Tyle Was Tu !

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 27


( Przeczytajcie notkę pod rozdziałem )
~*~
 
 
Od mojej rozmowy z Kariną minęło parę dni. Wciąż zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem mówiąc jej prawdę o mnie i Mario. Teraz, gdy uświadomiła mi parę ważnych rzeczy, nie chciałbym, by myślała o nim źle, lub, aby popsułoby się miedzy nimi przeze mnie ZNÓW. Nie jestem zadowolony z tego, że są razem, ale skoro się kochają, to nie będę stawał im na przeszkodzie. Nie jestem taki, jak Mario. Chociaż wciąż mam do niego żal o Carolin, to Karina ma rację. Mario był dla mnie ważny i w głębi serca dalej jest, chociaż do tej pory nie chciałem tego przyznać. Nikt nie był w stanie go zastąpić. Nawet Mo, z którym się przyjaźniłem. On nie jest Goetze, nie znam go od dzieciństwa, nie jest tak stuknięty i nie potrafi poprawić mi swoją głupotą tak humoru, jak Mario.
 W takich chwilach, jak ta, siedząc samotnie w barze i popijając kolejnego drinka, żałuję, że odsunąłem się od wszystkich i nie pozwoliłem, by ktokolwiek oprócz Mortiz'a zbliżył się do mnie. Czasem spotykałem się z Robertem, ale tylko po to, by pograć w fifę i nic po za tym. Nie zwierzałem mu się, on mi z resztą też. Nie było między nami takiej potrzeby.
Dla zabicia czasu włóczyłem się czasem z Mo po klubach wyrywając panienki na jedną noc. Dotychczasowe życie bardzo mi odpowiadało, jednak było bardzo nieodpowiedzialne. Czy ja chcę zmienić się dla Kariny, czy dla samego siebie? - pytałem się w myślach. Jeżeli odpowiedzią na moje pytanie jest Karina, to dlaczego ta mała brunetka tak zmieniła moje życie? Być może ona jest tylko pretekstem, by zacząć wszystko od nowa. Może potrzebowałem motywacji i moja podświadomość uznała, że ona jest w stanie to zrobić.
Po dokończeniu mojego trunku, zapłaciłem i wyszedłem z baru. Przeszedłem kilka uliczek, gdy zauważyłem drobną posturę dziewczyny.
 
 
 
~*~
 
 

Za zgodą państwa Piszczków, młoda Polka od dziś oficjalnie gra w klubie siatkarskim. Właśnie wracała ze swojego pierwszego treningu, gdy zadzwonił do niej Marco. Przez ułamek sekundy zamierzała odrzucić połączenie, lecz ciekawość, po co Blondyn do niej dzwoni wzięła górę.
- Taak ? - powiedziała, gdy odebrała od Reus'a.
- Co robisz - zapytał ją Marco - Możemy się spotkać?
- Raczej nie - odpowiedziała szybko - Wracam właśnie z treningu i jestem zmęczona. Po za tym nie sądzę, by była to odpowiednia pora na spotkanie z Tobą - dodała i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Czyżbyś się mnie bała? - zapytał i zaśmiał się jej do słuchawki, po czym się rozłączył.
- Chciałb.... Marco? Jesteś tam? - mówiła, lecz nie dostała żadnej odpowiedzi - Trudno - powiedziała i schowała komórkę. Szła dalej zmierzając do swojego domu , gdy usłyszała, że ktoś za nią biegnie. Z początku nie dziwiło ją to, jednak po chwili strach wziął górę i Karina mimowolnie przyśpieszyła kroku. Odwróciła się, by zobaczyć, gdzie ten ktoś jest i spokojnie mogła odetchnąć , gdyż nikogo z tyłu już nie było.
- Aaa ! - pisnęła, gdy odwróciła się z powrotem - Zabiję Cię , idioto ! - powiedziała, gdy zobaczyła śmiejącego się głośno samego Marco Reus'a - To nie jest śmieszne! Prawie tu na zawał padłam!
- Hahahaha - zwijał się ze śmiechu Blondyn - Eej! To bolało - powiedział, gdy dostał kopniaka w tyłek od młodej Piszczkówny, za który od razu się złapał.
- No i bardzo dobrze! - powiedziała - Myślałam, że to jakiś zboczeniec... i w sumie dużo się nie pomyliłam - zakpiła z niego.
- Ja? Zboczeńcem?
- No niee, ja - odpowiedziała z ironią w głosie.
- Ja tam nie wnikam - uniósł ręce w górę w geście obronnym.
- Głupi jesteś - przewróciła teatralnie oczami - A tak w ogóle, to co tutaj robisz?
- Emm... Byłem w barze - odpowiedział i przeczesał swoje włosy - Odprowadzić Cię - zapytał, gdy dziewczyna podeszła do niego i obwąchała jego usta, co rozśmieszyło Reus'a - Przecież nie siedziałem tam o suchym pysku - dodał uśmiechnięty.
- Z Tobą nigdy nic nie wiadomo - powiedziała i również się zaśmiała uświadamiając sobie, jak śmiesznie musiało to wyglądać.
- Więc, jak? Odprowadzę Cię - stwierdził Blondyn.
- Jak byś mógł... bo jednak trochę się teraz boję przez Ciebie, ciołku - powiedziała i dała mu mięśniaka w ramię.
- Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie - powiedział ze skruszoną miną. Karina przewróciła tylko oczami i ruszyła razem z Reus'em ciemnymi uliczkami.
W pewnym momencie Marco wziął od Kariny torbę treningową, gdy zauważył, że dziewczyna, co chwile ją poprawia, za co dostał wdzięczny uśmiech Kariny.
- Dlaczego piłeś - zapytała ciekawa - Jutro masz trening. Jurgen nie byłby zadowolony - stwierdziła i spojrzała na niego.
- Klopp nie musi wiedzieć - uśmiechnął się lekko - Dlaczego piłem? - powtórzył jej pytanie - A co innego mi pozostało? - zaśmiał się pod nosem.
- Masz jakieś problemy, Marco - zapytała trochę zaniepokojona.
- Niee... Nie słuchaj mnie - machnął ręką - Chyba za dużo wypiłem i gadam jakieś głupoty.
- Ty cały czas gadasz głupoty - prychnęła, po czym dodała trochę poważniej - Jeżeli chcesz pogadać, to ja chętnie Cię wysłucham.
- Czyli mam rozumieć, że mogę liczyć na przyjaźń z Tobą - zapytał z wyczuwalną nadzieją w głosie.
-Nie rozpędzaj się, Woody - powiedziała i parsknęła śmiechem.
- O nie! Tylko nie to - wyszczerzył swoje białe ząbki - Mario Ci, o tym powiedział?
- Noo - przyznała - Ale nie gniewaj się na niego.
- Jasne, spoko - powiedział i nagle poczuł się nieswojo przy Karinie. Cieszył się, że poprawił relacje między nimi, ale został jeszcze Mario...
- Bo... ja rozmawiałam z Mario, o tym, co wydarzyło się między Wami i wiem, że on tak samo, jak Ty tęskni za tym, co było kiedyś.
- Powiedział Ci to - zapytał zdziwiony tym, że brunetka jest taka bezpośrednia, ale bardziej tym, że Goetze nadal zależy na nim.
- Nie wprost, ale widziałam, z jakim zaangażowaniem opowiada o Tobie i Waszej przyjaźni - mówiła Karina - I chciałabym Wam jakoś pomóc.
- Dzięki , ale sam to załatwię - uśmiechnął się do niej blado.
- Co masz na myśli - zapytała Karina, lecz nie dostała od niego odpowiedzi. Szli w ciszy kierując się w stronę domu młodej brunetki.
 
 
 
~*~
 
 
 
 Czy każdy z nas ma osobę, której mógłby się zwierzać? Opowiadać o wszystkim, śmiać się z najdrobniejszej rzeczy, mieć w niej oparcie i wiedzieć, że zawsze może się na tą osobę liczyć? Ona takie osoby miała, lecz wszystko, to co miała zostawiła w Polsce. Zostawiła miłość i przyjaźń, które okazały się kłamstwem. Oszukiwali ją oboje. Nie zdawali sobie sprawy, że swoim potajemnym związkiem zniszczą wszystko to, co połączyło ich odkąd ta trójka znalazła się w Domu Dziecka.
Jak teraz wygląda ich życie bez ukrywania się, a przede wszystkim bez Kariny? Czy są teraz szczęśliwi? Jedno jest pewne - Ona tego nie wie. I chociaż ciągnie ją do tego, aby napisać do któregoś z nich to nie jest w stanie do końca się przełamać. Mimo, iż minęło pół roku od tego zdarzenia, to Brunetka nadal ubolewa nad stratą Weroniki i Tomka. Niby " czas leczy rany "... To nie prawda. Może łagodzi ból i  tęsknotę, ale nikt nigdy nie zapomni o przeszłości. Zwłaszcza Ona.
Tu, w Dortmundzie ma wszystko. Piękny dom, państwa Piszczków, przyjaciół i Mario, który zagościł w jej sercu. Jednak ona nie jest do końca szczęśliwa. Ciągłe kłótnie z Łukaszem również są tego powodem. Po adopcji, Karina nigdy nie pomyślała o Łukaszu, jako o mężczyźnie. Traktowała go, jak brata, lecz od jednej, głupiej imprezy wszystko zaczęło się zmieniać, coraz to bardziej komplikować. Nie wiedziała, że Łukasz może czuć do niej coś więcej, ani tego, że zwyczajnie jest zazdrosny i dlatego wynikają te wszystkie kłótnie między nimi. Karina z początku była zafascynowana piłkarzem. W końcu, jaka dziewczyna by nie była na jej miejscu? Jednak przeszło jej to. Jest zakochana w Mario Goetze, co najważniejsze - ze wzajemnością. Tylko, czy już wszystko między nimi będzie dobrze? Czy odległość, lub może ktoś inny nie zepsuje ich związku? Dlaczego Karina czuje niedosyt w swoim życiu? A może po prostu to nie jest jej miejsce?
 
 
 
~*~
 
 
 
- Boże! Jestem w ciąży! - lamentowała Sara, gdy wyszłyśmy w piątkowe popołudnie ze szkoły, kierując się w stronę centrum Dortmundu. Moja przyjaciółka ubzdurała sobie to, gdyż spóźnia jej się okres - 6 GODZIN.
- Nienormalna jesteś - powiedziałam i zaczęłam się z niej śmiać - Gdyby Ci się spóźniał  dwa tygodnie, to okeej. Ale 6 godzin? No przestań .
- Za dwa tygodnie, to ja już będę chodziła z brzuchem wielkości arbuza!
- Hahaha, pewnie dlatego miałaś dwóję z biologii na semestr - parsknęłam śmiechem - Nie jesteś w ciąży!
- Chyba ja wiem lepiej - mówiła ze skwaszoną miną Sara - Już czuję tego małego bejbiczka w sobie - pogłaskała się po brzuchu, po czym wzięła kolejnego gryza Snikersa.
- Jejuuu - zapiszczałam - Nie wytrzymam. Dzwonię do Mo! Niech Cię zabiera do psychiatry.
- Chyba na porodówkę. Kurwa wody mi odeszły ! - krzyknęła do mnie Sara, tak, że o mało nie zleciałam z krawężnika.
- Po prostu się zsikałaś - powiedziałam i zaczęłam się śmiać, a Blondynka razem ze mną. Czasami sama nie wiedziałam, czy robi sobie bekę z tego, czy bierze to na poważnie. Miałam szczerą nadzieję, że to pierwsze.
- Idziemy na SIP - zapytała moja przyjaciółka - Chłopaki mają teraz trening.
- W sumie możemy iść, ale daj mi tego batona, bo mój poziom cukru spada - powiedziałam i zabrałam jej słodycz, za co posłała mi złowrogą minę.
Doszłyśmy na najbliższy przystanek i wsiadłyśmy do pierwszego, lepszego autobusu kierującego się w stronę stadionu. Wysiadłyśmy z niego po 10 minutach i skierowałyśmy się do Świątyni Pszczółek. Niebyło problemu z wejściem, gdyż przemiły strażnik rozpoznał nas i z szerokim uśmiechem wpuścił do środka.
- Jak układa się Wam z Mario - zapytała mnie Sara, gdy szłyśmy ciemnym tunelem prowadzącym na murawę. Szczerze nie pamiętałam, kiedy byłam tu po raz ostatni. I gdyby nie Sara, pewnie zgubiłabym się już gdzieś przy samym wejściu.
- A wiesz, że dobrze? Myślałam, że będzie gorzej - przyznałam - Ale jest okeej. Codziennie ze sobą rozmawiamy i Mario ma przyjechać za dwa tygodnie - uśmiechnęłam się na samą myśl o spotkaniu się z moim ukochanym - Przyjedzie tylko w sumie na dwa dni, ale i tak cieszę się, jak małe dziecko.
- Aww, jakie to słodkie - rozczuliła się Sara - Z jednej strony to dobrze, że on mieszka tam , a Ty tu - powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco - Chodzi mi o to, że, jak widzicie się co ileś tam tygodni, to bardziej za sobą tęsknicie i są większe efekty w łóżku - zachichotała i poruszyła śmiesznie brwiami.
- Taak , a za ścianą pani Halinka z panem Kaziem! Ughh, już sobie to wyobrażam - pokręciłam zniesmaczona głową - A co do tych efektów, to Ty z Mo i bez tej tęsknoty ostro wyczyniacie.
- Cicho, moje dziecko nie może słyszeć takich rzeczy - powiedziała Sara i pomasowała się kolejny raz po płaskim brzuchu.
- Jakie dziecko, kochanie - zapytał przerażony Mo, który pojawił się nie wiadomo skąd.
 
 
 
~*~
 
 
 
 
- Reus, Ty debilu ! - krzyknęłam, gdy z impetem wpadł na mnie Marco i razem wylądowaliśmy na trawie.
- Miłe powitanie - zaśmiał się leżący na mnie Blondyn.
- Złaź ze mnie - powiedziałam , po czym zepchałam go z siebie. Czekając, aż wstanie i mnie podniesie, spojrzałam na niego - No rusz się! Myślisz , że sama wstanę?
- Szczerze? Tak właśnie myślałem - odpowiedział i zaśmiał się, po czym wstał i sam mnie podniósł - Jeszcze jakieś życzenia, księżniczko?
- Dla Ciebie Królowo - wytknęłam do niego język. Można powiedzieć, że nawet polubiłam Marco. Jest inny niż myślałam. Jasne, że nie zapomnę jego intrygi, ale nie można żyć przeszłością. Może tak to wszystko miało być? Może to dzięki niemu zrozumieliśmy z Mario, jak ważni dla siebie jesteśmy pomimo tego, jak krótko się znamy?
- Idziemy coś zjeść - zapytał mnie Marco, gdy wyszedł razem z innymi piłkarzami z szatni.
- Sorry, ale nie mogę - powiedziałam i skrzywiłam się - Jutro mam mecz i muszę się wyspać. Może innym razem - dodałam i posłałam mu uśmiech.
- Jaki mecz - zapytał Reus - Aaa, już wiem. A o której?
- O 11.00 - odpowiedziałam - Lecę, bo pojadą beze mnie - zaśmiałam się - Narka - rzuciłam tylko i podbiegłam do samochodu Mo, po czym wsiadłam do niego.
 
 
 
 
 
____________________________________________________________
 
 
Siema ! ;*
Właśnie skończyłam skrobać , takie o to coś ;) Nie wiem, czy zauważycie, że rozdział jest trochę inny niż wszystkie inne. I chciałabym wiedzieć, czy wolicie taki rozdział, jak ten , czy może poprzednie?
Może nie zadowala długością, ale nie wymyślę do tego rozdziału nic więcej. Mam pomysł na następny, ale nie wiem, jak mi to wyjdzie ;) Na szczęście tylko trzy dni szkoły, a potem tydzień wolnego, bo majówki i matury, więc myślę, że dam radę dodać 28 rozdział w tym czasie. ;)
Co do ostatniej notki pod 26 rozdziałem, to przemyślałam sobie wszystko. I doszłam tylko do tego, że jeżeli skończę to opowiadanie, to nie założę kolejnego bloga. Może po pewnym czasie, ale na pewno nie od razu. Nie chcę się męczyć, tak , jak teraz... Uwielbiam pisać, ale potrzebuję na to czasu.
Chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy komentują i są ze mną cały czas ;) Jesteście kochane i na prawdę bardzo Wam dziękuję ;)
Ale, no właśnie ALE  jest 35 obserwatorów, a komentujących może z 10 + anonimki ;) Im też jestem bardzo wdzięczna , ale czasem mam wrażenie, że np. 3 komentarze pisze jedna osoba;/ Może niesłuszne mam wrażenie, no ale jednak...
Nie chcę nikogo zmuszać do komentowania, bo to nie o to chodzi... Jednak było by miło , gdyby niektórzy obserwatorzy coś skomentowali. ;)
No cóż, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba ;)
Miłego czytania ! :>
 
 
+ Zapraszam do zajrzenia na blogi o 1D
- more-than-famous.blogspot.com/
- dangerous-styles-and-horan.blogspot.com/
 
+ I blogi Juliana Kot ;*
- 2szansa.blogspot.com/
 



CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ! !


Buziaczki, Karinka <3







środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 26


~*~
 
 
 
 
Karina zamknęła drzwi za sobą i udała się do kuchni. Nie zwróciła większej uwagi na przyglądającego się jej Łukasza. Odgrzała obiad, który zapewne pani Halina zrobiła i już miała udać się do salonu, gdy usłyszała oschły głos Łukasza.
- Mario dopiero wyjechał, a Ty już zabawiasz się z innym - zapytał, jakby obojętnie ale z nutką kpiny. Karina nie miała zamiaru znów się z nim kłócić , ale też nie zamierzała puścić tę uwagę koło uszu.
- Taaak, bo Ty wszystko wiesz najlepiej - odpowiedziała cynicznie i wyszła z kuchni udając się na kanapę. Włączyła TV i wyszukała , na którymś kanale serial " Zbuntowani ". W dzieciństwie zawsze go oglądała. Nie lubiła wracać do przeszłości, która nie była najciekawsza. Jednak, niektóre momenty wywoływały uśmiech na jej twarzy. Po chwili oglądania i konsumowania pysznego obiadu , do salonu wszedł Łukasz, który, tak jak wcześniej zaczął jej się uważnie przyglądać. Wiedział, że musi z nią porozmawiać i ją przeprosić, a tym krótkim, lecz chamskim tekstem w kuchni, nie zaczął najlepiej.
- Już samym patrzeniem mnie denerwujesz - zwróciła się do niego, Karina - Jeżeli chcesz mi powiedzieć, jaką to ja nie jestem suką, to daruj sobie, Wiem , o tym doskonale... Sam mi to przecież uświadomiłeś, więc nie musisz się powtarzać - mówiła wyniośle, opanowując choć trochę swoje negatywne emocje w stosunku do Łukasza.
- Przestań, nie jesteś żadną suką ! - uniósł się piłkarz i zmniejszył odległość między nimi.
- Ach! Zapomniałam, że kobieta zmienną jest - zakpiła, po czym dodała - Nie mam ochoty się z Tobą kłócić , Łukasz. Nie wchodźmy sobie w drogę, tak będzie najlepiej - spojrzała na krótką chwilę na młodego Piszczka. Nie chciała ciągnąć tej " rozmowy ". Wiedziała, że do niczego dobrego by to nie doprowadziło, a jeszcze bardziej by pogorszyło, co w sumie sama nie wiedziała, czy się tak da.
- Ja też nie chcę się kłócić - przyznał zgodnie z prawdą. To, co wydarzyło się między nimi w jego łóżku wiele dla niego znaczyło, mimo iż był pijany wiedział, co robi, i co najważniejsze z kim " to " robi. W głębi duszy miał szczerą nadzieję, że jego młodsza siostra choć trochę nie żałuje tamtych chwil. Nie powinien tak myśleć, ale uczucie, jakim ją darzył było silniejsze, nie potrafił go kontrolować i być może to doprowadziło do takiej, a nie innej relacji, która teraz jest między Łukaszem, a Kariną.
- Więc czego chcesz - zapytała niewzruszona, nie chciała dać po sobie poznać, że to co mówi Łukasz robi na niej jakiekolwiek wrażenie.
- Rozmawiałem z Mario i wiem, że jesteście razem - w tym miejscu urwał na chwilę i spuścił zrezygnowany głowę, po której lekko się podrapał - Dlatego wkurzyłem się, gdy zobaczyłem Cię przed domem w objęciach Marco.
- Po cholerę wtrącasz się do mojego życia - zapytała i spojrzała na niego - Zajmij się swoją Amelią , a nie mną.
- Jesteś moja siostrą i...
- Którą nazwałeś dziwką - powiedziała podniesionym tonem dalej wpatrując się w jego twarz, w której było widać skruchę.
- Przesadziłem, wiem o tym. Ale daj mi to wytłumaczyć - również podniósł głos - Nigdy nie chciałem, tak o Tobie powiedzieć.
- Ale powiedziałeś! - krzyknęła na niego i wstała z kanapy - Nie chcę słuchać Twoich bezsensownych tłumaczeń!
- Ty nic nie rozumiesz. Pozwól mi to wyjaśnić, tylko o to Cię proszę - powiedział równie głośno, jak ona. Nie widząc żadnej reakcji u Kariny, podszedł do niej i mocno wpił się w jej usta. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił. Buzowały w nim emocje, które nim pokierowały.
Karina nie odwzajemniła jego pocałunku, a gwałtownie odepchnęła od siebie. Jej ręka mimowolnie uderzyła Łukasza w prawy policzek.
- Jaaa... Przepraszam - powiedział Łukasz, który sam był zdziwiony swoimi poczynaniami.
- I Ty nazywasz się przyjacielem Mario - zapytała wściekła, po czym nie czekając na jego odpowiedź pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła je z głośnym trzaskiem i rzuciła się na łóżko. Nie rozumiała Łukasza. Najpierw ją wyzwał, teraz pocałował... Nie wiedziała, a nawet nie chciała myśleć, co nim kierowało. Przecież miał swoją piękną Blondynę, i to ją powinien całować , a nie Karinę. Nie była zazdrosna, co to, to nie. Zachowanie Łukasza , co do jej osoby było dla niej niezrozumiałe.
 
 
~*~
 
 
 
Po włączeniu laptopa, przejrzała różne portale i na końcu zalogowała się na swojego facebooka. Kilka nowych zdjęć i postów dodanych przez jej znajomych, oraz dwie wiadomości. Była ciekawa od kogo, więc szybko przejrzała aktualności na stronie i weszła w wiadomości. Pierwsza była od Tomka - jej byłego chłopaka, a druga od jakiej dziewczyny, której nie znała. Na początek odczytała wiadomość od Tomka.
 


Od razu po odczytaniu, usunęła całą konwersację z nim. Z początku zrobiło jej się ciepło na sercu, lecz po chwili przypomniała sobie widok całujących się Tomka i Weroniki. Nie miała zamiaru odpisywać mi na to. Za mocno ja zranił. W głębi serca nie chciała, by tak wyglądały ich relacje. Weronika i Tomek byli w jej sercu odkąd pamięta. Ci, którzy nie wiedzą, co wydarzyło się między nimi, mogliby pomyśleć, że Karina po prostu zapomniała o dawnym życiu i przyjaciołach. Ale w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Młoda Piszczkówna często przeglądała zdjęcia, które przypominały jej o wszystkich chwilach spędzonych z tą dwójką. Twierdziła, że kiedyś się do nich odezwie, ale nie teraz. Dla niej było to za wcześnie, nie potrafiłaby " normalnie " rozmawiać z nimi.
Po chwili bezczynnego siedzenia i tępo gapienia się w ekran laptopa, włączyła drugą wiadomość.
 
" Cześć! Chodzimy razem na w-f. Pewnie mnie nie kojarzysz, ale mam dla Ciebie pewną propozycję :) Widziałam, jak grasz w siatkówkę i widać po Tobie, że to uwielbiasz! Dlatego chciałabym się Ciebie zapytać, czy chciałabyś dołączyć do naszego klubu siatkarskiego? Treningi są raz w tygodniu, jak na razie, a mecze co dwa tygodnie ;) Jeśli jesteś zainteresowana, to zostawiam swój numer telefonu :) 9************ Mam nadzieję, że się odezwiesz :)! "
 
O matko!, pomyślała po odczytaniu wiadomości, po czym na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nie mogła uwierzyć, że ma możliwość grania w dortmundzkim klubie. Tylko, czy Piszczkowie zgodzą się na to - zastanawiała się. Gdy tylko usłyszała zamykające się drzwi frontowe, od razu zbiegła na dół, gdzie znalazła panią Halinkę i pana Kazimierza.
- Jak było w szkole - zapytała pani Halina - Coś się stało? - dodała, gdy zobaczyła mocno ucieszoną Karinę.
- Tak, jak zwykle - odpowiedziała swoją stałą formułkę na to pytanie - Stało się! - krzyknęła wesoło - Taka jedna dziewczyna napisała do mnie, czy chciałabym grać w jej klubie siatkarskim. Rozumiecie? Będę mogła spełniać swoje marzenia!
- Dobrze, dobrze - zaśmiali się oboje, widząc, jaką radość sprawiła jej ta wiadomość - Ale najpierw musimy dowiedzieć się , co to za klub i, czy nie będzie Ci to przeszkadzało w nauce - powiedziała pani Halinka.
- Jutro zadzwonię do tej dziewczyny lub znajdę ją w szkole i dowiem się wszystkiego - powiedziała Karina, po czym przytuliła Piszczków i razem z nimi weszła do kuchni. Wyciągnęła z lodówki największy jogurt , jaki znalazła oraz trzy wafle ryżowe.
- Zamiast nutellii, jogurt - zapytał i zaśmiał się pan Kaziu, który dobrze wiedział , jak dziewczyna uwielbia czekoladę i inne słodkości.
- Trzeba zacząć dbać o figurę - Karina posłała mu szeroki uśmiech - Będę u siebie - dodała i zniknęła zza futryny. Weszła do swojego pokoju i od razu zauważyła, że ktoś dzwoni do niej na skayp'ie. Tym " kimś " był przystojny brunet, który zawrócił dziewczynie w głowie.
- Siemka, słoneczko - odezwał się, jako pierwszy i pokazał ząbki w pełnej okazałości.
- Hej - odpowiedziała - Jak podróż - zapytała ciekawa i w tym samym czasie otworzyła morelowy jogurt.
- Trochę męcząca - przyznał - Całą drogę , jakieś dziecko płakało, a ja nawet nie miałem słuchawek, by trochę zagłuszyć ten ryk - skrzywił się na samą myśl o locie.
- Och, biedny Pączuszek - zaśmiała się Karina - Jak Twoje dziecko będzie płakało, to będziesz włączał sobie muzykę, by go nie słyszeć - zapytała rozbawiona 16-latka.
- Odpowiedziałbym, że tak... Ale skoro Ty będziesz mamusią moich dzieci , to odpowiem Ci , że nie - powiedział i w dziwaczny, ale też śmieszny sposób ułożył swoje usta.
- Dzieci? To ile Ty ich planujesz - zapytała zaciekawiona Karina - Dwa?
- No coś Ty ! To za mało ! - zbulwersował się - Ja to bym chciał tak całą drużynę piłkarską! - dodał i uśmiechnął się zachwycony swoim pomysłem.
- I myślisz, że ja się na to zgodzę ?
- Yhym, tak właśnie myślę - odpowiedział.
- Okeeej - powiedziała - Wrócimy do tego tematu za parę lat.
- Ależ dlaczego kochanie - udał smutnego - Pierwszego synka nazwiemy Alfred, a córeczkę Zeofilię, a później to już się wymyśli, co nie - zapytał bardzo przejęty tą sprawą.
- Jezu kochany ! Jak Ty chcesz nazwać moje dzieci?! - zapytała zaskoczona - Mato Święta , ja chyba zwariuję!
- Ale , że brzydko - zapytał urażony.
- Nie, no pięknie - powiedziała ironicznie.
- To nie rozumiem, o co Ci chodzi - przyznał i podrapał się po swojej czuprynie.
- Ugh, nie ważne - posłała mu słodki uśmiech - Muszę Ci, o czymś opowiedzieć!
- Słucham Cię - powiedział brunet. Karina opowiedziała mu o dzisiejszym dniu, pomijając rozmowę z Łukaszem. Nie chciała , by Mario wiedział o tym incydencie, gdyż dla niej nie miało to, jakiegokolwiek znaczenia i nie chciała się kłócić z Goetze, ani by był na nią zły. Powiedziała także, o możliwości grania w klubie. Ucieszył się, tak samo, jak ona. Bardzo chciał, by Karina była szczęśliwa i teraz, gdy jest w końcu z nią postara się by było tak zawsze.
Po dwóch godzinach rozmawiania, oboje poczuli się senni, więc pożegnali się czułymi słówkami i w tym samym czasie wyłączyli swoje laptopy. Karina odrobiła swoje lekcje, po czym poszła się wykąpać. Gdy z powrotem była w swoim pokoju, sprzątnęła z łóżka laptopa, jogurt i wafle, które nie zjadła, po czym zgasiła światło i ułożyła się w wygodnym łóżku. Po chwili leżenia dostała sms'a.
" Kocham Cię , ślicznotko <3
Twój Pączuszek :* "
 
covocal:

adamonly:

makesdirtywordssoundpretty:

populations:

tyleroakley:

latenighthush:

GIRLS ACTUALLY DO THIS
WHEN WE GET REALLY HAPPY LIKE THAT
WE SMILE 
AND CANT STAY STILL
AND GET A LIL BIT EMBARRASSED ABT IT

BOYS DO IT TOO
I CAN CONFIRM

ya i do this

Every time Justynn tells me.

I just did this 20 minutes ago

it’s literally the best feeling doing this like i dont even know like holy shit

I want do this :(
 
 
 
 
______________________________________________________________
 
 
 
Siemankoo !
Łapcie 26 rozdział :) Jak dla mnie to nie zachwyca ;/ Ale zostawię to dla Waszej opinii. :)
Szczerze, to zdałam sobie sprawę, że moje opowiadanie miało zupełnie inaczej wyglądać. Sama się zastanawiam, dlaczego tak to wszystko wymyśliłam i zmieniałam jeden najważniejszy szczegół. Jestem jakaś nienormalna, no ale nie ważne...
Dlatego skończę tą historię i może założę innego bloga ;) Chyba, że mam dalej to ciągnąć , ale nie jestem pewna , czy spodoba Wam się mój pomysł i zamieszanie, jakie miałabym wprowadzić pisząc dalej to opowiadanie;> Więc bardzo chciałabym znać Waszą opinię ;)
 
 
Następny rozdział = 15 komentarzy !
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
 
Buziaczki i miłego czytania ! ;* <3


piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 25

 
***


 
1 stycznia minął nowej parze bardzo szybko. Oboje spędzili czas ciesząc się swoim towarzystwem, gdyż nazajutrz musieli się rozstać na co najmniej 2 tygodnie. Mario musiał wyjechać już dziś, gdyż od jutra zaczyna treningi.
Bawarczyk pożyczył od swojego przyjaciela samochód, gdyż postanowił odwieźć już swoją dziewczynę do szkoły. Rozstanie nie przyszło im łatwo, dlatego, że dopiero  zaczęli być ze sobą, a już musieli się rozstawać. Oboje wierzyli w swój związek i wiedzieli, że odległość nie przekreśli ich miłości. Mario obiecał, że w każdej wolnej chwili będzie odwiedzał Karinę w Dortmundzie. Nie mógł liczyć na to samo z jej strony, gdyż dziewczyna miała szkołę. A po za tym miała 16 lat i państwo Piszczek na pewno nie zgodziliby się na wypad samolotem do Monachium. Mimo, iż dziliło ich 5 lat różnicy, to nie przeszkadzało to, ani jemu, ani jej . Oboje nadawali na tych samych falach i czasami zachowywali się dziecinnie, co trochę stawało się męczące. Znali się dość krótko, ale wiedzieli , że mogą sobie zaufać i bardziej poznawać będąc w związku.
Tymczasem Łukasz i Mario zaparkowali autem na parkingu obok lotniska i czym prędzej udali się do środka, by Mario zdążył na samolot.
- Trzymaj się , stary - powiedział Łukasz do Mario, gdy stali w kolejce do odprawy.
- Taa, a Ty się nie puszczaj - zaśmiał się Goetze i przytulił swojego przyjaciela.
- Bardzo śmieszne - powiedział uśmiechnięty Piszczek.
- Pamiętaj o tym, że masz porozmawiać z Kariną - przypomniał mu Mario.
- Jak mam niby o tym zapomnieć skoro przypominasz mi , o tym co 5 minut , Pączuciu - Łukasz spojrzał na niego z politowaniem.
- To dla waszego dobra i nie PĄCZUSIU ! - odpowiedział Mario - Teraz moja kolej, narazie - uśmiechnął się i po chwili pognał do odprawy. Łukasz pomachał mu na pożegnanie i udał się do swojego auta. Postanowił od razu załatwić sprawę z Kariną, dlatego pojechał pod jej szkołę. Od Mario dowiedział się, o której Karina kończy lekcje. Gdy zatrzymał się na parkingu obok szkoły spojrzał na zegarek i stwierdził, że zostało mu 10 minut do końca lekcji Kariny. Pocieszyło go to trochę, gdyż nie wiedział, jak zacząć z nią rozmowę, oraz co ma jej powiedzieć. Z rozmyśleń wyrwał go dzwoniący telefon, wyjął swojego Iphona i niechętnie odebrał telefon, gdyż dzwoniła do niego Amelia.
- Cześć , kochanie - usłyszał radosny głos swojej dziewczyny - Mam do Ciebie prośbę - powiedziała słodkim głosem.
- Co się stało - zapytał sztucznie miło.
- Jestem właśnie na zakupach i nie mam czym wrócić do domu - zaczęła - Mógłbyś po mnie przyjechać - zapytała czule.
- Wiesz.. Teraz nie za bardzo mam czas, muszę coś zrobić - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Myślałam, że to ja jestem dla Ciebie najważniejsza - powiedział urażona.
- Ależ jesteś , skarbie - powiedział .
- Jestem w centrum , pośpiesz się. Strasznie bolą mnie nogi od tych nowych butów - powiedziała dramatycznie, po czym szybko się rozłaczyła. Łukasz tylko westchnął głośno i odpalił auto. Po 15 minutach zatrzymał się przed Amelią i wysiadł z auta.
- Co tak długo - zapytała ze skwaszoną miną dziewczyna.
- Korki , przepraszam - wytłumaczył się, po czym pocałował ją i wziął od Amelii torby z zakupami i otworzył drzwi Blondynce.
- Podwieziesz mnie do Ann - zapytała już uśmiechnięta, gdy wsiadł za kierownicę.
- To nie mogłaś iść na nogach? To tylko ulicę dalej - powiedział nieco zniesmaczony piłkarz.
- Ale ja chciałam spędzić z Tobą trochę czasu - zapiszczała swoim słodkim głosikiem i pocałowała Łukasza w policzek.
- I 3 minuty Ci wystarczą - zapytał ironicznie i skręcił na ulicę , gdzie mieszka przyjaciółka Amelii.
- A może masz ochotę na mały numer na tylnim siedzeniu - zapytała seksownie i położyła swoją rękę na udzie Łukasza.
- Sorry, ale nie mam czasu - odpowiedział i zatrzymał się pod domem Ann.
- Jasne, spoko - powiedziała mocno zdziwiona i trochę wkurzona jego zachowaniem , po czym wzięła swoje torby i wyszła z auta trzaskając mocno drzwiami. Łukasz zaśmiał się z jej głupoty i odjechał kierując się w stornę domu mając nadzieję, że Karina już w nim jest i będzie mógł z nią w końcu porozmawiać.
 
 
 
 
***
 
 
Stała zmarznięta na przystanku czekając na autobus, który spóźniał się już całe 20 minut. Przeklinała się w myślach za to, że akurat dzisiaj ubrała niezbyt ciepły płaszczyk. Co chwilę spogladała na telefon w celu sprawdzenia godziny. Na przystanku nie było nikogo z kim mogłaby pogrążyć się w jakim kolwiek temacie, by zabić nie co czas. Z zamyśleń wyrwało ją głośne trąbnięcie samochodu, przez co lekko się wystraszyła. Auto zatrzymało się kawałek od niej , a po chwili wyszedł z niego mężczyzna, którego nie chciała widzieć.
- Podwieźć Cię do domu - zapytał i swobodnie oparł się o swojgo czarnego Range Rovera.
- Za chwilę mam autobus - odpowiedziała małym kłamstwem, gdyż w tamtej chwili nie była pewna, czy jej autobus w ogóle dzisiaj ma zamiar przyjechać.
- Nie sądzę - rzucił, po czym dodał - Jest Ci zimno, a ja oferuję Ci pomoc - uśmiechnął się zalotnie.
- Już wolę być chora, niż wsiąźć z Tobą do jednego auta - powiedziała i odwróciła się do niego tyłem dając mu do zrozumienia, iż skończyła z nim tą krótką i nieciekawą rozmowę. Jednak on nie zamierzał odpuszczać. Podszedł do niej i odwrócił ją lekko do siebie - Nie rozumiesz słowa " NIE " - zapytała ostro, patrząc w jego ciemne oczy.
- Rozumiem, ale nie przyjmuję tego do swojej świadomości - przybrał nieodgadniętą minę.
- To może lepiej zacznij - zakpiła z niego.
- Chcę z Tobą tylko porozmawiać - ciągnął dalej.
- Już chyba nie mamy, o czym rozmawiać - przewróciła oczami i potarła swoje zmarzniete ręce.
- Odwiozę Cię do domu i tyle. Nie daj sie prosić - nalegał.
- Prosto do domu - powiedziała stanowczo po chwili milczenia. Wyminęła go, po czym wsiadła do jego samochodu zajmując miejsce pasażera i zapieła pasy. Blondyn uśmiechnął się lekko i również wsiadł do auta.
- Mario już wyjechał - zapytał, gdy ruszył autem w stronę domu państwa Piszczek.
- A co Cie to obchodzi, Marco - odpowiedziała pytaniem i prychnęła pod nosem, jak małe dziecko. Nie zamierzała rozmawiać z nim o Mario. Już wystarczająco namieszał w ich życiu.
- Spokojnie - powiedział opanowanym głosem - Nie musisz się tak unosić, chciałem z nim pogadać.
- Dzisiaj rano poleciał do Monachium - powiedziało mało entuzjastycznie.
- Jesteście razem - zapytał Marco, chociaż w głębi serca nie chciał znać odpowiedzi.
- A co to jakieś przesłuchanie - powiedziała wynośnie - Nie sądzę byś chciał rozmawiać ze mną na temat mój i Mario.
- No nie - powiedział.
- Więc - dopytywała się nastolatka.
- Chciałem Ci podziękować za to, że pomogłaś mi w Sylwestra - mówił szczerze - W sumie dziwię się , że nie zostawiłaś mnie pijanego w łazience po tym , co zrobiłem...
- Nie jestem wredną suką - powiedziała i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Nigdy tak o Tobie nie pomyślałem - przyznał.
- Mógłbyś powiedzieć mi dlaczego to zrobiłeś - zapytała z wyrzutem - Powiedziałeś , że przez Mario straciłeś ważną dla Ciebie osobę, o co chodziło ?
- Nie chcę, o tym rozmawiać - powiedział krótko , po czym zatrzymał się przed bramą Piszczków. Jednak Karina nie zamierzała w tym momencie opuszczać jego auta.
- Marco, chyba po tym wszytskim należą mi się jakieś wyjaśnienia - powiedziała i spojrzała na niego.
- No dobrze , masz rację - powiedział - Ja i Mario byliśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółmi - urwał na chwilę, ale widząc zdziwioną minę Kariny ciągnął dalej - Zaczęło się między nami psuć, gdy poznałem Carolin, która po jakimś czasie stała się moją dziewczyną. Mario i Caro dobrze się dogadywali, co z początku bardzo mnie cieszyło. Jednak z czasem stałęm się zazdrosny... Razem chodzili na zakupy, gdyż ja nie za bardzo lubiłem włóczyć się po sklepach. Mówili , że przesadzam, że są tylko przyjaciółmi... Aż w końcu nakryłem ich razem całujących się i prawie nagich u Mario w domu - przerwał na chwilę , by spokojnie zaciągnąć się głęboko powietrzem - Kochałem ją i Mario dobrze , o tym wiedział... Zdradził mnie pomimo, iż byłem jego przyjacielem. Wiem, że myślisz o mnie , że jestem pozbawiony jakich kolwiek uczuć ... Ale tak nie jest, potrafię dobrze udawać. Od tamtej pory nie zakochałem się w żadnej dziewczynie, bawiłem się nimi, ale było mi z tym dobrze dopóki nie poznałem Ciebie. Myślałem , że zostaniemy przyjaciółmi , ale spiepszyłem to . Wiem o tym... Jednak chciałbym , żebyś wiedziała, że nie chciałem Cię skrzywdzić. Chciałem dać nauczkę Mario... - zakończył , patrząc się tępo przed siebie , czekając na reakcje Kariny.
- Trochę Ci nie wyszło - powiedziała cicho.
- Tak, wiem . Dlatego jeszcze raz bardzo Cię przepraszam - spojrzał na nią swoimi dużymi oczami, w których było widać ból i cierpienie , a także tęsknotę - Chciałbym wszytsko naprawić, poznać Cię i nie być dla Ciebie wrogiem.
- Jeżeli znów jest to jakaś Twoje głupia gra too.. - nie skończyła zdania, gdyż przerwał jej Marco.
- Nie jest - powiedział - Nie musisz mi wierzyć i wcale Ci sie nie dziwię , ale proszę Cię, abyś to przemyślała.
- Nie wiem , Marco - zmarszczyła lekko nos - Jeżeli prawdą jest to co mówisz , to jest mi bardzo przykro. Chociaż nie wyobrażam sobie Ciebie zakochanego , ale nie znam Cię na tyle by Cię osądzać. . . Rozumiem Twój ból , bo jeszcze niedawno przeżyłam to sama - zawiesiła swój głos na chwilę - I wierzę, że kiedyś znajdziesz prawdziwą miłość , a teraz powienieneś być wdzięczny Mario , za to , że pokazał Ci jaką dziewczyną byłaCarolin. No i również powinieneś porozmawiać z Mario. Nie warto przez jakąś dziewczynę marnować przyjaźni - zakończyła i posłała mu delikatny uśmiech , chociaż jeszcze niedawno była na niego wściekła. Pierwszy raz zobaczyła Marco w takim stanie. A co najgorsze - spodobała jej się jego inna strona. Nawet u Mario nie widziała tyle uczuć w oczach , co u tego Blondyna.
- Tak , wiem. Porozmawiam z nim przy najbliższej okazji. Chociaż będzie to dla mnie ciężkie. Może wydawać Ci się to dziwne , ale tęsknie za nim - odpowiedział i przetarł swoją twarz rękoma.
- Nie jest to dziwne, Marco. Raczej kochane i słodkie - powiedziała -  Muszę już lecieć - rzuciła i odpięła pasy bezpieczeństwa, po czym wysiadła z auta. Reus zrobił to samo i po chwili stał obok Kariny.
- Mam nadzieję, ze między nami choć trochę się wyjaśniło - powiedział zakłopotany i podrapał się niezdarnie po karku.
- Trochę, ale ja nie zapominam , Reus - powiedziała poważnie , lecz po chwili mimowolnie się uśmiechnęła - Może wejdziesz na herbatę, bym mogła odwdzięczyć się za darmową podwózkę. Gdyby nie Ty pewnie dalej bym stała na tym przystanku, czekając, jak głupia, że w końcu przyjedzie. Jak można tyle sie spóźniać - zapytała histeryzując i położyła sobie rękę na biodro dumając.
- O nie ! Jaki kłamczuch z Ciebie ! - zrobił śmieszną minę i zaśmiał się.
- Spiepszaj, Ty jesteś nie lepszy, więc się nie odzywaj , Reus - wytknęła do niego koniuszek języka.
- Śmiesznie wypowiadasz moje nazwisko - uśmiechnął się szeroko - Weź powiedz jeszcze raz - zrobił słodką minkę.
- Mhm, pewnie - postukała się w czoło - To , co ? Wejdziesz?
- Nie, dzięki. Muszę jechać do domu - powiedział - Odwdzieczysz mi się kiedy indziej - dodał i puścił do niej oczko.
- Nie próbuj mnie podrywać , Marco. Już mam chłopaka - dźgnęła go palcem w ramie.
- Czyli jednak jesteś z Mario, a myślałem, że mam jakieś szanse. Egh , spóźniłem się - powiedział ze smutną minką.
- Życie - skwitowała i wyszczerzyła swoje białe ząbki - Idę, narka - pomachała mu przed twarzą i odwróciła się. Jednak Marco nie pozwolił jej odejść tylko chwycił ją za ramie i ponownie do siebie odwrócił - Co chcesz - zapytała patrząc na niego zmieszana.
- Przytulaska - zaśmiał się , po czym przyciągnął ją do siebie i mocno objął. Karina nie od razu odwzajemniła uścisk. Nie chciała, by pomyślał, że między nimi już wszystko dobrze. Ale mimowolnie także go przytuliła.
- Dziękuję - szepnął jej Marco do ucha. Uśmiechnęła się , chociaż była to dziwna sytuacja. Jeszcze przed dwoma dniami uderzyła go w mordkę , a teraz przytula się z nim przed własnym domem. Może Marco zasużył na drugą szansę? Czy dzięki Karinie, Marco mógłby się zmienić?
W końcu oderwali się od siebie, Marco jeszcze posłał słodki uśmiech dziewczynie, po czym każde z nich poszło w swoją stronę. Ona do domu, z którego patrzył na nich od dłuższej chwili Łukasz, a On do swojego pustego domu.
 
 
 
 
_____________________________________________________________
 
 
O matko ! Ten rozdział na prawdę jest okropny. Pisałam go przez dwa dni i , gdy już skończyłam to niechcący go usunęłam ! ;oo Dlatego pisałam go od nowa i nie podoba mi się. Mimo, iż jest w nim to, co chciałam w nim przekazać, to różni się od tego pierwszego ... Jestem na siebie strasznie zła , ale niestety nie jestem w stanie napisać go tak samo , jak pierwszą wersję. Dlatego bardzo Was przepraszam, kochane ! Mam nadzieję, że mi wybaczycie ... ;*
Dopiero po dodaniu 24 rozdziału uświadomiłam sobie , że to opowiadanie miało zupełnie inaczej wyglądać ;/ Dlatego teraz postaram się to jakoś zmienić, lub zakończyć ten blog ;/

Polecam świetne opowiadania :)
 


http://the-story-is-complicated.blogspot.com/

http://pogon-za-szczesciem.blogspot.com/

http://dangerous-styles-and-horan.blogspot.com/




Kolejny rozdział = 15 komentarzy !



CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ! !




Miłego czytania :)
Pozdrawiam, Karinka <3