- Co chcesz - zapytałam i podeszłam do niego. Trochę dziwnie się czułam w jego obecności, po tym jak widziałam jego " małego ". W sumie to duży był...
Boże, o czym ja myślę. Skarciłam się za to w myślach.
- O 15 mam trening - zakomunikował - Możesz jechać ze mną jeśli chcesz. Poznasz chłopców - w tym momencie poruszył zabawnie brewkami.
- Okej, mogę jechać jeżeli nie będę robiła kłopotu. - odpowiedziałam. Chciałam coś jeszcze dodać, ale przerwał nam głos pani Haliny, która wołała nas na obiad. Zeszliśmy razem z Łukaszem na posiłek. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam moje ulubione danie - pierogi.
- Mogę jechać z Łukaszem na trening - zapytałam. Skoro są moimi nowymi rodzicami, to wypadało się zapytać.
- Oczywiście - oznajmiła pani Halina - Jak wrócisz, to zastanowimy się nad szkołą dla Ciebie. Przecież już jest 1 września - ciągnęła dalej - Mam nadzieję, że nie będzie problemu z przyjęciem Cię do szkoły. Słyszałam od pani Śmielik, że bardzo dobrze się uczysz. - uśmiechnęła się - Nad jaką szkołą myślałaś - zapytała.
- Gdy jeszcze byłam w Polsce złożyłam papiery do zwykłego liceum, ponieważ liceum sportowe znajdowało się daleko od domu dziecka. - powiedziałam i zaczęłam jeść kolejnego pieroga.
- Aha, to świetnie. Jutro z rana pojedziemy do szkoły, do której Łukasz uczęszczał. Na pewno Cię tam przyjmą. - powiedziała zadowolona - Jest to na prawdę na dobrym poziomie liceum sportowe - dodała - Prawda Łukaszku - zwróciła się do młodego Piszczka.
- Tak, mamo. - puścił mi oczko - Mogę jutro jechać z Wami. Dyrektor na pewno ucieszy się z moich odwiedzin. - powiedział.
- No tak... Taka gwiazda w jego szkole. Na pewno zesika się na Twój widok. - zrobiłam cwaniacką minkę. Łukasz był taki zmieszany moim zachowaniem, że nie mogłam się powstrzymać i roześmiałam się.
- Małpa - rzucił do mnie Łukasz. Już chciałam powiedzieć coś na temat jego przyrodzenia, ale musiałam się hamować przy pani Halinie i panu Kazimierzu. Posłałam mu tylko szyderczy uśmiech. Po zjedzonym posiłku poszliśmy z Łukaszem na górę.
- To za ile jedziemy - zapytałam mojego braciszka, gdy staliśmy pod swoimi drzwiami do pokoi. Spojrzał na zegarek, a potem na mnie.
- Za 15 minut masz być gotowa, zboczeńcu. - wyszczerzył swoje białe ząbki.
- Ej, ej. Bez takich. To nie ja paraduje przed nastolatką nago - pokazałam mu język.
- Czepiasz się. Nie gadaj, że nie podobał Ci się ten widok - powiedział wyraźnie rozbawiony.
- Tego nie musisz wiedzieć. - zaśmiałam się i weszłam do pokoju. Wzięłam świeże ciuchy i poszłam się szybko odświeżyć.
- Jaki on jest głupi - pomyślałam. Po wykąpaniu nałożyłam lekki róż na policzki i pomalowałam rzęsy. Wyszłam z łazienki ubrana w to. Spojrzałam przez okno, właśnie przestawało padać, więc postanowiłam nie brać żadnej kurtki.
***
W drodze na stadion Łukasz nic się nie odzywał. Czasami czułam jego wzrok na sobie i nic po za tym. W końcu musiałam przerwać tą ciszę.
- A trener nie będzie zły za to, że przeprowadzasz obcą osobę na trening - zapytałam i spojrzałam na niego.
- Nie jesteś obca - powiedział - Jesteś moją siostrą - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- A co mam zrobić, jeżeli ktoś będzie mówił do mnie po niemiecku - zapytałam - Mój niemiecki jest fatalny. - dodałam zasmucona.
- Mama mówiła, że perfekcyjnie umiesz angielski, więc dasz radę - poczochrał moje włosy.
