***
Minęły 3 tygodnie odkąd wróciliśmy z Mario do Dortmundu. Oczywiście dostałam opiernicz od państwa Piszczek za to, jaka to ja nieodpowiedzialna jestem. Szczerze? Nie obchodzi mnie to... Mogą sobie mówić, co chcą. Ja i tak wiem, że zrobiłam dobrze jadąc tam na własną rękę. Byłam przy mojej babci, gdy potrzebowała mnie najbardziej. Na szczęście jej stan się poprawił, więc mogłam spokojnie wracać do nowego domu, do nowych rodziców.
Przez ten czas, który byłam w Polsce rozmawiałam kilkakrotnie z Łukaszem i panem Kazimierzem. Nie dziwiłam się, że pani Halina nie chciała ze mną rozmawiać, bo, jakby nie patrzyć uciekłam z domu. No, ale to była tylko cisza przed burzą. W domu nagadała się tyle, że aż głowa boli. Na szczęście żadnej kary nie dostałam, z czego się bardzo cieszę.
Co do Mario, to od przyjazdu widziałam się z nim jakoś z dwa razy. Dziwne... Myślałam, że się zaprzyjaźniliśmy , a on nawet nie odpisuje na sms'y. Słyszałam tylko, że dostał nie mały opiernicz od Łukasza. Może się go wystraszył i nie chce mieć ze mną nic do czynienia? Nie wiem... No, ale cóż. Nie będę się narzucała.
- Karina! Chodź, bo się spóźnisz - usłyszałam głos pani Haliny. No tak, przecież chodzę do szkoły. Jak na razie bardzo dobrze mi idzie. Poznałam dużo fajnych ludzi i nawet zaprzyjaźniłam się z taką jedną Sarą. Miła z niej dziewczyna, zawsze uśmiechnięta, tak jak ja!
- Idę już - krzyknęłam. Wzięłam torbę z biurka i zeszłam na dół. Zjadłam szybko śniadanie i popędziłam na przystanek autobusowy. Jeżdżę autobusem, bo nie chce robić kłopotu państwu Piszczek, gdyż oni jadą w całkiem innym kierunku niż moja szkoła, a Łukasz śpi jeszcze o tej godzinie. W sumie to lepiej mi tak. Mogę sobie na spokojnie posłuchać muzyki, czy poczytać książkę, co bardzo kocham robić.
Okazało się, że dwaj koledzy ze szkoły Daniel i Jake mieszkają niedaleko mnie i także jeżdżą autobusem, więc nie jestem samotna na przystanku. Uwielbiam ich, są bardzo zabawni i są przyjaciółmi.
- Siema - przywitałam się, jak zwykle całusem w policzek i usiadłam obok Jake'a.
- Cześć młoda - odpowiedzieli równocześnie, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Ej, jesteście starsi tylko o dwa lata, więc nie nazywajcie mnie tak - naburmuszyłam się, gdy tylko przestaliśmy się śmiać.
- Oj dobrze, dobrze. Nie bulwersuj się tak. Złość piękności szkodzi - powiedział Daniel.
- Jej już i tak nic nie zaszkodzi - zaśmiał się Jake.
- Dzięki Jake, wiedziałam, że na Twoją szczerość zawsze mogę liczyć - poklepałam go po ramieniu i się uśmiechnęłam. Choć w głębi duszy nie było mi do śmiechu, zabolało mnie troszkę to, co powiedział Jake. Może i nie jestem jakaś tam piękna, ale no bez przesady.
Na szczęście autobus właśnie podjechał, więc podążyliśmy do niego. Zajęłam, jak zwykle miejsce pod oknem i położyłam torbę na siedzenie obok. Wyciągnęłam słuchawki i włączyłam swoją ulubioną piosenkę, czyli Bas Tajpan - Złap mnie za rękę.
***
Lekcje minęły dziś szybko, gdyż miałam tylko 3 lekcje i dwa SkS'y. W czasie zajęć dostałam sms'a od Łukasza, że odbierze mnie dziś ze szkoły i pojadę z nim na trening. W sumie to ucieszyłam się, że znów zobaczę piłkarzy. Ale z drugiej strony był Mario. Nie wiem o co mu chodzi i skoro nie odpisuje mi to znaczy, że nie chce się ze mną widzieć. Więc będzie mi głupio, gdy go tam zobaczę.
Stałam przed szkołą i czekałam na Łukasza, gdy podbiegł do mnie Jake. Popatrzyłam na niego nieco szorstko.
- Wychodzisz dziś na boisko - zapytał lekko zdyszany.
- Jasne, napiszę Ci później, o której - wysiliłam się na uśmiech.
- Ok, to do później - pocałował mnie w policzek i w tym momencie podjechało auto Łukasza. Jake tylko się uśmiechnął i poszedł w swoją stronę. Piłkarz nie był sam, gdyż na miejscu pasażera ktoś siedział. Wsiadłam więc do tyłu i odjechaliśmy.
- Hej - rzuciłam tylko i zapięłam pasy.
- Jak w szkole - zapytał nie kto inny, ale sam Goetze! No nie wierze. Najpierw praktycznie zero kontaktu, a teraz , jak , gdyby nigdy nic, normalnie ze mną rozmawia?
- Tak, jak zwykle - odparłam oschle.
- O, widzę, że ktoś tu nie ma humorku - stwierdził mój braciszek.
- Nie Twoja sprawa - odburknęłam - Dlaczego muszę jechać z Tobą na SIP?
- Z nami - poprawił mnie Mario - Ponieważ trener się za Tobą stęsknił. Po za tym potrzebujemy na dziś fotografa, bo nasz zachorował. Więc Łukasz pomyślał o Tobie.
- Aha - powiedziałam zdziwiona.
Gdy tylko zaparkowaliśmy, szybko wyszłam z samochodu i ruszyłam w kierunku drzwi. Na szczęście Marco właśnie wchodził, a gdy mnie zobaczył, zaczekał na mnie i razem weszliśmy do świątyni pszczółek.
- Słyszałem, że dziś będziesz robiła mi zdjęcia - uśmiechnął się Niemiec.
- Też tak słyszałam - odpowiedziałam - Ale z tego, co wiem, to nie tylko Tobie blondasku , tylko całej drużynie.
- No tak, ale po treningu mogę zostać dłużej i będziesz mogła porobić mi zdjęcia, jak się kąpię - uniósł brewkę do góry i zrobił tą swoją minkę podrywacza.
- Nie dzięki, nie skorzystam - rzuciłam i poszłam na murawę. Usiadłam na ławce i już po kilku minutach przyszedł trener z aparatem. Przywitał mnie i dał kilka wskazówek, co mam robić. Nic trudnego. Robić zdjęcia i nie dać się zbajerować, któremuś z tych " dzieciaków ", jak to powiedział Klopp.
- To, ja idę jeszcze do swojego gabinetu i za chwilę wracam - powiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego uśmiech i włączyłam aparat. Dałam podgląd zdjęć i zaczęłam je przeglądać, by wiedzieć, jakie zdjęcia robić.
Fotki była bardzo zabawne, robione z zaskoczenia, gdy chłopcy się wygłupiali. Zaintrygowało mnie jedno ze zdjęć. Byłam na nim ja i Mario, który na pierwszym treningu zabrał mi buta i za zdjęcie załapał się Marco, który patrzył na nas z krzywą miną. Ciekawe o co mu chodzi, pomyślałam.
- Co u Ciebie, jak babcia - nawet nie zauważyłam, kiedy usiadł obok mnie Pączuszek.
- A już dobrze, niedawno dostała wypis ze szpitala - powiedziałam - Chcę porozmawiać z państwem Piszczek, o tym, by babcie zamieszkała z nami. Chociaż w sumie wątpię, żeby pani Halina się zgodziła - skrzywiłam się na samą myśl o niej.
- Warto spróbować - odparł - A co tam oglądasz - zapytał patrząc w aparat.
- Wasze zdjęcia. Patrz na to - pokazałam mu nasze zdjęcie - Może Ty wiesz, o co chodzi Marco - zapytałam. Mario chwilę myślał nie wiedząc, co mi powiedzieć...
- Wtedy, gdy zaprosiłeś mnie na randkę też był jakiś dziwny - dodałam.
- Pewnie podobasz mu się i tyle. Nie było mu na rękę, że umówiłaś się ze mną - powiedział w końcu.
- No to ma pecha, bo on mi się nie podoba - stwierdziłam i choć Goetze odwrócił głowę, to wiedziałam, że się uśmiechnął.
Rozmawialiśmy jeszcze chwile. Oczywiście nie poruszyłam tematu, dlaczego mi nie odpisuje i w ogóle. Może sam mi o tym powie.
W końcu przyszedł trener, a za nim wszyscy piłkarze. I znów ten dziwny wzrok Reus'a na mój i Mario widok. Trudno, nie będę się nim przejmowała.
Na treningu robiłam cały czas zdjęcia. Nie mogłam przestać, chłopcy są tacy zabawni. Najbardziej to Mario i Kuba, choć Błaszczu jest dużo starszy, to potrafią się dogadać i tak świetnie bawić. Trener już nie mógł na to patrzeć. Wiedząc, że ten trening nie ma sensu, pozwolił swoim zawodnikom pójść wcześniej do domu. Ale zagroził, że jeżeli jutro będzie tak samo, to ostro tego pożałują.
Oddałam więc aparat w ręce Klopp'a i poszłam do auta, gdyż Łukasz dał mi kluczyki. Siedziałam około 15 minut, aż w końcu zjawili się Łukasz i Pączek. Odwieźliśmy Mario do domu i popędziliśmy na naszą ulicę.
***
Odrobiłam lekcje, nauczyłam się na kartkówkę z biologii i napisałam sms'a do Daniela.
Idziemy na boisko? :D
W odpowiedzi otrzymałam :
No pewnie! Dawaj, my już idziemy ;)
Ubrałam się i wyszłam z domu wcześniej informując pana Kazimierza, że idę na boisko. Wstąpiłam po drodze do sklepu i kupiłam chipsy i słonecznik. Gdy doszłam, Daniel i Jake już tam byli i kopali piłkę. Podbiegłam do nich od tyłu i wskoczyłam Jake'owi na plecy.
- O matko! Ale mnie wystraszyłaś! Nie dobra jesteś - powiedział i zaczął się śmiać, a my razem z nim.
- Jak tam Daniel z Żanett - zapytałam, gdy zeszłam z Jake'a i usiadłam w naszym ulubionym miejscu. Zaraz koło mnie usiadł Jake i Daniel.
- A szkoda gadać. Obraziła się o to, że nie mogłem dziś przyjść na jej występ, bo miałem ważny egzamin - pokręcił bezsilnie głową.
- To może ja z nią porozmawiam - zapytałam, choć i tak wiedziałam, że i tak to nic nie pomoże. Żanett była z Danielem tylko dla kasy, którą miał i po to by zaszpanować sowim koleżaneczkom, z kim to ona nie chodzi. Żałosna dziewczyna... Zdążyłam ją już niestety poznać i to nie było miłe spotkanie. Od razu zaczęła do mnie sapać o to , że spędzam trochę czasu z jej chłopakiem. A co to moja wina, że ona popołudniami nie ma czasu, bo chodzi na jakieś zabiegi kosmetyczne, czy zakupy, myślałam.
- Nie. To by jeszcze pogorszyło sprawę, wiesz jaka jest zazdrosna - skwitował Daniel.
- Stary, zerwij z nią. Ona leci tylko na Twoją kasę i nic po za tym - odezwał się Jake, co spowodowało oburzenie u Daniala, więc musiałam szybko interweniować.
- On ma rację Daniel. Nie zauważyłeś jeszcze tego, jak ona Cie traktuje? To nie jest związek. Patrz ile dziewczyn odtrąciłeś przez nią. A ona co robi? Na pewno umawia się z innymi za Twoimi plecami - uniosłam się, choć wcale tego nie chciałam.
- Przesadziliście, obydwoje! - wstał i zostawił nas samych. W końcu ktoś powiedział mu prawdę w oczy, a ten się obraził... Może kiedyś w końcu przejrzy na oczy, myślałam.
Wyciągnęłam chipsy i słonecznik z torby i poczęstowałam Jake'a. W sumie to chciałam już iść do domu, bo dalej pamiętałam to, co powiedział dziś Jake...
- Wiesz... - usłyszałam po dłuższej chwili ciszy - Chciałbym Cię przeprosić za to, co powiedziałem dziś rano. To było w żartach, ale chyba wzięłaś to do siebie - spojrzał na mnie.
- Nie było to miłe - powiedziałam.
- Wiem, dlatego przepraszam Cię. Jesteś naprawdę piękna - uśmiechnął się i poczochrał moje włosy - Mam nadzieję, że nie będziesz się na mnie gniewała.
- Nie wiem, nie wiem. Zobaczę - pokazałam mu jęzorka.
- Mam coś dla Ciebie na przeprosiny - wyciągnął z kieszeni mojego ulubionego lizaka o smaku guawy.
- Dziękuję - przytuliłam go i wzięłam lizaka, po czym schowałam go do torby. Rozmawialiśmy dość długo, zdążyliśmy opróżnić całą paczkę chipsów i słoneczniku. W końcu zdecydowaliśmy się na powrót do domu. Jake odprowadził mnie pod bramę i gdy mieliśmy się żegnać dostałam sms'a.
- To znak, że jeszcze musisz ze mną zostać - zaśmialiśmy się. Odczytałam wiadomość od nieznanego mi numeru :
Muszę Ci o czymś powiedzieć. Możemy się spotkać za 10 minut? Podjadę pod Twój dom. To ważne. Marco.
Co on ode mnie chce o tej porze, pomyślałam.
- Poczekasz tu ze mną chwilę - zapytałam Jake'a - Kolega do mnie napisał, że musi ze mną porozmawiać i za chwilę tu podjedzie, a nie chce czekać sama - spojrzałam na niego.
- Spoko, samej Cię tu nie zostawię - powiedział i uśmiechnął się. Parę minut później podjechał Marco, więc pożegnałam się z przyjacielem.
- Do jutra - pocałowałam go w policzek i weszłam do auta.
__________________________________________________________
Dodaję dziś, bo nie poszłam do szkoły... Nie chciało mi się wstać ;c
U Was też taka brzydka pogoda, że nic się nie chce? ;/
Czytasz = komentujesz !
Pozdrawiam, Karinka <3
wspaniały rozdział :D
OdpowiedzUsuńTaa u mnie tez okropna pogoda caly czas pada ;/
Kurcze jutro mecz ciekawe czy uda im sie wygrac.
Akurat w moje urodziny graja haha genialnie jeszcze jak wygraja to bedzie wspaniale.
CUDO! *.*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o co chodzi Marco?
Coś mi się wydaję, że jest zazdrosny c;
Rozdział zarąbistyyy ;>
Czekam na nexta ;3
Pozdrawiam ;*
Och, piękny rozdział <3
OdpowiedzUsuńUbóstwiam to opowiadanie! Jest takie świetne!
Marco... ON MUSI BYĆ SZCZĘŚLIWY! <3 *-*
Czekam na kolejny, świetny rozdział!
Pozdrawiam,Izaa
Wiesz, że to jest świetne ? *.*
OdpowiedzUsuńNaprawdę to jest świetne opowiadanie i kocham je <3
Dodaj szybko następny ;DD
______________________
Zapraszam do siebie:
http://o-czymkolwiek-marzysz-zacznij-dzialac.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniesz ;]
Genialny rozdział!! <3 Świetnie piszesz ;3
OdpowiedzUsuńMarco zazdrosny ;p
Czekam na następny!
Pozdrawiam ;*
Cudny rozdział! Ciekawa jestem co Marco chce od Kariny.
OdpowiedzUsuńZazdrosny to on jest na pewno :)
Czekam na kolejny! Pozdrawiam :*
Świetny, wspaniały, cudowny, boski... i mogę tak wyliczać w nieskończoność ! Rewelacja ! Czyżby Marco zazdrosny ? No no ! Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział, pozdrawiam : * Zapraszam w wolnej chwili do siebie na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń