Tyle Was Tu !

czwartek, 9 października 2014

Rozdział 30



" Never miss an opportunity to tell someone that you love him " 


*~*



- Wróciłam ! - zakomunikowałam domownikom , gdy tylko przekroczyłam próg domu. Ucieszona wpadłam do kuchni , kładąc na blacie swoje świadectwo ukończenia pierwszej klasy liceum z wyróżnieniem. Tak! W końcu WAKACJE ! Tak długo na nie czekałam. Już jutro wyjeżdżam z Marco i Łukaszem do Brazylii na Mistrzostwa Świata. Reus załatwił nam bilety na mecze półfinałowe i sam finał. Nie cieszę się z Mistrzostw tak bardzo, jak z tego, że zobaczę się z moim kochanym Pączusiem. Odkąd zaczął się Mundial rzadko , co z nim rozmawiam. Oczywiście rozumiem, że teraz najważniejsze są treningi , mecze i to , aby wygrywać każde spotkanie. 
Po zakończeniu Mundialu razem z Mario i kilkoma innymi piłkarzami i ich partnerkami wyjeżdżamy na Ibizę, gdzie spędzimy dwa tygodnie. Niestety nie możemy zostać dłużej, gdyż zawodnicy wyjeżdżają na zgrupowania w swoich klubach. 
- No, no - zamyślił się tato patrząc na moje oceny - Wzorowa uczennica - uśmiechnął się ciepło. 
- W pokoju czeka na Ciebie niespodzianka - poinformowała mnie moja mama , po czym zerknęła przez ramię Kazia i spojrzała na moje świadectwo - Dobra robota. 

Zamknęłam drzwi za sobą i podeszłam do łóżka, na którym leżały dwie niebieskie koperty. Otworzyłam je natychmiast. W jednej znalazłam kasę , a w drugiej dwa bilety lotnicze do Paryża. 

Zleciałam po schodach na dół i wpadłam , jak szalona do kuchni. 
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - przytuliłam moich rodziców. 
- Zapracowałaś na to swoimi wynikami w szkole - powiedziała moja mama. 
- Mogę zabrać Mario do Paryża - zapytałam słodko. 
- Przewidzieliśmy takie pytanie , więc już zdążyliśmy to przedyskutować - mówiła - I tak, może jechać z Tobą - dokończyła. 
- Jesteście najlepsi! - ucieszyłam się. Od ponad dwóch miesięcy wszystko zaczęło się układać. Przyzwyczaiłam się do tego, że nazywam Państwa Piszczek swoimi rodzicami, bo nimi są. To dzięki nim jestem , tu gdzie jestem. Gdyby nie oni pewnie nadal tkwiłam bym w Domu Dziecka i byłabym z Tomkiem, który zdradzałby mnie z moją " najlepszą przyjaciółką "... No coż, takie życie. 
- Idę się pakować - ucałowałam jeszcze raz policzki Halinki i Kazia , po czym z powrotem poszłam do mojego pokoju. 
O 18 miał wpaść po mnie Marco z zamiarem pojechania do centrum handlowego , bym mogła kupić sobie reprezentacyjną koszulkę Niemiec. Nie miałam dużo czasu , więc od razu zaczęłam wybierać ciuchy , by potem włożyć je do walizki. 
Kilka minut przed 18 naszykowana zeszłam na dół. Z kuchni wzięłam duże, czerwone jabłko, po czym wyszłam przed dom, gdzie czekał na mnie Reus. 
Liczyłam na miłe zakupy , jednak chyba się przeliczyłam... Na miejscu pasażera siedziała Ivy - dziewczyna Marco. Tak, ma dziewczynę. Czy jej nie lubię ? Można tak powiedzieć. Z początku wydawała się całkiem miłą osobą. Lecz po pewnym czasie zaczęło przeszkadzać jej to , że Marco koleguje się z " taką gówniarą " , cytując jej słowa. Oczywiście przy Marco udawała , że wszystko jest w porządku, ale , gdy tylko zostawałyśmy same od razu zmieniała nastawienie , co do mnie . No cóż , wcale się tym nie przejmowałam. Jednak cieszyłam się , że nie jedzie ona z nami do Brazylii. Nie wiem, czy wytrzymałabym z tą jej udawaną życzliwością. Czasem mam wrażenie , że jest po prostu o mnie zazdrosna. Chociaż nie daję jej powodu , co do tego. 
- Hej - powiedziałam , gdy zajęłam miejsce za Ivy. 
- Siema, młoda - odwrócił się w moją stronę Reus , przy czym puścił mi oczko - Do centrum - zapytał. Już miałam odpowiedzieć na zadane mi pytanie przez Reus'a, lecz ktoś mnie uprzedził. 
- Najlepiej do tej nowej galerii - usłyszałam - Słyszałam , że są tam zajebiste sklepy - zapiszczała Ivy.
- Okeej - rzuciłam obojętnie, gdy Blondyn zwrócił na mnie swój wzrok. Po około 20 minutach lekkiej rozmowy w samochodzie, zaparkowaliśmy na parkingu obok galerii. Po wejściu do budynku skierowałam się do sklepu sportowego " Nike " w celu zakupienia nowych butów. Mogłam trochę zaszaleć. Dzięki temu , że dostałam dziś pieniądze od Piszczków za bardzo dobre oceny, mogę wydać to , co sama zdołałam odłożyć w ciągu ostatnich kilku miesięcy. 
- Dziękuję - powiedziałam wychodząc ze sklepu, w ręce niosąc moje nowe buty . 


- Nie przepadam za takimi butami - stwierdziłam , gdy Ivy pokazała mi swoje nowe szpilki. Nigdy nie ubrałabym tak wysokich butów. Przynajmniej nie w normalny dzień, lecz na jakąś okazję. Wolałam wygodne buty , najlepiej trampki, które wręcz kocham, a nie jakieś 15 centymetrowe coś , w czym można się połamać. 

- Na swój ślub też przyjdziesz w jakichś trampkach - zapytała Ivy, po czym się roześmiała. 
- Nie - zaprzeczyłam - Tylko na Twój , słodziutka - dodałam już nieco ciszej , gdyż zauważyłam zbliżającego się do nas Reus'a niosącego pyszną tortillę. 
- O czym sobie plotkujecie - zapytał , po czym podał mi moje " żarełko " , a Ivy podał zielone jedzonko dla króliczków , zwane również sałatką dietetyczną. 
- A już chciałbyś wiedzieć , kotku - zachichotała moja " przyjaciółka ' , lecz tylko przy Marco. Czekałam tylko na to , by skomentowała moją kolację. Gdyby Ivy tu nie było , Marco jadłby to samo , co ja. Jego dziewczyna jest przewrażliwiona na punkcie zdrowego odżywiania się. Z początku zbytnio mnie to nie obchodziło, ale, gdy zaczęła robić mi wykłady na temat moich fast foodów , trochę się do niej zniechęciłam. No sorry , ale nikt nie będzie mi mówił , co mam jeść i ile jeść. Marco musiał jej coś powiedzieć , bo tym razem nic się nie odezwała. 
- Idziemy po te koszulki - zwrócił się do mnie piłkarz. 
- Jasne - uśmiechnęłam się .
- To ja jeszcze popatrzę za jakąś sukienką - wtrąciła Ivy , po czym ucałowała policzek Marco i poszła w kierunku, jakiegoś sklepu z ciuchami. 
- Ma trudny charakter - zaczął rozmowę Reus. 
- Ivy - zapytałam, a on kiwnął głową na " tak " - Owszem. 
- Ale , gdy lepiej się ją pozna , to wydaje się całkiem inna. 
- Ważne , że Tobie odpowiada - posłałam mu uśmiech. Jasne, że trochę mi w niej nie pasowało , ale Reus przecież nie byłby z nią, gdyby mu się nie podobała i, gdyby im się nie układało - Cieszę się, że jesteś szczęśliwy - dodałam i dźgnęłam go w ramię, po czym weszliśmy do sklepu, gdzie kupiłam koszulkę reprezentacji Niemiec z numerkiem 19 i nazwiskiem mojego chłopaka. 



*~*



Pokój hotelowy dzieliłam z Amelią, która w ostatniej chwili zdecydowała się lecieć z nami. Szczerze mówiąc to polubiłam ją. W ciągu tych paru miesięcy zdołałam ją poznać i już nie wydaje mi się zwykłą " pustą lalką ". Oczywiście nadal zachowuje się tak , jak zachowywała , ale tłumaczy to tym, że nie przed nikim żadnych tajemnic, dlatego czasem chodzi nago lub gada różne głupoty. 
A co z Łukaszem? No cóż nie jest najlepiej, ale również nie jest źle. Nasza rozmowa skończyła się na przeprosinach. I , jak na razie wszystko jest okej. 
- Mario ! - krzyknęłam , gdy zobaczyłam go w drzwiach - Tak bardzo za Tobą tęskniłam - przytuliłam go mocno i wciągnęłam do pokoju nie wypuszczając go ze swoich ramion. 
- Ej, bo mnie udusisz - zaśmiał sie Goetze , po czym wpił się w moje usta. 
- To ja zostawię Was samych - usłyszałam Amelię oraz zamykające się po chwili drzwi. 
- Mam na Ciebie ochotę - wymruczałam mu do uszka i lekko je przygryzłam. W odpowiedzi Mario przycisnął mnie do ściany... Zrobiło mi się gorąco, serce biło tak mocno , jak by miało za chwilę ze mnie wyskoczyć. 
Zaczął całować mnie po ustach, szyi... Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się w łóżku. Ściągnął mi koszulkę i uśmiechnął się figlarnie, po czym ja odwdzięczyłam się tym samym. Powoli ściągnęłam mu koszulkę odsłaniając jego umięśnione ciało. Był taki... taki piękny, pomyślałam przygryzając przy tym wargę. Pieścił mnie, dotykał.., aż w końcu powiedziałam - Chcę tego, chcę Ciebie - nim się obejrzałam byłam już tylko w czarnej, koronkowej bieliźnie. Dotykał mnie, całował , szeptał.. czułam się taka wyjątkowa. 
- Kocham Cię, Karina i choć może nie jestem idealny to dla Ciebie zrobię wszystko , byś była szczęśliwa. 
Czułam , jak powoli we mnie wchodzi, jak robię się mokra , bicie jego serca. Było nam tak dobrze. Zaczął całować mnie po całym ciele i schodził coraz to niżej. Odwróciłam się do niego tyłem , a on wchodząc we mnie nadal pieścił moje piersi, tyłek... 
Aż w końcu zrobił się brutalny. Złapał mnie za włosy i odchylił głowę do tyłu. Pierwszy raz tak się zachowywał , ale mi to nie przeszkadzało. Dobrze wiedział, jak mnie zadowolić. Odwrócił mnie gwałtownie i znów to on był na mnie. Czułam jego rozpalone , umięśnione ciało na moim i to , jak wchodził we mnie coraz to szybciej i mocniej. 
Po wszystkim położył się obok mnie i splótł nasze dłonie.
- Kocham Cię - powiedział. 
- Ja Ciebie też , Mario - złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. 









NASTĘPNY - 15 KOM. ;)