- Co, jak co. Ale od moich włosów to Ty się odpierdol - prawie wykrzyczałam - Nienawidzę, gdy ktoś dotyka moich włosów - dodałam już spokojniej.
- Oj, bo Ci żyłka pęknie - powiedział ironicznie. Zaparkowaliśmy pod Signal Iduna Park. Nie mogłam nadziwić się, jaki on jest wielki. Dopiero teraz do mnie dotarło, że będę na treningu mojej ukochanej drużyny.
- Łukasz, ja nie dam rady - stanęłam przed drzwiami frontowymi.
- Przestań się mazać - wziął mnie na ręce i wkroczyliśmy w świątynie pszczółek. Łukasz zaniósł mnie na stadion i kazał zaczekać na ławeczce, a on pójdzie się przebrać.
Zostałam sama, podziwiałam piękno wewnętrzne stadionu. Siedziałam tak i myślałam nad tym, co mnie w życiu spotkało. Najpierw rodzice mnie porzucili, potem ta adopcja i Werka i Tomek, a teraz spełniam swoje marzenia! Trudno jest mi w to wszystko uwierzyć. Mieć Łukasza Piszczka za brata, to jest chyba największe marzenia każdej nastolatki. Myślałam tak i myślałam, aż nagle dostałam piłką w głowę tak, że spadłam z ławeczki.
- Co za idiota to zrobił - pomyślałam. I chciałam się podnieść z ziemi, gdy jakieś ręce złapały mnie w tali i podniosły. Odwróciłam się i zobaczyłam pięknego blondyna. Uśmiechnęłam się na sam jego widok. Zaczął coś mówić po niemiecku, z tego co zrozumiałam to chyba mnie przepraszał.
- Przepraszam nie jestem dobra z niemieckiego - powiedziałam po angielsku.
- Och - westchnął - Na prawdę bardzo przepraszam. Nie chciałem, żebyś dostała piłką - powiedział z potulną minką już po angielsku.
- Nic się nie stało, tylko trochę na początku zabolało - skrzywiłam się - Ale teraz już jest dobrze - uśmiechnęłam się i usiadłam z powrotem na ławce.
- To dobrze - stwierdził - Tak w ogóle to jestem Marco Reus, pewnie mnie kojarzysz.
- Jakoś nie za bardzo - odpowiedziałam całkiem poważnie - Ja nazywam się Karina Janiak. Znaczy Piszczek. - poprawiłam się.
- Aaa, to Ty jesteś młodszą siostrą Łukasza - zapytał.
- Nie. Jestem jego żoną. Mamy trójkę dzieci. - odparłam - Nie opowiadał Ci o tym - zapytałam i uśmiechnęłam się.
- Zabawna jesteś. Już Cię lubię. - dał mi kuksańca w ramię.
- Spostrzegawczy jesteś. - zaśmiałam się. W tej chwili przyszedł Łukasz z innymi piłkarzami Borussii.
- O, widzę, że poznałaś już naszego lovelasa - zaśmiał się Piszczek, a Marco zrobił obrażoną minę.
- Dopiero ją poznałem, a Ty już musiałeś mnie przy niej spalić. - stwierdził Marco.
- Tylko mi tu się nie rozpłacz - śmiał się nadal Łukasz i objął Marco ręką - I tak za młoda dla Ciebie jest.
Nie słyszałam dalszej ich rozmowy. Skupiłam się na otrzymanym sms'ie od Tomka :
" Wiem, że jesteś zła zarówno na mnie, jak i na Weronikę. Chcieliśmy Ci dawno o tym powiedzieć, ale wiedziałem, jak bardzo mnie kochasz i nie chciałem tego psuć. Chcę Cię przeprosić za to, że Cię oszukiwałem"
- On jest jakiś pojebany! - pomyślałam. Długo się zastanawiałam, co mu odpisać. Nie zauważyłam nawet, kiedy pszczółki zaczęły trening pod przewodnictwem Jurgena.
W końcu postanowiłam, że mu odpiszę.
" Jesteście oboje śmieszni i żałośni. Myślałam, że jesteśmy z Weroniką przyjaciółkami. A Ty? Ty byłeś moim chłopakiem. Jak mogliście mi coś takiego zrobić? W dupie mam Twoje przepraszam. Mam jeszcze tylko jedno pytanie : Od kiedy mnie oszukujecie?! "
Wcisnęłam przycisk wyślij i poszło. Nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć od kiedy to trwa. Ale z drugiej strony chcę. Chcę wiedzieć, od kiedy mówił mi fałszywe " Kocham Cię ", kiedy obdarowywał mnie fałszywymi pocałunkami.
Obserwowałam chłopców.
- Ten Marco jest śliczny. Na żywo jeszcze lepszy niż na plakatach, czy zdjęciach. - pomyślałam. Ktoś kopnął do mnie piłkę i wykrzyczał : " podaj ". Wstałam i kopnęłam w piłkę. Przy tej czynności, wraz z piłką poleciał także mój but. Wylądował obok pięknego bruneta, który zaczął się ze mnie śmiać.
- Bardzo śmieszne - rzuciłam i podeszłam do niego, aby wziąć mojego buta. Już miałam go podnosić, lecz brunet był szybszy. - Oddaj mi go - zażądałam.
- 5 euro - zażartował.
- Co najwyżej mogę kopa w dupę Ci dać. Oddaj mi mojego buta, albo pożałujesz. - zagroziłam.
- Tak - zapytał - A co mi zrobisz - drażnił się ze mną.
- A to - krzyknęłam i już po chwili leżałam pod nim na murawie. - Ej, to nie fair. Jesteś silniejszy, powinieneś dać mi fory - pokazałam mu język.
- Schowaj, bo Ci go odgryzę - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
- Taa, już Ci wierzę - zaczęłam się wiercić - No przestań - krzyczałam i próbowałam go przewrócić, niestety się nie dało. Po chwili byłam cała zalana łzami przez śmiech.
- No dobra, już starczy. - powiedział chłopak. Znów wystawiłam mu jęzora, a on nagle nachylił się nade mną i wessał mój język do swoich ust. Oderwałam się szybko od niego i złapałam się za język.
- Ty jesteś jakiś nienormalny, przecież to boli - wrzeszczałam.
- Co się tam dzieje dzieciaki - zapytał trochę wkurzony trener.
- A bo ten tu o to osobnik nie chce mi oddać mojego buta - powiedziałam oburzona.
- No masz już tego buta. - zszedł ze mnie i podał mi buta. Chyba przestraszył się Jurgena, w sumie to się nie dziwię. - Zostaniesz chwilę po treningu - zapytał.
- Dla Ciebie zawsze - powiedziałam ponętnym głosem i i klepnęłam go w tyłek, a on się uśmiechnął - Żartowałam. - zaczęłam się śmiać i zajęłam miejsce na ławeczce obok trenera.
- Chamsko - wykrzyczał chłopak - Tak w ogóle, to nazywam się...
___________________________________________________________
Jakoś dzisiaj mi się nudzi, więc postanowiłam coś napisać ;*
Jak myślicie, kto jest tym chłopakiem? ;) Dawać propozycje w komentarzach. ;D
Anonimki również proszę o komentarze xD
Pozdrawiam :*
Jeżeli w Twoim opowiadaniu, Mario został w BVB to, to ON ;D Przynajmniej tak przypuszczam xd
OdpowiedzUsuńFajnie, że dodałaś;) Jest Boski ;*
Czekam na nexta;3
Pozdrawiam .
Cudowny! Nie wiem jak Tomek śmie jeszcze do niej pisać.
OdpowiedzUsuńSkończyć w takim momencie! :)
Kto to może być? Nie będę zgadywać.
Poczekam na kolejny rozdział :)
Dziękuję za komentarz u mnie.
Pozdrawiam :*
Genialny :D
OdpowiedzUsuńwydaje mi sie ze to Mario albo Mo :D
przerwane w ważnym momencie ;) myślę, że to Mario xd
OdpowiedzUsuńale mogę się mylić więc wyczekuję kolejnego rozdziału :)
pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Jeju... taki moment?! o.O zła kobieta jesteś :D oczywiście żartuje :)Świetnie piszesz! Masz ogromny talent! Zazdroszczę ;o
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, a rozdział jest fenomenalny <3
Już nie mogę doczekać się dalszych części opowiadania :)
Serdecznie pozdrawiam,Izaa ;**
Oj Łukasz Łukasz xd
OdpowiedzUsuńNie wiem kto to mógłby być ..
Rozdział meeega <3
Dawaj szybko nexta :*
http://trust-moment.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń