( Przeczytajcie notkę pod rozdziałem )
~*~
Od mojej rozmowy z Kariną minęło parę dni. Wciąż zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem mówiąc jej prawdę o mnie i Mario. Teraz, gdy uświadomiła mi parę ważnych rzeczy, nie chciałbym, by myślała o nim źle, lub, aby popsułoby się miedzy nimi przeze mnie ZNÓW. Nie jestem zadowolony z tego, że są razem, ale skoro się kochają, to nie będę stawał im na przeszkodzie. Nie jestem taki, jak Mario. Chociaż wciąż mam do niego żal o Carolin, to Karina ma rację. Mario był dla mnie ważny i w głębi serca dalej jest, chociaż do tej pory nie chciałem tego przyznać. Nikt nie był w stanie go zastąpić. Nawet Mo, z którym się przyjaźniłem. On nie jest Goetze, nie znam go od dzieciństwa, nie jest tak stuknięty i nie potrafi poprawić mi swoją głupotą tak humoru, jak Mario.
W takich chwilach, jak ta, siedząc samotnie w barze i popijając kolejnego drinka, żałuję, że odsunąłem się od wszystkich i nie pozwoliłem, by ktokolwiek oprócz Mortiz'a zbliżył się do mnie. Czasem spotykałem się z Robertem, ale tylko po to, by pograć w fifę i nic po za tym. Nie zwierzałem mu się, on mi z resztą też. Nie było między nami takiej potrzeby.
Dla zabicia czasu włóczyłem się czasem z Mo po klubach wyrywając panienki na jedną noc. Dotychczasowe życie bardzo mi odpowiadało, jednak było bardzo nieodpowiedzialne. Czy ja chcę zmienić się dla Kariny, czy dla samego siebie? - pytałem się w myślach. Jeżeli odpowiedzią na moje pytanie jest Karina, to dlaczego ta mała brunetka tak zmieniła moje życie? Być może ona jest tylko pretekstem, by zacząć wszystko od nowa. Może potrzebowałem motywacji i moja podświadomość uznała, że ona jest w stanie to zrobić.
Po dokończeniu mojego trunku, zapłaciłem i wyszedłem z baru. Przeszedłem kilka uliczek, gdy zauważyłem drobną posturę dziewczyny.
~*~
Za zgodą państwa Piszczków, młoda Polka od dziś oficjalnie gra w klubie siatkarskim. Właśnie wracała ze swojego pierwszego treningu, gdy zadzwonił do niej Marco. Przez ułamek sekundy zamierzała odrzucić połączenie, lecz ciekawość, po co Blondyn do niej dzwoni wzięła górę.
- Taak ? - powiedziała, gdy odebrała od Reus'a.
- Co robisz - zapytał ją Marco - Możemy się spotkać?
- Raczej nie - odpowiedziała szybko - Wracam właśnie z treningu i jestem zmęczona. Po za tym nie sądzę, by była to odpowiednia pora na spotkanie z Tobą - dodała i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Czyżbyś się mnie bała? - zapytał i zaśmiał się jej do słuchawki, po czym się rozłączył.
- Chciałb.... Marco? Jesteś tam? - mówiła, lecz nie dostała żadnej odpowiedzi - Trudno - powiedziała i schowała komórkę. Szła dalej zmierzając do swojego domu , gdy usłyszała, że ktoś za nią biegnie. Z początku nie dziwiło ją to, jednak po chwili strach wziął górę i Karina mimowolnie przyśpieszyła kroku. Odwróciła się, by zobaczyć, gdzie ten ktoś jest i spokojnie mogła odetchnąć , gdyż nikogo z tyłu już nie było.
- Aaa ! - pisnęła, gdy odwróciła się z powrotem - Zabiję Cię , idioto ! - powiedziała, gdy zobaczyła śmiejącego się głośno samego Marco Reus'a - To nie jest śmieszne! Prawie tu na zawał padłam!
- Hahahaha - zwijał się ze śmiechu Blondyn - Eej! To bolało - powiedział, gdy dostał kopniaka w tyłek od młodej Piszczkówny, za który od razu się złapał.
- No i bardzo dobrze! - powiedziała - Myślałam, że to jakiś zboczeniec... i w sumie dużo się nie pomyliłam - zakpiła z niego.
- Ja? Zboczeńcem?
- No niee, ja - odpowiedziała z ironią w głosie.
- Ja tam nie wnikam - uniósł ręce w górę w geście obronnym.
- Głupi jesteś - przewróciła teatralnie oczami - A tak w ogóle, to co tutaj robisz?
- Emm... Byłem w barze - odpowiedział i przeczesał swoje włosy - Odprowadzić Cię - zapytał, gdy dziewczyna podeszła do niego i obwąchała jego usta, co rozśmieszyło Reus'a - Przecież nie siedziałem tam o suchym pysku - dodał uśmiechnięty.
- Z Tobą nigdy nic nie wiadomo - powiedziała i również się zaśmiała uświadamiając sobie, jak śmiesznie musiało to wyglądać.
- Więc, jak? Odprowadzę Cię - stwierdził Blondyn.
- Jak byś mógł... bo jednak trochę się teraz boję przez Ciebie, ciołku - powiedziała i dała mu mięśniaka w ramię.
- Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie - powiedział ze skruszoną miną. Karina przewróciła tylko oczami i ruszyła razem z Reus'em ciemnymi uliczkami.
W pewnym momencie Marco wziął od Kariny torbę treningową, gdy zauważył, że dziewczyna, co chwile ją poprawia, za co dostał wdzięczny uśmiech Kariny.
- Dlaczego piłeś - zapytała ciekawa - Jutro masz trening. Jurgen nie byłby zadowolony - stwierdziła i spojrzała na niego.
- Klopp nie musi wiedzieć - uśmiechnął się lekko - Dlaczego piłem? - powtórzył jej pytanie - A co innego mi pozostało? - zaśmiał się pod nosem.
- Masz jakieś problemy, Marco - zapytała trochę zaniepokojona.
- Niee... Nie słuchaj mnie - machnął ręką - Chyba za dużo wypiłem i gadam jakieś głupoty.
- Ty cały czas gadasz głupoty - prychnęła, po czym dodała trochę poważniej - Jeżeli chcesz pogadać, to ja chętnie Cię wysłucham.
- Czyli mam rozumieć, że mogę liczyć na przyjaźń z Tobą - zapytał z wyczuwalną nadzieją w głosie.
-Nie rozpędzaj się, Woody - powiedziała i parsknęła śmiechem.
- O nie! Tylko nie to - wyszczerzył swoje białe ząbki - Mario Ci, o tym powiedział?
- Noo - przyznała - Ale nie gniewaj się na niego.
- Jasne, spoko - powiedział i nagle poczuł się nieswojo przy Karinie. Cieszył się, że poprawił relacje między nimi, ale został jeszcze Mario...
- Bo... ja rozmawiałam z Mario, o tym, co wydarzyło się między Wami i wiem, że on tak samo, jak Ty tęskni za tym, co było kiedyś.
- Powiedział Ci to - zapytał zdziwiony tym, że brunetka jest taka bezpośrednia, ale bardziej tym, że Goetze nadal zależy na nim.
- Nie wprost, ale widziałam, z jakim zaangażowaniem opowiada o Tobie i Waszej przyjaźni - mówiła Karina - I chciałabym Wam jakoś pomóc.
- Dzięki , ale sam to załatwię - uśmiechnął się do niej blado.
- Co masz na myśli - zapytała Karina, lecz nie dostała od niego odpowiedzi. Szli w ciszy kierując się w stronę domu młodej brunetki.
~*~
Czy każdy z nas ma osobę, której mógłby się zwierzać? Opowiadać o wszystkim, śmiać się z najdrobniejszej rzeczy, mieć w niej oparcie i wiedzieć, że zawsze może się na tą osobę liczyć? Ona takie osoby miała, lecz wszystko, to co miała zostawiła w Polsce. Zostawiła miłość i przyjaźń, które okazały się kłamstwem. Oszukiwali ją oboje. Nie zdawali sobie sprawy, że swoim potajemnym związkiem zniszczą wszystko to, co połączyło ich odkąd ta trójka znalazła się w Domu Dziecka.
Jak teraz wygląda ich życie bez ukrywania się, a przede wszystkim bez Kariny? Czy są teraz szczęśliwi? Jedno jest pewne - Ona tego nie wie. I chociaż ciągnie ją do tego, aby napisać do któregoś z nich to nie jest w stanie do końca się przełamać. Mimo, iż minęło pół roku od tego zdarzenia, to Brunetka nadal ubolewa nad stratą Weroniki i Tomka. Niby " czas leczy rany "... To nie prawda. Może łagodzi ból i tęsknotę, ale nikt nigdy nie zapomni o przeszłości. Zwłaszcza Ona.
Tu, w Dortmundzie ma wszystko. Piękny dom, państwa Piszczków, przyjaciół i Mario, który zagościł w jej sercu. Jednak ona nie jest do końca szczęśliwa. Ciągłe kłótnie z Łukaszem również są tego powodem. Po adopcji, Karina nigdy nie pomyślała o Łukaszu, jako o mężczyźnie. Traktowała go, jak brata, lecz od jednej, głupiej imprezy wszystko zaczęło się zmieniać, coraz to bardziej komplikować. Nie wiedziała, że Łukasz może czuć do niej coś więcej, ani tego, że zwyczajnie jest zazdrosny i dlatego wynikają te wszystkie kłótnie między nimi. Karina z początku była zafascynowana piłkarzem. W końcu, jaka dziewczyna by nie była na jej miejscu? Jednak przeszło jej to. Jest zakochana w Mario Goetze, co najważniejsze - ze wzajemnością. Tylko, czy już wszystko między nimi będzie dobrze? Czy odległość, lub może ktoś inny nie zepsuje ich związku? Dlaczego Karina czuje niedosyt w swoim życiu? A może po prostu to nie jest jej miejsce?
~*~
- Boże! Jestem w ciąży! - lamentowała Sara, gdy wyszłyśmy w piątkowe popołudnie ze szkoły, kierując się w stronę centrum Dortmundu. Moja przyjaciółka ubzdurała sobie to, gdyż spóźnia jej się okres - 6 GODZIN.
- Nienormalna jesteś - powiedziałam i zaczęłam się z niej śmiać - Gdyby Ci się spóźniał dwa tygodnie, to okeej. Ale 6 godzin? No przestań .
- Za dwa tygodnie, to ja już będę chodziła z brzuchem wielkości arbuza!
- Hahaha, pewnie dlatego miałaś dwóję z biologii na semestr - parsknęłam śmiechem - Nie jesteś w ciąży!
- Chyba ja wiem lepiej - mówiła ze skwaszoną miną Sara - Już czuję tego małego bejbiczka w sobie - pogłaskała się po brzuchu, po czym wzięła kolejnego gryza Snikersa.
- Jejuuu - zapiszczałam - Nie wytrzymam. Dzwonię do Mo! Niech Cię zabiera do psychiatry.
- Chyba na porodówkę. Kurwa wody mi odeszły ! - krzyknęła do mnie Sara, tak, że o mało nie zleciałam z krawężnika.
- Po prostu się zsikałaś - powiedziałam i zaczęłam się śmiać, a Blondynka razem ze mną. Czasami sama nie wiedziałam, czy robi sobie bekę z tego, czy bierze to na poważnie. Miałam szczerą nadzieję, że to pierwsze.
- Idziemy na SIP - zapytała moja przyjaciółka - Chłopaki mają teraz trening.
- W sumie możemy iść, ale daj mi tego batona, bo mój poziom cukru spada - powiedziałam i zabrałam jej słodycz, za co posłała mi złowrogą minę.
Doszłyśmy na najbliższy przystanek i wsiadłyśmy do pierwszego, lepszego autobusu kierującego się w stronę stadionu. Wysiadłyśmy z niego po 10 minutach i skierowałyśmy się do Świątyni Pszczółek. Niebyło problemu z wejściem, gdyż przemiły strażnik rozpoznał nas i z szerokim uśmiechem wpuścił do środka.
- Jak układa się Wam z Mario - zapytała mnie Sara, gdy szłyśmy ciemnym tunelem prowadzącym na murawę. Szczerze nie pamiętałam, kiedy byłam tu po raz ostatni. I gdyby nie Sara, pewnie zgubiłabym się już gdzieś przy samym wejściu.
- A wiesz, że dobrze? Myślałam, że będzie gorzej - przyznałam - Ale jest okeej. Codziennie ze sobą rozmawiamy i Mario ma przyjechać za dwa tygodnie - uśmiechnęłam się na samą myśl o spotkaniu się z moim ukochanym - Przyjedzie tylko w sumie na dwa dni, ale i tak cieszę się, jak małe dziecko.
- Aww, jakie to słodkie - rozczuliła się Sara - Z jednej strony to dobrze, że on mieszka tam , a Ty tu - powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco - Chodzi mi o to, że, jak widzicie się co ileś tam tygodni, to bardziej za sobą tęsknicie i są większe efekty w łóżku - zachichotała i poruszyła śmiesznie brwiami.
- Taak , a za ścianą pani Halinka z panem Kaziem! Ughh, już sobie to wyobrażam - pokręciłam zniesmaczona głową - A co do tych efektów, to Ty z Mo i bez tej tęsknoty ostro wyczyniacie.
- Cicho, moje dziecko nie może słyszeć takich rzeczy - powiedziała Sara i pomasowała się kolejny raz po płaskim brzuchu.
- Jakie dziecko, kochanie - zapytał przerażony Mo, który pojawił się nie wiadomo skąd.
~*~
- Reus, Ty debilu ! - krzyknęłam, gdy z impetem wpadł na mnie Marco i razem wylądowaliśmy na trawie.
- Miłe powitanie - zaśmiał się leżący na mnie Blondyn.
- Złaź ze mnie - powiedziałam , po czym zepchałam go z siebie. Czekając, aż wstanie i mnie podniesie, spojrzałam na niego - No rusz się! Myślisz , że sama wstanę?
- Szczerze? Tak właśnie myślałem - odpowiedział i zaśmiał się, po czym wstał i sam mnie podniósł - Jeszcze jakieś życzenia, księżniczko?
- Dla Ciebie Królowo - wytknęłam do niego język. Można powiedzieć, że nawet polubiłam Marco. Jest inny niż myślałam. Jasne, że nie zapomnę jego intrygi, ale nie można żyć przeszłością. Może tak to wszystko miało być? Może to dzięki niemu zrozumieliśmy z Mario, jak ważni dla siebie jesteśmy pomimo tego, jak krótko się znamy?
- Idziemy coś zjeść - zapytał mnie Marco, gdy wyszedł razem z innymi piłkarzami z szatni.
- Sorry, ale nie mogę - powiedziałam i skrzywiłam się - Jutro mam mecz i muszę się wyspać. Może innym razem - dodałam i posłałam mu uśmiech.
- Jaki mecz - zapytał Reus - Aaa, już wiem. A o której?
- O 11.00 - odpowiedziałam - Lecę, bo pojadą beze mnie - zaśmiałam się - Narka - rzuciłam tylko i podbiegłam do samochodu Mo, po czym wsiadłam do niego.
____________________________________________________________
Siema ! ;*
Właśnie skończyłam skrobać , takie o to coś ;) Nie wiem, czy zauważycie, że rozdział jest trochę inny niż wszystkie inne. I chciałabym wiedzieć, czy wolicie taki rozdział, jak ten , czy może poprzednie?
Może nie zadowala długością, ale nie wymyślę do tego rozdziału nic więcej. Mam pomysł na następny, ale nie wiem, jak mi to wyjdzie ;) Na szczęście tylko trzy dni szkoły, a potem tydzień wolnego, bo majówki i matury, więc myślę, że dam radę dodać 28 rozdział w tym czasie. ;)
Co do ostatniej notki pod 26 rozdziałem, to przemyślałam sobie wszystko. I doszłam tylko do tego, że jeżeli skończę to opowiadanie, to nie założę kolejnego bloga. Może po pewnym czasie, ale na pewno nie od razu. Nie chcę się męczyć, tak , jak teraz... Uwielbiam pisać, ale potrzebuję na to czasu.
Chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy komentują i są ze mną cały czas ;) Jesteście kochane i na prawdę bardzo Wam dziękuję ;)
Ale, no właśnie ALE jest 35 obserwatorów, a komentujących może z 10 + anonimki ;) Im też jestem bardzo wdzięczna , ale czasem mam wrażenie, że np. 3 komentarze pisze jedna osoba;/ Może niesłuszne mam wrażenie, no ale jednak...
Nie chcę nikogo zmuszać do komentowania, bo to nie o to chodzi... Jednak było by miło , gdyby niektórzy obserwatorzy coś skomentowali. ;)
No cóż, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba ;)
Miłego czytania ! :>
+ Zapraszam do zajrzenia na blogi o 1D
- more-than-famous.blogspot.com/
- dangerous-styles-and-horan.blogspot.com/
+ I blogi Juliana Kot ;*
- 2szansa.blogspot.com/
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ! !
Buziaczki, Karinka <3