. 
- Przecież to nie moja wina, że nie umiesz biegać - powiedział, gdy znalazł się obok mnie. 
- Nie pogarszaj swojej sytuacji braciszku. 
- W ogóle nie znasz się na żartach ! - udał obrażonego. 
Postanowiłam nie odzywać się już nic. Do końca drogi powrotnej żadne z nas się więcej nie odezwało. Ja szłam z obolałym tyłkiem, a Łukasz nie chciał bardziej mnie denerwować. 
Gdy byliśmy w domu poszłam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę i poszłam się wykąpać. Po skończonej kąpieli wróciłam do pokoju. Biorąc laptopa i gasząc światło wpełzłam pod kołdrę. Poszukałam w internecie jakiegoś filmu i włączyłam go. Po 10 minutach, gdy zaczął się film do mojego pokoju wszedł Łukasz. 
- Jak tyłek - zapytał i postawił na stolik dwa kubki z gorącą czekoladą i chipsy paprykowe. 
- Dalej boli - skrzywiłam się i zrobiłam miejsce obok siebie. 
- Już nie jesteś zła - zapytał zdziwiony i usadowił się obok mnie. 
- Przecież to nie Twoja wina głupku, odwaliło mnie. Przepraszam - uśmiechnęłam się otrzymując to samo od Łukasza. 
- Co oglądamy? 
- Jakiś nowy horror znalazłam - powiedziałam i upiłam łyka czekolady, po czym otworzyłam paczkę moich ulubionych chipsów i zaczęliśmy je konsumować. 
Oczywiście film okazał się bardzo, bardzo straszny dlatego Łukasz objął mnie swoim ramieniem, tak, że mogłam chować twarz w jego umięśnionym torsie, co bardzo mi się podobało. Wiem, że to mój brat, ale to co stało się między nami zmieniło nasze relacje brat-siostra. I choćbym bardzo chciała o tym zapomnieć, to nie dam rady... 
Łukasz zaczął bawić się moim włosami, za co oberwał, bo nie lubię , gdy ktoś dotyka moich włosów. Położyłam laptopa na nogach Łukasza, by zmienić pozycję na bardziej leżącą, gdyż nie było mi zbytnio wygodnie w poprzedniej. Łukasz zrobił to samo kładąc laptopa na stolik. Był jeszcze bliżej mnie, jego ciało dotykało mojego. Wziął z powrotem laptopa i dalej oglądaliśmy film. Nagle Łukasz obrócił twarz do mojej i powoli zmniejszał odległość między naszymi ustami....














_______________________________________________________


Jestem straszna, za co bardzo Was przepraszam.  
Pogubiłam się i straciłam całkowicie wenę, wplątałam się w coś, czego nie chciałam i nie wiem, jak to teraz odkręcić ;c 
Myślę nad zawieszeniem tego bloga, aż do momentu, gdy coś wymyślę lepszego. 
Pisałam ten rozdział ponad tydzień i wyszło, co wyszło ;/ Właśnie go skończyłam i nie chce mi się poprawiać błędów, gdyż jutro szkoła i trzeba iść spać ! ; x 
Dziękuję za 10 tyś. wyświetleń ! Jesteście cudowni ;) Mam nadzieję, że nie opuścicie mnie ;> 
Następny? Nie wiem kiedy, postaram się coś wymyślić , ale nic nie obiecuję ;) 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!



Pozdrawiam, Karinka ! <3
 




 

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 17


***


W domu Mario była cała drużyna BvB. No może prawie cała, nie było Marco. Przywitałam się z wszystkimi i zajęłam wolne miejsce obok Łukasza. 
- Po co mnie tu przywiozłeś - zapytałam cicho. 
- Ponieważ Mario mnie o to poprosił - wyznał. Spojrzałam na niego pytająco, ale nic więcej nie udało mi się z niego wyciągnąć. 
Choć minęło zaledwie 30 minut od kąt tu przyszliśmy, ja już miałam dosyć. Ciągle przypominały mi się sytuacje, które zaistniały tej nocy. Mario, Marco no i Łukasz... Mimo, że wylądowałam w łóżku z Łukaszem, to pocałunek z Mario najwięcej zajmuje w moich myślach. Odstawiłam swój napój na stolik i poszłam na górę, bo tam była łazienka. Gdy już miałam do niej wejść zauważyłam otwarte drzwi do jakiegoś pokoju. Wiem, że nie powinnam , lecz ciekawość wzięła górę.  Po chwili byłam w pokoju i zamknęłam za sobą delikatnie drzwi. Jak się wydawało była to sypialnia Mario. Wszędzie były porozrzucane ciuchy i różne inne rzeczy. Najbardziej zdziwiły mnie walizki leżące obok łóżka, jedna była już cała wypełniona ubraniami Mario. Wybiera się gdzieś, pomyślałam. W tej samej chwili usłyszałam otwierające się za mną drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w nich Goetze'go. 
- Co Ty tutaj robisz - zapytał zdziwiony moją obecnością w jego pokoju. 
- Wyjeżdżasz? - zignorowałam jego pytanie i wskazałam na walizki - W sumie to nie ważne, nie obchodzi mnie to - dodałam i nie zwracając na niego uwagi wyminęłam go w drzwiach i zeszłam na dół. Wszyscy świetnie się bawili, Hummels zaczął ostro wywijać ze swoją dziewczyną. Chyba za dużo alkoholu, pomyślałam. 
- Co tam, młoda - zapytał Mo, który pojawił się nagle. 
- Wszystko w porządku - skłamałam, gdyż nie mam do niego zaufania. Coś mi w nim nie pasuje, to samo odczucie mam od pewnego czasu do Marco... - A co u Ciebie, gdzie masz Marco - zapytałam. 
- Na pewno? Nie wydaje mi się, żeby było okej. Coś się stało - zapytał, po czym dodał - Marco nie został zaproszony.
- Wydaje Ci się, po prostu boli mnie trochę głowa. Trzyma mnie chyba jeszcze od wczorajszej imprezy - zaśmiałam się, aby uwierzył w moje słowa. W sumie to nie dziwię się, że Mario nie zaprosił Marco. Z tego co zauważyłam to nie mieli najlepszych relacji, myślałam. 
Na moje szczęście porwał mnie do tańca Kubuś, którego bardzo polubiłam. Kiedy jeszcze byłam w domu dziecka, razem z Piszczkiem byli moimi ulubionymi piłkarzami. A teraz, gdy ich poznałam okazali się jeszcze wspanialsi. Pomijając wczorajszą noc... 
Tańczyłam z Błaszczykowskim parę piosenek, gdy nagle muzyka ucichła i pojawił się właściciel domu.
- Kochani - zaczął Mario - nie wszyscy o tym wiedzą. Dlatego urządziłem tą imprezę. W sumie to imprezę pożegnalną - spojrzałam na niego zdziwiona - Przeprowadzam się do Monachium i od 21 listopada będę grał w Bayernie.
Wszyscy Ci, którzy nie wiedzieli byli bardzo zszokowani tym, co właśnie ogłosił Goetze. Niektórzy życzyli mu powodzenia, a inni, w sumie tylko ja, nie mogłam w to uwierzyć. Nagle, jakby coś we mnie pękło i aby nie pokazać tego przy wszystkim, wyszłam z mieszkania. Udałam się na tyły domu Mario i usiadłam na huśtawce, koło której leżały zabawki dla psa. Ciekawe po co mu je, przecież on nie ma psa, pomyślałam. 
Podwinęłam nogi pod brodę i patrzyłam się w jeden punkt, a z moich oczu zaczęły płynąć pojedyncze łzy. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Chociaż mocno mnie zranił, to nie potrafię o nim zapomnieć. Być może będzie lepiej, gdy wyjedzie. Być może...
- Dlaczego tutaj siedzisz? Zamarzniesz - rozpoznałam ten głos - Chodź do środka - Nie spojrzałam na niego, wiedziałam, że, gdy to zrobię rozkleję się jeszcze bardziej. Więc próbowałam nie zwracać na niego uwagi. Dopiero gdy usiadł obok mnie, poczułam tą bliskość między nami. Dlaczego on tak na mnie działa, zapytałam się w myślach. 
- Wiem, że jesteś na mnie wściekła. Ale to nie było tak, wysłuchaj mnie chociaż przez chwilę - dodał. 
- Nie mam zamiaru słuchać Twoich kłamstw - wstałam i już miałam odejść, gdy Mario mocno mnie przytulił. Z początku nie chciałam tego, ale po chwili moje ręce powędrowały wokół jego szyi, a głowę oparłam na jego ramieniu i rozpłakałam się, jak małe dziecko. Na co Mario jeszcze mocniej mnie do siebie docisnął. Trwaliśmy w takim uścisku dość długo, kiedy się uspokoiłam i uwolniłam z jego objęć, spojrzałam w jego oczy. 
- Nigdy Ci tego nie wybaczę - powiedziałam i odeszłam zostawiając go samego. W mieszkaniu odnalazłam Piszczka, kiedy mnie zobaczył bez żadnych pytań i pożegnań, ubrał się i zabrał mnie do domu. 
- Wiedziałeś - zapytałam i spojrzałam na niego. 
- A czy to coś Ci pomoże - odpowiedział pytaniem. 
- Odpowiedz. 
- Jesteśmy przyjaciółmi, dziwne by było gdyby mi nie powiedział - powiedział.
- Od kiedy o tym wiesz - zapytałam . 
- Po tym, jak pokłóciliście się u nas w domu, powiedział mi, że zgodzi się na transfer do Bayernu.
O nic więcej nie pytałam. Czyli, że to niby moja wina? Przeze mnie Łukasz straci swojego jednego z najlepszych przyjaciół, a Borussia takiego piłkarza... Nie potrzebnie zgadzałam się na randkę, nie potrzebnie prosiłam go o ten wyjazd do Polski. Gdyby nie ja, wszystko było by w najlepszym porządku. Z moim rozmyśleń wyrwał mnie głos Łukasza. 
- Już stoimy pod domem dobre 5 minut, może w końcu ruszysz dupe i wyjdziesz z auta - zapytał. 


** Poniedziałek **


Czyli było to moje pożegnanie z Mario. Może tak będzie lepiej dla mnie. Nie będę żyła w obawie, że mogę gdzieś go spotkać. Mam nadzieję, że uda mi się o nim zapomnieć, myślałam, gdy jechałam autobusem do szkoły. Dziś jechałam sama, gdyż mam na trzecią lekcje, a Jake i Daniel normalnie na 8.00. Gdy wysiadłam z autobusu, od razu ruszyłam do szkoły. Tam, przy samym wejściu dopadła mnie Sara. 
- Słyszałam o transferze Mario do Bayernu - zaczęła.
- Nie chcę o nim gadać. Lepiej powiedz mi co u Ciebie słychać - chciałam zmienić temat. 
- Nie zgadniesz kogo wczoraj poznałam na kręgielni - prawie wykrzyczała z zadowolenia. 
- Nialla Horana - zapytałam i wyszczerzyłam ząbki, gdyż obie uwielbiałyśmy 1D. 
- Chciałabym, ale nie - powiedziała.
- Więc kogo - zapytałam. 
- Na pewno go znasz. Umówiłam się z nim dziś na pizze i kino, więc musisz iść ze mną. 
- Taaa, już biegnę. Wy się zajmiecie sobą, a ja będę siedziała i patrzyła na Was, jak jakaś idiotka. Nie, dzięki - skwitowałam. 
- Pomyślałam o tym, On zabierze ze sobą swojego przyjaciela, więc nie będziesz idiotką, cioto. 
- No nie wiem, zastanowię się - po tych słowach usłyszałyśmy dzwonek na lekcje, więc udałyśmy się do klasy. Lekcje minęły nam strasznie szybko. Pod koniec ostatniej lekcji zgodziłam się na wyjście z Sarą i jej prawie nowym chłopakiem. 
Gdy czekałam na autobus zauważyłam, że jakieś trzy blondi uważnie mi się przyglądają. 
- Coś nie tak - podeszłam do nich i zapytałam lekko zirytowana.
- Ty jesteś tą siostrą Łukasza Piszczka - zapytała jedna z nich. 
- Możliwe, a co ?
- Słyszałyśmy, że na ostatniej imprezie w klubie ostro dałaś czadu z Mario - wszystkie trzy zaczęły się śmiać, a we mnie narastała złość. 
- Że co?! Skąd to wiecie - wydarłam się. 
- Również mamy przyjaciół w Borussii, a Twój ukochany nie umie trzymać języka za zębami - zaśmiały mi się prosto w twarz, po czym odeszły. Na szczęście zauważyłam Jake zbliżającego się w moją stronę. Nie czekając długo podbiegłam i wtuliłam się w niego. Z moich oczu zaczęły płynąć gorzkie łzy. Nie mogłam uwierzyć, że Mario po raz kolejny może coś takiego zrobić. 
Gdy odsunęłam się od Jake, opowiedziałam mu o zaistniałej sytuacji z przed kilku minut. Tak samo, jak ja strasznie się wściekł i postanowił odwiedzić Goetze'go. 
- Nigdzie nie pójdziesz. Po za tym z tego co wiem od Łukasza to dziś rano wyjechał do Monachium - powiedziałam. 
- Jaki frajer z niego - krzyknął Jake - jak można być takim debilem i rozgadywać takie rzeczy... 
- Przestań się nakręcać - próbowałam go uspokoić, choć sama byłam wkurzona - Chodź, nasz autobus przyjechał. 
Jake usiadł obok mnie w autobusie i objął mnie. Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela. Choć czasem wydawało mi się, że czuje coś więcej do mnie niż przyjaźń. Miałam nadzieję, że tylko mi się to wydaje. W drodze do domu powiedziałam mu o tym, że idę z Sarą na jej randkę. 
- To dobrze, przynajmniej nie będziesz siedziała sama w swoim pokoju i płakała w poduszkę - pstryknął mnie w nosek. 
- Skąd to wiesz - zapytałam i oboje się zaśmialiśmy. 
- Już trochę Cię znam i wiem, że baaaaardzo lubisz płakać.
- Ejj ! Nie prawda, tylko czasem i, gdy mam powód - pokazałam mu język - O której masz dzisiaj trening - zapytałam.
- O 18 i kończę o 20, a co? 
- Mhm. Z Sarą jestem umówiona na 16.30, więc po jej randce wpadnę zobaczyć, jak grasz - uśmiechnęłam się. 
- Chcesz zobaczyć mnie takiego spoconego, czy jak biegam bez koszulki - zapytał i wyszczerzył swoje białe ząbki. 
- Bardziej spoconego. Uwielbiam ten smród spoconego mężczyzny - powiedziałam sarkastycznie i zaczęliśmy się śmiać. Autobus zatrzymał się na naszym przystanku, więc ruszyliśmy zadki z siedzeń i wyszliśmy. 
- To do później - pocałowałam go w policzek i skierowałam się w stronę swojego domu.
Dziwne, ale w domu byli wszyscy mieszkańcy. Rozebrałam się, zaniosłam torbę do swojego pokoju i wróciłam na dół. 
- Jesteśmy w jadalni, Karinko - usłyszałam pana Kazimierza, więc poszłam tam i usiadłam na swoim krześle. 
- Dzień dobry - przywitałam się - Co dziś jemy? Jestem strasznie głodna - uśmiechnęłam się. 
- Pizzę - powiedziała uśmiechnięta pani Halina.
- Coś się pani stało - zapytałam zdziwiona, z boku widziałam, jak Łukasz się śmieje.
- Niee, dlaczego - dalej się uśmiechała, coś było z nią nie tak, pomyślałam - Dzwonił Twój wychowawca i Cię bardzo chwalił - dodała. Więc stąd takie nastawienie do mnie...
-  Dlatego mamy dla Ciebie prezent - wtrącił się pan Kazimierz i wyciągnął z pod stołu jakieś pudełko, po czym mi je wręczył. 
- Na prawdę nie trzeba było - uśmiechnęłam się zakłopotana - nie przywykłam do dostawania prezentów za moje oceny. W sierocińcu, pani Śmielik robiła mi za to dodatkowy kubek gorącej czekolady - dodałam i otworzyłam pudełko. W nim był nowiuśki telefon!
- Dziękuję Wam bardzo - wstałam od stołu i przytuliłam panią Halinkę i pana Kazimierza. 
- A ja to co - zapytał ze smutną miną Łukasz. Już chciałam powiedzieć, że po sobocie powinno mu wystarczyć, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Chyba to zauważył i roześmiał się, jak głupi. 
- Mogę dziś wyjść z Sarą i jej prawie nowym chłopakiem - zapytałam, gdy skończyliśmy jeść. 
- Prawie nowym chłopakiem - zapytał pan Kaziu i uśmiechnął się. 
- No tak, poznała go ostatnio i chce, żebym poszła z nią. To, jak? Mogę iść? Nie wrócę zbyt późno - zrobiłam swoją minkę.
- No dobrze, ale masz być najpóźniej o 22 - zgodziła się pani Halina. 
- Dziękuję Wam, to ja już pójdę do swojego pokoju. Muszę jeszcze lekcje odrobić przed wyjściem - powiedziałam i popędziłam do góry. 



***


- Mo? - zdziwiłam się, gdy zobaczyłam go z moją przyjaciółką. 
- Nie powiedziałaś jej - zwrócił się do Sary. 
- Chciałam jej zrobić niespodziankę - odpowiedziała mu. 
- Udało Ci się - wtrąciłam się w ich rozmowę - Czyżby ten Twój przyjaciel, to Reus - zapytałam i wskazałam palcem na zbliżającego się do nas Marco. 
- Siema Mo - przybili sobie żółwika - hej Sara, miło mi Ciebie poznać - przywitał się z nią - cześć piękna - pocałował mnie w policzek. 
- Już czuję tę miłość - powiedział Mo, na co ja cicho prychnęłam pod nosem. 
- To co, na jaki film idziemy - zapytała Sara. 
- Może jakiś horror - powiedział Mo i spojrzał na nas. Nienawidzę horrorów, ale dobrze wiem, że Sara je uwielbia, więc nie będę się odzywała. W końcu to jej randka. Nikt nie zgłosił sprzeciwów, więc chłopcy poszli kupić bilety, a ja z moją blondynką zaopatrzyłyśmy się w popcorn i colę. 
Praktycznie przez cały film zakrywałam oczy lub pisałam sms'ki z Jake'iem. Kątem oka zauważyłam, że Marco czytał moje wiadomości, więc zwróciłam mu uwagę. 
Niestety Jake zaczynał już trening, więc pozostało mi tylko zakrywanie oczu. Po około 20 minutach film się skończył, więc poszliśmy na pizzę. Dziwnie czułam się przy Marco, być może dlatego, że w ostatnią sobotę całowałam się z nim. I chociaż było to spontaniczne i pod wpływem alkoholu, chyba wziął to wszystko na poważnie. 
- O czym tak myślisz - zapytał Reus. 
- O niczym ważnym - w sumie to nie skłamałam - Wiecie, ja będę już lecieć. Jest już trochę późno - wstałam ze swojego miejsca i ubrałam kurtkę - Trzymajcie się, do jutra Sara - pożegnałam się i wyszłam. Chciałam iść w kierunku hali sportowej, gdzie Jake ma trening, ale niestety usłyszałam otwierające się drzwi i krzyk Marco. 
- Poczekaj, odprowadzę Cię - podbiegł do mnie. 
- Nie trzeba, jestem już wystarczająco duża by móc iść sama. Po za tym nie idę do domu - powiedziałam. 
- Ale ja nalegam. Skoro nie idziesz do domu, to gdzie - zapytał. 
- Do Jake, na jego trening. 
- To odprowadzę Cię tam, nie daj się prosić - błagał. Jaki pajac z niego, ja uciekłam stamtąd, żeby nie siedzieć z nim, a ten się doczepił, pomyślałam. 
- No dobrze - zgodziłam się niechętnie i ruszyliśmy w stronę hali sportowej. 
Rozmawialiśmy trochę, ponieważ rozmowa zbytnio się nie kleiła. 
- Dzięki za odprowadzenie - uśmiechnęłam się. 
- Nie ma sprawy - odwzajemnił i zbliżył się do mnie. 
- Co Ty robisz - zapytałam zdziwiona i chciałam się odsunąć, lecz on przywarł do mojego ciała i zaczął całować. Próbowałam się oderwać od niego, ale jego ręce były silniejsze. 
- Pojebało Cię - wykrzyczałam i strzeliłam mu liścia w twarz, gdy w końcu mnie puścił. Wbiegłam do środka i szybko odnalazłam salę, w której Jake miał trening. Usiadłam na jednej z ławeczek oszołomiona tym co stało się przed chwilą. Czekałam tylko, aż skończy się trening i będę mogła porozmawiać z Jake'iem. Sprawdziłam godzinę, było chwilę przed 20, więc trening za chwilę powinien się skończyć. I tak było, Jake poszedł się szybko wykąpać i po 20 minutach szliśmy w stronę naszej ulicy. Postanowiłam nie mówić mu o Marco, nie chciałam z nim dzisiaj o tym rozmawiać. W pewnym momencie Jake objął mnie swoim ramieniem, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. 
- Dobrze mieć takiego przyjaciela, jak Ty - powiedziałam - Gadałeś może z Danielem - zapytałam. 
- Nie za bardzo, tyle co w klasie: masz zadanie, czy coś. Tak to nie - troszkę posmutniał. 
- Niedługo mu przejdzie i znów do nas wróci - przytuliłam go. 
- A Ty, jak tam? Rozmawiałaś z Łukaszem - zapytał. 
- Tak, wyjaśniliśmy sobie to i stwierdziliśmy, że najlepiej o tym zapomnieć...
- No i bardzo dobrze - rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, aż w końcu zaszliśmy pod mój dom. 
- Śpij dobrze - powiedział i ucałował delikatnie mój policzek. 
- Wzajemnie - uśmiechnęłam się i weszłam do środka. 









_________________________________________________________


Booże, jaki straszny jest ten rozdział ! ;/ 
No ale nic. Oddaję go Wam do oceny ;)  Miał być dopiero na weekend, ale przyjaciółka bardzo mnie o niego prosiła wcześniej , więc jest ;D 
Dziękuję za ponad 9 tyś. wyświetleń i 22 obserwatorów ;)
 
 Kolejny rozdział za 15 kom ;) 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!! 


Pozdrawiam, Karinka <3

niedziela, 3 listopada 2013

Informacja !

Kurde, kurde, kurde ! ;c 
Przepraszam Was bardzo. Myślałam, że dodam coś w ten długi weekend ale nie wyszło. W tygodniu nie dam rady, bo szkoła ;/ Więc rozdział pojawi się dopiero w piątek lub sobotę. 
Przepraszam Was jeszcze raz ;* 

Pozdrawiam, Karinka <3